BartekZ napisał
Na pocz±tku miałem jechać na s±siednie jezioro Marszewo, ale kumpel nie dotarł, więc zostałem przy Pieńkowie... Jak się póĽniej okazało, była to ¶wietna decyzja.
Dzień wcze¶niej przygotowałem sprzęt (spakowałem wędki - feeder oraz spinning na wypadek zerowych brań na spławik) i polazłem spać.
W nocy pogoda była nie za ciekawa. Dopiero nad ranem troszeczkę się przeja¶niło, a jedynym plusem był słaby wiatr. Około godziny 4 byłem na swoim ulubionym stanowisku, nazywam je "miejsców± nr 2". Po prawej stronie pomostu leży zwalone drzewo - głęboko¶ć w tym miejscu wynosi max 2 m i jest to jedno z najgłębszych miejsc na jeziorze. Po lewej za¶ jest "kawałek" czystszej wody, bez żadnych gałęzi ani krzaków.
Po rozpakowaniu rozrobiłem zanętę (Dragon karp/lin + pocięte rosówki + białe robaki), kilka kulek wrzuciłem jakie¶ 0,5 m od czubka zwalonego drzewa. Po chwili (1 h?) woda w tym miejscu zaczęła się gotować, a więc nie było chwili do stracenia - na pierwszy ogień poszedł kawałek rosówki jaki¶ metr pod wodę.
Przez 40 minut złapałem kilka płotek, okonków i jedn± ukleję. Postanowiłem zmienić przynętę - tym razem około 1,5 - 1,9 m pod wod± wisiał pęczek białych robaczków.
Na brania nie musiałem długo czekać. Na pocz±tku skusił się 15 cm okoń, póĽniej płoteczka, aż w końcu uderzył lin. Hol nie trwał długo, bo ryba była dzidziusiem - koniec płetwy na miarce leżał na 28 cm.
Przez kolejn± godzinę płotki i okonie próbowały wyprowadzić mnie z równowagi, aby tego było mało stado kaczek postanowiło potowarzyszyć mojemu spławikowi i zacumowało swoje kacze pupy przy drzewie. Na szczę¶cie udało mi się je wypłoszyć.
Po dłuższej chwili ciszy na wodzie spławik poruszył się w praw± stronę, opadł i pojechał w stronę drzewa. Zaci±łem i poczułem do¶ć duży opór. Ryba próbowała wjechać w drzewo, gdy to jednak się jej nie udało, odjechała ku ¶rodkowi. Gdy i to zawiodło, pojechała do dna i tak jeszcze przez chwilę. Ryba pokazała mi się dopiero 2 metry od pomostu. Przez cały czas my¶lałem, że ci±gnę karpia z ubiegłorocznych zarybień, więc moje zdziwienie było do¶ć spore, gdy okazało się, że jest to LIN.
W tym momencie byłem najszczę¶liwszym wędkarzem na ¶wiecie. Łowiłem regularnie sztuki powyżej 30 cm, ale ten był ogromny! Szybciutko odpi±łem zdobycz i j± zmierzyłem. Lin miał całe 40 cm i ważył około 1,4 kg. Szybko zadzwoniłem do taty, aby przyniósł szybko aparat. Zrobili¶my sesję zdjęciow±, podziękowałem linkowi i wpu¶ciłem z powrotem do wody.
Nad wod± zostałem jeszcze 2 h, ale nic szczególnego się nie wydarzyło. Mam nadzieję, że to nie ostatni lin tych rozmiarów i złapię go za rok, gdy będzie miał 45cm.
To pierwszy opis wyprawy (mam nadzieję, że nie ostatni), więc proszę o wyrozumiało¶ć.
BartekZ
Od Redakcji:
Przypominamy, że teksty nadsyłane do działu "Łowca Okazów" musz± spełniać wymogi, okre¶lone w regulaminie konkursu.
W przypadku zgłoszeń niepełnych, nie będ± one uznawane za zgłoszenie konkursowe i publikowane będ± w innych działach.