Szczupak dość często powtarza atak na przynętę, jeżeli przy pierwszym, nieudanym nie skaleczył się. Czasami nawet i to nie jest dla niego przeszkodą.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 582
Zalogowani 0
Wszyscy 582
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: Bo na mnie bliskość
morza tak wpływa
:hihi ...(501533) Apr 28, @ 11:30:49
dzas: widocznie emeryci z
mojego otoczenia są
jacyś zużyci, nie to
co K ...(501533) Apr 26, @ 18:57:18
krzysztofCz: Kamil... bo Dżąsik nie
wie co emeryci lubią
najbardziej (i mogą ...(501533) Apr 26, @ 16:41:35
Tiur:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(501533) Apr 26, @ 00:02:06
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(501533) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(501533) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(501533) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(501533) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(501533) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(501533) Apr 03, @ 10:34:12
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1) przez gismo dnia 04-08-2006 o godz. 02:39:43 | Zastanawia mnie kwestia tego nieszczęsnego dziadostwa, które nazywasz rybostanem :) Na pewno są w Europie kraje, gdzie ryb jest więcej. Nigdy tam nie byłem :) ale... kiedyś widziałem filmik z jednego ze zlotów PW, po którym zacząłem się drapać w głowę. Na filmie tym Kajko snuł zabawny i bardzo mądry monolog. Była między innymi anegdotka o odłowach kontrolnych w Pile albo Bydgoszczy. W centrum miasta pełno wędkarzy, którzy bezradnie usiłują złowić jakąś rybę. Ekipa ichtiologów wchodzi ze sprzętem do wody i w krótkim czasie odławia całe kosze lipieni. Przypatrujących się temu wędkarzy zatkało – „Panie, skąd te lipienie?”. Wszędzie pełno lipienia, a wędkarze nie mogą złowić ani jednego. I przez to narzekają na rybostan.
Miałem już tak w życiu nie raz – martwa, okrzyknięta za bezrybną, skłusowana woda. Jadę kilka razy połowić – faktycznie, mizerne brania i mizerne rybki, albo po prostu nie umiem łowić. Pustostan. Ale od jakiegoś czasu trochę bardziej się przykładam do wędkarstwa. Gdy mam jechać za leszczem, karpiem, linem, czy jakimkolwiek innym białorybem, jeżdżę rowerkiem i nęcę chociaż ze dwa dni (chyba, że woda leży zbyt daleko). I nagle okazuje się, że woda wcale pusta nie jest, a średnia waga tutejszych ryb jest kilkakrotnie większa niż sądziłem. Nie są to oczywiście tylko moje doświadczenia. O takich odkryciach słychać bardzo często chociażby i na czacie, gdzie swoimi osiągnięciami dzielą się nasi koledzy. W przekonaniu o tym, że nasze polskie wody wcale nie są pustostanem, umacniają mnie wykłady z historii, jakich często udzielają nam nieco starsi wędkarzy czający się na pomoście ze spławikiem i pudełkiem robaków. Jakie oni kiedyś ryby łowili! Pozazdrościć. Dobrze, popatrzmy, jakiej techniki najczęściej używają. Spławik 5 – 7 gram bulwiasty (bo lepiej widać), przynęta zawieszona gdzieś w połowie głębokości wody (bo szkoda czasu na sondowanie dna i ustawianie głębokości), zanęta uniwersalna (paczka musi starczyć na cały tydzień). No i opowiadają, jak to kiedyś było z naszymi rybami. Widuje się też czasem spinningistów, którzy obchodzą nierzadko trzy razy całe szczupakowe jezioro dookoła ściągając tonące przynęty zaraz po wpadnięciu do wody mimo, że głębokość jeziora to 4 – 8 metrów. A zapytani o efekty biczowania wody zdradzają swoje marzenia o tym, by połowić w Szwecji. Może i bywało kiedyś lepiej – nie wiem, młody jestem. Ale patrzę też na postać mojego dziadka – wspomina swoje okazy z młodych lat – tylko, że piękne wspomnienia sprzed lat dziurawią komentarze siedzącej obok babci, która nieco inaczej pamięta owe „okazy” :)
Naprawdę nie wiem, jak to jest w innych krajach (nie licząc Mekk, do których ciągną wędkarze z całego świata, a o których fenomenalnym rybostanie wiedzą wszyscy), ale z naszym rybostanem chyba naprawdę nie jest najgorzej. Można się o tym łatwo przekonać nęcąc cierpliwie ulubione miejsca. Ale mówię szczerze, że choć łowię ryby chyba 13lat, to przekonanie o tym, że w moich okolicznych wodach coś jednak pływa mam od bardzo niedawna – konkretniej od chwili, kiedy zrobiłem prawko i mogłem wreszcie zacząć nęcić, a przede wszystkim częściej jechać na ryby (czyli od czterech lat). Przyznam się, że dopiero wówczas złowiłem pierwszego wymiarowego leszcza na tutejszych wodach (tylko, że na domiar złego wymiar już został zniesiony :) ). Także to naprawdę, tak jak napisał wyżej Sigi, sprawa poświęconego czasu i przyłożenia się do sprawy.
Myślę, że kwestia drapieżnika ma się podobnie. Wędkarze marudzą na jego zanikanie i karłowacenie, podczas, gdy tacy łowcy, jak Esox, Torque, Wykrzyknik, Kierownik i wielu innych niemal co wyjazd podhaczą niejednego uczciwego bolenia, garbusa, kaczodzioba czy smoka. Gdybym teraz jeździł za okoniem najpewniej marudziłbym, że kłusownicy wyłowili wszystkie garbusy z jezior, bo najpewniej nie złowiłbym nic powyżej 30cm. Ale jeździłem na wiosnę, kiedy o kilogramowego okonia było naprawdę łatwo i sporo ich o dziwo nałowiłem (oczywiście nie brały na całym jeziorze, tylko w kilku punktach strategicznych, ale brały – a ich złowienie nie było też kwestią ani jakiś wielkich umiejętności, ani nawet szczęścia, ale po prostu trafienia w porę, kiedy żerują i wybrania odpowiedniego miejsca). Myślę, że naprawdę z naszymi rybami nie jest najgorzej. Po prostu trzeba jeździć za danym gatunkiem wtedy, kiedy bierze najlepiej – np. na wiosnę za okoniem, płocią, latem np. za wzdręgą, linem, a na jesień za karpiem lub szczupakiem. Nastawienie się na jeden tylko gatunek i jego łowienie przez cały rok okaże się najpewniej nietrafionym pomysłem, po którym przyjdzie już tylko narzekać na bezrybność naszych wód. Z resztą to nie tylko kwestia pory roku. Niedawno na PW padł znany wszystkim okaz przepięknej brzany. Wykrzyknik od razu to wykorzystał :) ruszył na brzany i złowił :) Ciekawe, czy gdyby każdy z nas wykorzystał tę sytuację, nagle nie okazałoby się, że brzany oszalały, a nasze rzeki to chwilowe brzanowisko Europy :) Na koniec jeszcze miałbym taką kwestię - nasze polskie wody są permenentnie nękane przez kłusowników i słabo zarybiane - to wciąż przewijający się przez forum problem. Czy dawniej (w czasach, kiedy było lepiej) wody te były zarybiane? Czy wówczas kłusowników nie było? Było mniej wędkarzy - to na pewno. Jakie jest Wasze zdanie? Jakie jest zdanie naszych wędkarskich emigrantów, którzy chyba najwięcej i najobiektywniej mogą napisać? |
] |
|
|