adalin napisał Prędzej bym się oparł urokom ponętnej blondynki niż kajkowym namowom na wspólne, podlodowe wędkowanie. Więc kiedy już ostatni raz jęknęła odkładana słuchawka telefonu, wiedziałem, że za kilkana¶cie godzin będę siedział na kurduplowatym zydelku, popijał gor±c± herbatkę, spogl±dał z rozczarowaniem na tyci spławik i z niedowierzaniem słuchał „bajań z sandałowego drzewa”, którymi Kajko uwielbia raczyć swoje ofiary. I wiecie co? Cieszyłem się. Nie do¶ć, że miałem spotkać kogo¶, kogo bardzo cenię i za wiedzę, i za towarzyskie uroki, to jeszcze miałem doczekać swojego „podlodowego pierwszego razu”.
Podróż minęła o tyle szybko, że zd±żyłem wyspać się do końca, wtulony w przybrudzony zagłówek poci±gowego siedzenia. Tuż przed ósm± rano gnałem już podziemnym przej¶ciem poznańskiego dworca PKP, gdy z przeciwległego końca zobaczyłem zwalistego chłopa w swoim zieloniutkim, wędkarskim przyodziewku – Kajko, bo on to był, ze zręczno¶ci± ¶lepego słonia omijał zaspanych pasażerów, szukaj±c mojej skromnej osoby. „Jedziemy do ZOO” – taka dyspozycja przywitała mnie na wielkopolskiej ziemi.
”Może być i ZOO” - pomy¶lałem, próbuj±c nad±żyć za susami Kajka, którymi połykał dworcowe schody. Trza¶nięcie drzwi, ryk samochodowego silnika i ekwilibrystyczne manewry kierownic± obudziły mnie na dobre, a stan nawierzchni poznańskich dróg - wręcz ożywił.
Wizyta w ZOO spowodowana była kilkoma sprawami. Przede wszystkim Kajko musiał mi przedstawić Sw± urocz± Anię, która akurat miał tego dnia dyżur w ZOO. Po drugie - koniecznie chciał pokazać mi pustynnego kota, załatwiaj±cego swe poranne potrzeby w przybrudzonym piasku. Po trzecie – gor±ca kawa. Po czwarte – nasza tajna broń na dzisiejsze wędkowanie – m±czniki, które, jak się póĽniej okazało, zdechły zaraz po łyknięciu kilku haustów mroĽnego, grudniowego powietrza
A gdy¶my już poparzyli sobie usta czarn± jak smoła kaw±, pogadali z rozespanymi lemurami i obejrzeli pustynnego skoczka, obrali¶my jedynie słuszny tego dnia kierunek – Bolechowo.
Jezioro Bolechowo, leż±ce na północ od Poznania, to akwen o powierzchni około 6 ha, otoczony gęstym lasem i zabagnionym brzegiem, który pozwala na dotarcie do jeziora „such± nog±” tylko w jednym miejscu. Maksymalna głęboko¶ć tego zbiornika wynosi do 5 metrów. Gospodarzem wody jest Akademia Rolnicza w Poznaniu, a amatorski połów dozwolony tylko członkom koła PZW, działaj±cego przy Akademii. Nic więc dziwnego, że przywitał nas taki oto napis:
Jak już wspomniałem, specyfik± tego jeziora jest utrudniony dostęp do całej linii brzegowej. Połów odbywa się z kładek, na które można dostać się tylko jak±¶ łódeczk±, b±dĽ pontonem. Cóż więcej? Może to, ze każdy z członków koła ma swoje, w wielkim pocie czoła zbudowane stanowisko, które wielko¶ci± przypomina werandę okazałego domku letniskowego. A wędkarskie zasiadki, krótsze niż dwunocne, kwitowane s± pogardliwym wydęciem warg przez prezesa koła. Tak, tak. Powrót na brzeg usprawiedliwia tylko duża potrzeba Jednym słowem: raj.
Po przybyciu na miejsce przejrzałem niecne zamiary Kajka. Gruby lód sprzyjał powiększaniu powierzchni posiadanych kładek. „Wiesz, na nocce to namiot mi się nie mie¶ci, a grilla przecież nie wyrzucę” - tymi słowami Kajko usprawiedliwiał się przede mn±, gdy targałem pale i wbijałem je razem z nim w zamulone dno. Zreszt±, najpierw pomogli¶my Rychowi i Zdzi¶kowi.
A gdy już wszystko było załatwione, przyst±pili¶my do wiercenia dziur.
A gdy już dziury zostały wywiercone, ja zabrałem się za łowienie, a Kajko za pozowanie.
A potem poszli¶my do Gienka, bo tam brały płotki.
Więc wrzucili¶my po biszkopcie do dziury i zaczęli¶my łowić... na chleb, nie na m±czniki.
I było tak pięknie, i sielsko, i w ogóle... Kajko okazał się bardzo go¶cinny. I inni też. I nawet niespecjalnie mi docinali, gdy w swym debiucie wyci±gałem rybkę za rybk±. Tylko jako¶ tak dziwnie się na mnie patrzyli. Prawo frajera?
Kajko też w końcu zacz±ł łowić. Zdenerwował się? No cóż, mnie cieszyło, że kamienny wzrok kajkowych kolegów nie skupiał się wył±cznie na mnie.
I tak mijały nam godziny... Piękne to podlodowe wędkowanie. Ciche, spokojne i wcale nie takie zimne. Obeszło się nawet bez cedzaczków do wybierania lodu. Szkoda tylko, że zimowe dni s± takie krótkie, a rozkłady jazdy bezlito¶nie jednoznaczne. Pożegnali¶my Bolechowo w dobrych humorach. Kajko ucieszony wizj± pysznej kolacji, ja – weekendowym zaproszeniem na otwarcie sezonu. Ale to dopiero w maju, niestety...
adalin
|