Old_rysiu napisał
Jak pisze pan Wolf Rüdiger Kremkus, s± wędkarze, którzy specjalizuj± się w połowie ryb takich jak karp, leszcz, sum i wiele innych, ale nic nie słychać o specjalistach poławiaj±cych liny. Dlaczego? Tym artykułem postaram się odpowiedzieć na to pytanie...
Ten, który po¶wiecił trochę czasu na przechytrzenie lina, dobrze wie, że to wła¶nie on jest zwykle przez niego przechytrzony. Kiedy już się wydaje, że mamy na niego sposób, nagle okazuje się, że on nie działa i liny gdzie¶ prysły, albo patrz± na nas z g±szczu podwodnej ro¶linno¶ci i ¶miej± się...
Ryba ta intrygowała mnie od dawna. Już wiele lat temu starałem się zrozumieć reguły żerowania tych silnych i zawsze zdrowiutkich ryb. Najpierw robiłem notatki o miejscach ich występowania i połowów, rodzajach zanęty, przynęty, temperaturze powietrza, wody, jej głęboko¶ci, godzin wędkowania itp. Zbierałem tylko wiarygodne informacje o łowieniu linów, ale zawsze dotycz±ce jednego akwenu. Te wszystkie dane dały mi obraz linowych zwyczajów, pobierania przez nie pokarmu, miejsc ich przebywania, ale jak się okazało, nie w stu procentach.
Liny lubi± przebywać w miejscach tuż obok karasi. Nie boj± się grubych żyłek, chociaż też nie zawsze. Jedno jest dla mnie pewne odno¶nie dużych linów - boj± się jasnych
zanęt, ruchów wędkarzy przy brzegu i zbyt topornych spławików. Chętnie buszuj± w ciemnej zanęcie, gdzie wyczuwalny jest zapach kozieradki, niezależnie od pory roku (z wyj±tkiem zimy, ale i tak wtedy ryb nie łowię).
Gdy w zanętę wchodzi lin, kara¶ ustępuje mu miejsca i robi się chwila ciszy. Po tej ciszy widać, że to "pan" lin wszedł w łowisko. Nasze wody nie s± zbyt przejrzyste. Zwykle dobra widoczno¶ć w wodzie ma zasięg do 40 cm. Nawet w płytkim miejscu nie ma możliwo¶ci zaobserwowania co się dzieje pod wod±.
„Lin uwielbia kapelony” - fot. Rafkow
Pewnego razu pojechałem do Drawna. Tam, wraz z moim koleg±, przebywaj±c na starych połamanych wędkarskich pomostach, obserwowali¶my przez polaroidy pływaj±ce ryby w czystej jak kryształ wodzie jeziora Karpino (o ile tę nazwę dobrze zapamiętałem). Dno jeziora było poro¶nięte w 80% moczark± kanadyjsk± na wysoko¶ć 50 - 60cm. Nad moczark±, aż do powierzchni wody była wolna od ro¶linno¶ci toń o wysoko¶ci 1 m. Pod naszymi stanowiskami obserwacyjnymi widać było wolne od ro¶linno¶ci, piaszczyste łachy o ¶rednicy około 1 - 1,5 m. Zdarzały się też i trochę większe. Przyjemnie było popatrzeć jak stada okoni utrzymywały kr±g narybku w zbitej masie, od czasu do czasu go atakuj±c.
Na jednym ze stanowisk siedział starszy wędkarz. Jego niezbyt ciekawy sprzęt wyraĽnie ¶wiadczył, że to "miejscowy". Po krótkiej ale przyjaznej rozmowie, pozwolił mi zajrzeć do wody. Delikatnie go omin±łem po pochylonej konstrukcji pomostu i zobaczyłem dno. Kr±g piasku, dookoła moczarka. Na dnie nie widać było zanęty. Zapytałem o ni±. Wędkarz był zdziwiony. Stwierdził, że sypn±ł jej sporo, a brań jeszcze nie było. Zerkn±łem na zanętę. Nic ciekawego. Tania gotowizna z dodatkiem moczonego chleba. Pozwolił mi zanęcić.
Po wrzuceniu jej w postaci sporej kuli, znad moczarki wyskoczyło stado niezłych uklei, i zanim zanęta zd±żyła opa¶ć, już jej nie było! Odjęło mi mowę. Kiedy powiedziałem co się stało, wędkarz, który przecież nie miał polaroidow, patrzył na mnie już nie tak ufnie uważaj±c zapewne, że zmy¶lam. Dopiero gar¶ć kukurydzy konserwowej i dwie kule zanęty doprowadziły 4 ziarnka na dno. Z dna ukleja nie zbierała i wyniosła się tak szybko jak przypłynęła.
My¶lałem, że to porażka i nic tu nie podejdzie. W tej samej sekundzie zauważyłem, jak z g±szczu moczarki, tuż przy dnie, wy¶liznęło się okr±glutkie, wydłużone rybie cielsko. Lin! Do ziarenek miał nie po drodze, przesuwał się wolniutko. Sam nie wiem jak się to stało, że w mojej ręce znalazł się kij tamtego wędkarza. On nie protestował zupełnie, nie wiedział co się stało. W po¶piechu założyłem dwa ziarna kukurydzy i... pod nos linowi.
„Lin w pełnej krasie” - fot. Marek_b
Przynęta opadła lekko z prawej strony jego głowy. Nagły skręt po kukurydzę. Lin staje pionowo głow± w dół nad moja kukurydz±. Nie widzę kukurydzy, bo on mi j± zasłania i ci±gle stoi nie ruszaj±c się. Nie wiem czy patrzeć na spławik czy na lina. Oczy
lataj± od spławika do dna, jednak wszystko stoi nieruchomo i ani drgnie! Co jest? Instynktownie ostro zacinam. Siedzi! Imponuj±cy hol na pomo¶cie i dopiero teraz widać zdziwienie gapiów.
Ryba jednak szybko słabnie, co jest niew±tpliwie zasług± topornego zestawu. Kolega umiejętnie wprowadził j± do podbieraka. Wszyscy pospiesznie opuszczamy pomost i na trawie ogl±damy zdobycz. Piękny lin, całe 58 cm, kolory jak u Jacka Brodowskiego na rysunku. Gdzie haczyk? Głęboko w przełyku. Gdyby wtedy było mi dane patrzeć na spławik, to widoczny byłby moment wyplucia haczyka! A może po prostu nic?
Min±ł rok. Jestem na "moim" stawie. Ładnie bior± duże karasie. Nagle cisza, koniec brań. Po 5. minutach wyjmuję zestaw i stwierdzam brak czerwonych robaków. Uzupełniam haczyk now± porcj±. Cisza. Mija 5 minut, ponownie wyjmuję, patrzę - znów nie ma robaków! Co jest? Trzecia próba! Tylko 2. minuty i mimo, że nic się nie dzieje - zacinam!
Czy muszę to opisywać? Po 15. minutowym holu mam lina! 64 centymetry...
Old_rysiu
Redagował Sazan