Old_rysiu napisał
Mamy już wybrane łowisko, jeste¶my po 5 dniach obserwacji wody i już wiemy, że ryby na nas czekaj±. Jakie to niby proste, prawda? W końcu nadchodzi dzień prawdy i nawet zasn±ć nie można. WyobraĽnia już działa. No i popełniamy pierwszy bł±d. Jaki? Ano taki, że na ryby jedziemy nie wyspani. W drodze na łowisko niepotrzebnie wzrasta nam poziom adrenaliny. W końcu tyle pracy za nami, że należałoby się spodziewać sporych efektów. Drugi bł±d. Na dzisiaj te dwa błędy starcz± za temat do omówienia. Opiszę obraz Waszej przygody.
Pierwsza zasiadka
Jeste¶my nad wod± godzinę przed ¶witem. Pierwsza rzecz - zanęta. Koniecznie cała musi znaleĽć się w łowisku. Ile tego? Jak zwykle 3 kilogramy. Myjemy dokładnie wiadro po zanęcie i sprawdzamy uważnie, czy okruchy zanęty nie s± rozrzucone po terenie. Nos blisko ziemi i czeszemy teren. Rozmazujemy każdy napotkany k±sek. Sprawdzamy blisko brzegu, czy czasem nie widać ¶ladów zanęty. Jeżeli jest, rozmywamy je wod± i już nie ma znaku naszego nęcenia.
Na szczę¶cie jest jeszcze ciemno i raczej wędkarska brać nie podpatrzy naszych poczynań. Przeważnie jeszcze nad wod± nikogo nie ma.
Urz±dzanie stanowiska
Wygodne krzesełko lokujemy jak najbliżej wody. Najlepiej, jak jest tak blisko, że można dotykać ręk± wodę. Podpórki ustawiamy przed stołeczkiem. Jeden komplet z prawej a drugi z lewej ręki. Pamiętajmy: wędki trzeba obsługiwać na siedz±co. Umieszczamy zestawy na podpórkach. Z prawej - bardziej delikatny, z lewej - zestaw silniejszy. Łowimy na spławiki - odległo¶ć niewielka. Spławiki koniecznie lekko przegruntowane - daje to gwarancję położenia przynęty na dnie.
Teraz musimy wbić jeszcze pozostałe, trzy podpórki. Jedna na siatkę, w ¶rodku, między zestawami – siatka musi być bardzo czysta (wyprana w automatycznej pralce). Dwie podórki ustawiamy wzdłuż brzegu, z prawej strony stanowiska – będ± nam służyć do kładzenia wędziska w czasie nakładania przynęty na haczyk.
Kolej na wiadro po zanęcie ( koniecznie z wiekiem ). Te napełniamy do połowy wod± i kładziemy z lewej strony, lekko z tyłu. Wieko zamykamy do połowy. Cze¶ć otwart± (szpara) odwracamy w naszym kierunku. Teraz powinno już być wszystko OK.
Przynęty
Jeszcze w domu, po rannej kawusi, obdarowujemy fusami (pół łyżeczki) swoje czerwone robaczki. A co? Niech nie ¶pi±, jak będ± na haku. Przy dodawaniu fusów bardzo dobrze jest zamieszać robaczki palcem, żeby fusy dotarły do wszystkich zakamarków. Wtedy nawet te najbardziej leniwe robaki będ± musiały zaci±gn±ć się kofeink±
W sklepie wędkarskim zakupili¶my 3 porcje białych robaczków. Dwie paczuszki odkładamy do zanęty, trzeci± przesypujemy do opakowania po margarynie Rama. Tam robaczki maj± sporo miejsca i nie będzie potrzeby uważać, czy czasem nie uciekaj± z pudełka (za wysokie burty). Do tego pudełka wsypujemy pół łyżeczki kozieradki. Znowu mieszamy wszystko palcem.
Na pierwsza zasiadkę nie zabieramy rosówek. Na nie przyjdzie czas w maju i czerwcu, kiedy kara¶ już będzie na tarle.
Na łowisku przynęty lokujemy pod stołeczkiem. Jest mało prawdopodobne, żeby je niechc±co kopn±ć i wysypać.
Teraz trzeba zaj±ć się swoim ubiorem. Sprawdzamy, czy mamy w kieszonce kamizelki miarkę i c±żki do wyhaczania ryb. Z torby wyjmujemy wielk± szmatę (około połowy ręcznika) i moczymy j±. Szmatę kładziemy na wieku wiaderka.
Wszystko gotowe? No tak, ale jeszcze jest ciemno. To dobrze. Można usi±¶ć i popatrzeć na wodę.
Już jest nasz - fot. Marek_b
Sprzęt
Skoro jeszcze ¶wit nie pobielił nieba, opiszę Wam sprzęt, jakim łowimy. Wędki teleskopowe o długo¶ci 3,60 m - akcja szczytowa, ale niekoniecznie. C.w. do 80 g. Mówi±c krótko - najzwyklejsze kije, jakie znam.
Używamy kołowrotków o szpuli stałej - byle hamulec działał bez zarzutów.
Zestaw delikatniejszy - żyłka (teraz wczesna wiosna) 0,18 mm, bez przyponu, hak nr 10, czarny, kuty, bez jakich¶ dziwnych odkształceń grota. Spławik o wyporno¶ci 1,5 g, cieniutki, o bardzo dobrze widocznej antence. Obci±żenie (niestety, jeszcze ołów) - drobne ¶rucinki, jedna za drug±, zaczynaj±c od 10 cm za haczykiem. Obci±żenie takie ma wiele zalet. Nie czepia się trawek i drobnych patyczków. Ryba bior±c przynętę dĽwiga bardzo mały ciężar.
Zestaw mocniejszy taki sam, tyle że żyłka o grubo¶ci 0,20 mm. Starajmy się używać żyłek ton±cych. Spławiki montujmy na agrafeczce, jednopunktowo, za doln± czę¶ć spławika (kil). Agrafkę tak± stopujemy (płytkie łowisko) od dołu jednym stoperkiem, od góry dwoma stoperkami. Często zdarza się, że podczas holu, czy zacięć zmieni nam się pozycja spławika. Wła¶nie ten drugi stoper będzie nam wskazywał prawidłowe ustawienie.
Zaczyna ¶witać
Niebo na wschodzie robi się niebieskie, z krzaków zaczynaj± wypływać łyski i perkozy. Nie widz± nas i płyn± całkiem blisko. To dobrze, widać za plecami mamy wał lub jak±¶ inn± osłonę. Nie możemy jeszcze zarzucać zestawu, bo spławików i tak nie będzie widać.
O dziwo, po plecach zaczynaj± przebiegać dreszcze – czyżby ochłodzenie? No tak, zbyt wczesna porcja adrenaliny spowodowała, że organizm teraz zaczyna cierpieć. Woda zaczyna żyć. Znad tafli dobiegaj± odgłosy plusków. Dawno odpłynęły b±ble po zanęceniu, a tu pojawiaj± się nowe. Co tak skacze? Liny?
Próbny wyrzut zestawu - oby nie z przynęt±. Spławik raz jest widoczny, raz nie - to małe chmurki pary przelatuj± nad wod±. Oj, trzeba jeszcze poczekać. Na dodatek zbyt mała widoczno¶ć powoduje, że spławik mieni się w oczach i nawet widzimy co jaki¶ czas branie. To wszystko zmyłka. W takich warunkach, gdyby na haku był robaczek, łatwo o bł±d w czasie zacięcia. Gdy ryba dostanie hakiem w pysk i zwieje, na mojej wodzie oznacza to koniec wędkowania. Poczekajmy zatem jeszcze trochę.
Mija kolejne 10 minut i już widoczno¶ć wyraĽnie się poprawiła. Na hak z prawej zakładamy 4 białe robaczki. Po zarzuceniu starannie zatapiamy żyłkę. Na lewy zestaw zakładamy 3 czerwone robaczki, przebijaj±c je raz na ¶rodku w zgrubieniu i dodajemy najmniejszego białego, żeby robaczki nie zsunęły się z haka. Uwaga - wędkujemy już na siedz±co.
Pięć minut wpatrywania się w spławik. Oczy zaczynaj± nam opadać razem z głow±. Senno¶ć. No tak, przecież cał± noc przekoziołkowali¶my w łóżku, zamiast smacznie spać. Wystarczy, że teraz przegapimy branie i rybka się ukłuje naszym hakiem. To oznacza, że nasze wysiłki poszły na marne.
Wreszcie, na białego robaczka, spławik powoli wychodzi do góry. Daje lekki skos i zaczyna stopniowo znikać gdzie¶ w prawo. Delikatne zacięcie, jest. Ryba lekko przytrzymuje zestaw i powoli daje się podci±gać. Raz i dwa, i już na brzegu. Sięgamy po mokr± szmatę i nakrywamy ni± rybę. Przez szmatkę, bez pryskania, ryba spokojnie daje się wyj±ć. Odkładamy wędzisko na podpórki rezerwowe, odhaczamy pierwszego ładnego karasia. Pysk karasia kierujemy w szparkę wieka wiaderka i wciskamy go do ¶rodka. Z mokrej szmatki kara¶ bez problemu przedostaje się do wiadra, a nasze ręce – czy¶ciutkie.
Na wodzie nie było słychać plusku ryby i s±siedni wędkarze nie zauważyli, że co¶ już się dzieje.
Cierpliwo¶ć popłaca - fot. Marek_b
Zaczyna się prawdziwe wędkarstwo. Ryby podchodz± to na jeden, to na drugi zestaw. W końcu musimy zacz±ć łowić na jeden kij. Nie jest już możliwe obsługiwanie dwóch wędek. Fakt ten niechybnie zostanie zauważony przez s±siadów. Przyjd± popatrzeć na co i jak. Pow±chać zanętę. ”No, ale teraz wczesna wiosna... Pan wrzucił zanętę? Oj, straszny bł±d. To dlatego Pan nic nie łowi. Proszę popatrzeć, czy u mnie widać gdzie¶ zanętę?”
Zanim jednak to się stanie, przelewamy zawarto¶ć wiaderka z rybami do siatki. Wkrotce "zapach strachu" ryb z siatki przedostanie się na łowisko. Ryby panicznie uciekn±. Przestanie brać. N wędkarzy, którzy będ± chcieli zaj±ć nasz± miejscówkę, to dobry sposób. Skoro ryby i tu nie bior±? Widać brały tylko rano.
Nie martwimy się tym, że lin nie podszedł. Jest sporo karasia i to dużego. Następne 5 dni nęcimy tak, jak dotychczas. Robimy jednak mał± znacz±c± zmianę. Cał± zanętę barwimy na kolor dna. Z reguły jest to ciemne podłoże i doskonałym wyj¶ciem jest dodanie ziemi ogrodniczej kupionej w kwiaciarni. Ta, bardziej torfowa, barwi lepiej.
Old_rysiu