Old_rysiu napisał
Wszędzie wędkarz znajdzie swoje ulubione łowisko. Czy to jeziora, rzeki, sadzawki, stawy, zatopiska, kanały, zbiorniki zalewowe czy wielkie przestrzenie morskich wód, wszędzie pływaj± ryby, które można złowić. Wybieramy zawsze to najlepsze miejsce. Niewiele jest w naszym kraju wspaniałych łowisk.
Łowisko wspaniałe - co to jest?
Dla jednego błoga cisza nad wod± w miejscu zwanym 'koniec ¶wiata'. Dla innego mnogo¶ć ryb, które ci±gle melduj± się na naszym kiju, próbuj±c zniszczyć nam nasz największy skarb - sprzęt wędkarski. Jeszcze dla innego odskocznia w miejsce, gdzie można podziwiać życie przyrody. To wła¶nie ryby nauczyły nas wędkarzy jak zachować się na łowisku. One otworzyły nam oczy na widok podwodnego życia flory i fauny. To wędkarz ogl±da życie ptaków, zwierz±t owadów, płazów i gadów. Wszystko to nazywamy wędkarstwem, bo obok nas jest wędka. Mimo wszystko najważniejsze dla wędkarza, to łowienie. Można łowić i nic nie złowić. Pech? Zły dobór sprzętu czy przynęty? Nieodpowiednia pora połowu? Brak ryb w łowisku? Nieodpowiednie zachowanie się nad wod±? To wszystko może być przyczyn± nieudanego połowu. Zawsze jednak jeste¶my pewni, że nie popełnili¶my błędu a winny za brak ryb jest gospodarz wody.
Wspaniałe Łowisko- Koniec ¦wiata
Cę¶ć pierwsza
Nie podam Wam nazwy, bo po co? Miejscowi ludzie opowiadali, że w tamtym jeziorze pływaj± ryby, które maja swastykę na ogonie. Ci którzy to opowiadali, nie łowili tam. Ci którzy o tym słuchali, pędzili z wędkami jak tylko im czas na to pozwalał. Łowisko było przecudnej urody. Jezioro z lini± brzegow± pozawijan± jak meandry rzeki Biebrzy z brzegami wysokimi, gdzie od samej linii brzegowej schodziła ciemna szmaragdowa głębia. Zaraz po niej wypłycenia z półwyspami mocno poro¶niętymi trzcin±, a na samych ich końcówkach skrzył się ciemnozielony ajer. Za półwyspem rozległa plaża piaszczysta, cicha nawet w okresie lata, bo k±pieliska tak ładne były bliżej wioski.
Zim±, jezioro pokryte biał± szat± wygl±dało jak wielka polana z wszystkich stron osłonięta lasem. Na ¶niegu tylko trop sarny, dzika i zaj±czka. Ludzka stopa rzadko tu zostawiała swój ¶lad. Wiosn± było ¶licznie. Z jeziora wychodziły młode li¶cie trzcin i tataraku. Wygl±dały imponuj±co po¶ród zeszłorocznych siwych i żółtych suszków, które z czasem gdzie¶ znikały w¶ród coraz większego kobierca zieleni. Wiosna to czas prawdy. Teraz można zobaczyć co żyje w tej pięknej wodzie. W¶ród ¶wieżej zieleni trzcin majestatycznie przepływaj± ogromne liny szykuj±ce się do tarła. Niestety po tarle gdzie¶ znikaj± i zobaczyć je można za rok. Na płyciznach w krystalicznej wodzie widać przesuwaj±ce się patyczki. To chru¶cik zwany tutaj kłódk±, doskonała przynęta na płocie, okonie, karasie i liny. Trzcinowiska tutaj szybko zamieniaj± się w mieszkanie dla ryb i ptactwa. Przybrzeżny pas, wiosn± tętni życiem. Im bliżej lata, tym dalej od brzegu przeprowadzaj± się mieszkańcy zarówno ci nadwodni jak i podwodni.
Lato, to już wielki akwen, gdzie wszędzie co¶ się dzieje. Łyski, perkozy, czy różnego kalibru kaczki pływaj± po całym jeziorze. Widuje się tutaj i bielika, i rybołowa. Teraz brzegi jeziora to oaza spokoju i ciszy. Tak pozostanie do następnej wiosny. Jesień, to najbardziej malowniczy czas tego miejsca. Mieszane lasy teraz rzucaj± barwami tęczy. Ryby staja się coraz agresywniejsze, bo nadchodzi czas sjesty. To ostatni dzwonek, aby nasycić się do woli i odłożyć zapasy w formie tłuszczu. To czas, kiedy najbardziej lubiłem odwiedzać te tereny. Mordercza i daleka droga na to łowisko opłacała się. Wystarczyło zabrać wędkę i słoik z kompostówkami. To najlepszy czas, aby nacieszyć się wykładaj±cym się na lustro wody spławikiem z gęsiego pióra.
Leszcze tutaj były ogromne. Najlepiej żerowały póĽn± jesieni±. Daleko nie trzeba było rzucać. Ważne aby było około trzy metry głęboko¶ci i żywe robaki. Były też dni kiedy ryba nie chciała brać. Podobno księżyc był nie w tej co trzeba kwarcie. Nigdy tego nie sprawdzałem. Nie było ryb, były grzyby. Tylko tam, w okolicach tego jeziora rosły sarniaki zwane tutaj – krowie munie i tylko w jednej czę¶ci tego lasu można je było zbierać. Był to dla mnie bardzo cenny grzyb, bo suszony był najlepsz± przypraw± do pieczonych mięs. Nie dziwiło mnie, że jezioro to było tak rzadko odwiedzane przez wędkarzy. Brak dojazdu a samym lasem trzeba było i¶ć ponad dwa kilometry. Bliżej były inne jeziora i też nie brakowało tam ryb. Krowie munie za¶ były uważane za psie grzyby. Tak nazywano grzyby niejadalne, co bardzo mnie cieszyło i nie wyprowadzałem tutejsz± ludno¶ć z błędu.
Tak, to było wspaniałe łowisko. Można go było nazwać – ‘’koniec ¶wiata’’.
cdn.
Old_rysiu