jarekk napisał
Nie jest to jaki¶ rekordowy okaz. Można powiedzieć, że całkiem przeciętny. Długo będę jednak pamiętał tę rybę i okoliczno¶ci jej złowienia. Przekonałem się, że mimo wielu lat wędkowania, nadal można być zupełnie zaskoczonym wydarzeniami nad wod±. I co najważniejsze: zaskoczonym pozytywnie.
Wracali¶my tego dnia ze służbowego wyjazdu do ¦winouj¶cia. Kilka godzin jazdy, lekka nuda i gadanie o byle czym dla zabicia czasu. Po przej¶ciu dyżurnych, męskich tematów, zahaczyli¶my oczywi¶cie o wędkarstwo. Znajomy nie wędkował, ale sprawiał wrażenie zainteresowanego, więc rozkręciłem się na dobre.
Opowiadałem o boleniu. Jak wspaniała to ryba, jak wymagaj±ca i czujna, jak wspaniale żeruje i jak trudno j± podej¶ć. Jak długo czekałem zanim udało się go zrozumieć i złowić pierwszego, jak trudno dobrać przynętę, by zaspokoić boleniowe kaprysy i jak potrafi drwić z wędkarza, chlapi±c się tuż obok przynęty, gdy poprzedniego dnia walił w ni± jak oszalały. Znajomy słuchał z nieudawanym zainteresowaniem. Nie s±dził wcze¶niej, że ryby potrafi± być tak trudne do złowienia, niemal nieosi±galne.
Wtedy wpadłem na ten pomysł. Zaraz mieli¶my przekraczać Odrę w okolicach Zielonej Góry, a zamierzali¶my przecież zrobić krótk± przerwę. Zjechałem z głównej i po kilku kilometrach byli¶my w miejscowo¶ci Pomorsko. Pomy¶lałem, że na pewno tutaj odpoczniemy, a przy odrobinie szczę¶cia może zobaczymy boleniowe chlapnięcie.
Byli¶my może w połowie główki, gdy w warkoczu potężnie uderzyło. Kolega aż siadł, a ja na czworaka starałem się zbliżyć do samego szczytu. Na wędce zapiętego miałem bardzo małego, srebrnego woblera własnego wyrobu. Delikatnie podrzuciłem pod warkocz i zaraz odsun±łem. Rzut był zbyt krótki. Zanim jednak wyj±łem woblera z wody stało się co¶ nieoczekiwanego. Tuż przy kamieniach gwałtowne branie i przepiękny odjazd na krótkiej żyłce. Niestety, na zbyt krótkiej. Wobler ze ¶wistem wyskoczył z wody, a ja zesztywniałem, nie mog±c uwierzyć co się stało. Pierwszy rzut i natychmiast branie, a ryba naprawdę wielka! Nie mogłem poj±ć jak to możliwe, że tydzień wcze¶niej spędziłem dwa dni nad Odr±, wędkuj±c bite osiemna¶cie godzin i nawet nie miałem kontaktu.
Po kilkunastu sekundach doszedłem do siebie. Wiem, że nie ma sensu rzucanie w tym samym miejscu po stracie bolenia, drugi raz nie weĽmie. Nie miałem jednak nic do stracenia - za kilkana¶cie minut mieli¶my ruszać w dalsz± drogę.
Tym razem rzuciłem dobrze. Kilkana¶cie metrów poniżej główki, w warkocz. Prowadziłem wobler powoli pod pr±d, chwilami go zatrzymuj±c. Gdy zniosło go trochę w stronę spokojniejszego miejsca, woda nagle zafalowała i znowu poczułem wspaniałe uderzenie. Ryba nie była tak wielka jak poprzednia, ale na delikatnej żyłce przepięknie walczyła. Tym razem zapięta była pewnie. Wyjęta i po krótkiej sesji wróciła do wody w bardzo dobrej formie.
Wykonałem potem jeszcze ze dwa rzuty. Tym razem bez efektu. A kumpel skomentował tylko dosadnie. Poprosił, żebym jeszcze opowiedział co¶ o rybach tak bardzo trudnych do złowienia...
Jarekk