Czy wiesz, że...
W bardzo czystej morskiej wodzie promienie świetlne docierają na głębokość 1100 m, a światło księżyca w pełni rozjaśnia wodę do głębokości 600 m.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 584
 Zalogowani 0
 Wszyscy 584

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
dzas: widocznie emeryci z mojego otoczenia są jacyś zużyci, nie to co K ...(446849) Apr 26, @ 18:57:18

krzysztofCz: Kamil... bo Dżąsik nie wie co emeryci lubią najbardziej (i mogą ...(446849) Apr 26, @ 16:41:35

Tiur: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(446849) Apr 26, @ 00:02:06

dzas: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(446849) Apr 24, @ 21:24:03

mario_z: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(446849) Apr 21, @ 18:55:22

krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(446849) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(446849) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(446849) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(446849) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2262
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2042
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2156
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2292
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2124
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2181
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2088
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2132
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2493
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2318
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Ryby z piachu
Opublikował 24-09-2003 o godz. 08:15:00 Esox
Nasza publicystyka jesiotr napisał

Mało kto ma takie szczęście, że może wybrać sobie miejsce zamieszkania. Jeśli o mnie chodzi wolałbym zamieszkiwać na Kaszubach, czy też Mazurach. Gdzie nie rzucisz kamieniem - trafisz w jezioro. Ale przyszło mi żyć w Bolesławcu i zmuszony jestem cieszyć się tym, co mam. Opowiem wam, co u mnie w "wodzie piszczy". Temat dotyczył będzie... piasku. Zapytacie: a gdzie woda? Spokojnie - woda też się pojawi w tej opowieści.



Właściwie nie powinienem narzekać. Co prawda, na Dolnym Śląsku nie ma oszałamiających akwenów i można nawet powiedzieć, że jest ubogi w H2O, to jednak w mojej okolicy wodoru z tlenem nie brakuje. Bolesławiec zbudowany został nad Bobrem, który na tym odcinku oficjalnie uznawany jest za rzekę nizinną. Rzeka naniosła nieprzebrane ilości kwarcu, tworząc jedną, wielką piaskownicę. Kruszec stał się już w latach 60-tych ubiegłego wieku wielce atrakcyjnym materiałem dla firm budowlanych, które rozpoczęły jego eksploatację, dzięki czemu powstały na tych ziemiach pierwsze "dołki". Dziś w promieniu 30 kilometrów jest ich kilkadziesiąt, a w samym obrębie miasta naliczyłem ich aż 5. Od małych po całkiem spore (m. innymi: Stara Oleszna - 121 ha, Krępnica - 45 ha, Rakowice - 161 ha). Większość już nie jest eksploatowana, lecz są też miejsca, gdzie dopiero eksploatacja się rozpoczyna. Gdy zsumowałem powierzchnię tych zbiorników wyszło mi, że i w Suwałkach nie powstydziliby się tylu hektarów wody.


Wędkujący na zbiornikach zaporowych, bądź większych rzekach, widząc "pojezierze bolesławieckie" nie uwierzą, że woda może być tak czysta. Jedynie tam, gdzie powstały naturalne kąpieliska jest ona zmącona, lecz nie można powiedzieć, aby była zanieczyszczona. Niechlubnym wyjątkiem jest jedynie zbiornik, spełniający rolę miejskiego kąpieliska, gdzie tabuny Bolesławian okupują go dzień i noc. Z racji braku toalet, woda stała się "znakomitym" miejscem do załatwiania potrzeb fizjologicznych. Woda o konsystencji dobrej, wojskowej grochówki nie nadaje się raczej do wędkowania, ale za to do kąpieli jak najbardziej. Bynajmniej, jak zauważyłem, mało komu to przeszkadza. Ze wszystkich zapełnionych wodą dołów pożwirowych, kilka dzierżawionych jest przez PZW. Zarybiają. A jakże! Cysterna lub dwie małych karpi sprawiają, że działacze w poczuciu "dobrze spełnionego obowiązku" idą na piwo, a pół Bolesławca urządza sobie zawody pod hasłem: „i żywy stąd nie wyjdzie nikt”. Nim ostatnie łuski opadną, towarzycho znika i nad wodę znów powraca spokój.


Ale tych żwirowni „pod opieką” jest stosunkowo niewiele. Najczęściej są one pozostawione same sobie, a „działaczem”, który je zarybił jest sam Bóbr. Robi to za darmo i co ważne - skutecznie. Zbiornik od rzeki oddziela najczęściej zaledwie niewysoki wał, toteż powodzie, a nawet większe przybory powodują mieszanie się wód. Bywa, że rzeka „zabierze” spore ilości ryb , ale nierzadko hojną ręką rozdaje to, co zagarnęła wcześniej z np. stawów, czy spustu Pilchowic. Często daje też coś od siebie. Świadczą o tym potężne klenie i jazie, które bezczelnie pływają pod powierzchnią. A po sławetnej powodzi w 1997 mój znajomy - ku swemu zdziwieniu - zamiast jakiego leszcza, wyjął ....brzanę (zbiornik Podkowa).

Gdy się przeprowadziłem z Lubania do Bolesławca, próbowałem wśród tubylców zasięgnąć języka. Najczęściej padało: „Panie, tu każda ryba jest”. W ogóle zauważyłem, gdy pytam się miejscowego o rybostan i bez względu na to, czy to nad morzem, czy w górach, pada sakramentalne: „każda”. Z reguły już po kilku wypadach tę „każdą” reprezentuje płoć i leszcz podparty okoniem. Jednak w bolesławieckich żwirowniach pluska się rzeczywiście wiele gatunków. Wspomniane już klenie najbardziej rzucają się w oczy podczas słonecznej pogody. Jazi, których jest trochę mniej należy się spodziewać w zbiornikach połączonych na stałe z Bobrem (np. we wsi Rakowice). Pospolitych leszczy i płoci jest pełno wszędzie. I niemal we wszystkich zbiornikach, ich rozmiary budzą u łowcy pożądanie. Na przykład w takiej jednej, trochę zapomnianej przez "rybołowów" namierzyłem niemal kilowe płocie (średnio po 35 cm). Brały przeważnie tylko w nocy. Swoimi odkryciami pochwaliłem się autochtonowi. Następnym razem skubnięć jak na lekarstwo. Zbiornik jest malutki i bardzo płytki. Jak się później dowiedziałem, drygawica zrobiła swoje. Aby nie było niedomówień poprawiono prądem, dociągniętym z koparki do żwiru. Ten, który mi to mówił, też do tego rękę przyłożył. Duma go rozpierała, gdy opowiadał, jak to fajnie tak sobie połowić. Wędka? E tam, nie będzie się babrał w robakach...


Dużych karpi i amurów nie łowię. Raz, że nie mam odpowiedniego sprzętu, dwa, że nie mam cierpliwości. Ale z tego, co wiem, wody wokół Bolesławca obfitują w okazy tych ryb warte już fotki. Świadczyć o tym może fakt, iż każdego lata zjeżdża się tutaj kilka ekip karpiarzy z Lubuskiego. Pod Zieloną Górą wszelakich jezior dostatek, a oni tarabanią się tutaj. Łażąc ze spinningiem kilka razy widziałem, jak siłują się z jakimś „podkładem kolejowym”. Te, które uda się wyholować ładują do wora. Nie, nie w łeb i do wora, ale delikatnie, do karpiowego worka. Rano, przy lepszym świetle robią kilka zdjęć i puszczają zdobycz z powrotem. Najbardziej znane karpiowiska to: zbiorniki Wizów i kilka we wsi Kozłów.

Dla kogo karp czy amur to za niska szarża, stawia denkę z żywcem. Na radziecką wędę nawija plecionkę z drutu do zbrojeń mostów. Na końcu wiąże kotwicę, wykutą przez ostatniego w mieście kowala. Na haki nadziewa kilowego leszcza. Przywiązuje się do drzewa, grubego co najmniej na łokieć i ... czeka. Bywa, że się nie doczeka, ale jak już coś posmakuje tej przynęty, to liście sypią się z drzewa. Było już kilka zgłoszeń sumów z Wizowa. Największy, którego widziałem miał ponad 40 kilogramów. Może to tylko plotka, ale słyszałem, że władze PZW chciały jednego takiego odstrzelić. Trzebił ryby niemiłosiernie (moja wersja jest taka, że kłuł w oczy paru działaczy). Wynajęto nurków z kuszami. Zbiornik nie taki duży, poza tym każdy wiedział, gdzie jest bestii gawra (czyli najgłębszy dół w żwirowni). Nurkowie zeszli i ... jak szybko zeszli, tak szybko wrócili. Podobno świadkowie relacjonują ich tłumaczenie tak: „Macie tu tę kasę, sami se na niego polujcie! My jesteśmy jeszcze młodzi. Mamy żony i dzieci.”. Na ile jest to prawdą - nie wiem. Wiem jednak, że bestia ma się dobrze. Czasami tylko wzbudzi niepokój, sennie zapatrzonych w spławiki wędkarzy: „O, o widziałeś Józek. Jaki ogon! Jedzenia na miesiąc!”. Powoli ludziska się do niego przyzwyczajają. Taki lokalny potworek z Loch Ness. Mało kto nastawia się, by go złowić. Może ma z 50, może 60 kilo. Sęk w tym, że Wizów nafaszerowany jest podwodnym złomem. Cwana rybka wie, gdzie jej ratunek. Poza tym, mało komu się chce. Trzeba czekać nie wiadomo ile na branie, a tu pod bokiem szczupak gania.

Tak więc i na takie zestawy najczęściej jest zacinany. Jeden ze znajomych woził się z nim ponad godzinę. Choć liczył na cud, to jednak od samego początku wiedział, że źle się to skończy. I się skończyło - typowa szczupakówka z 0,30, po kilku przeczołganiach żyłki na żwirze, zmęczyła się na tyle, by przy lekkim odbiciu ryby zerwać umowę o współpracy. No dobra, ale nie samym sumem człowiek żyje. Ci co nie lubią babrać się w zanętach i żywcach, a "ino majtać żelastwem lub silikonem", także nie będą zawiedzeni.


Przez krzaki przeciska się człek. Węda w ręce. Solidna. Żyła gruba jak postronek. Półmetrowy przypon z wolframu. Blacha dyndająca na końcu to niebezpieczne narzędzie. Nie daj Bóg oberwać nią w głowę. Mija się z drugim wędkarzem. Z pogardą patrzy na jego witkę. Kijaszek z mikrą cienką, wklejaną szczytówką. Żyłeczka, że jej nawet nie widać. Jakieś galaretowate ciało na końcu. To chyba ta.....no... guma!

Obaj tu połowią: szczupaka sporawo, szczególnie w maju ich pełno. Z kolei gumiarze też nie zaznają tu nudy. Sandacze, choć nie są okazami, to nadrabiają ilością. Okoni też pokaźna ilość z tym, że "pasiaki" rozmiary mają już zdecydowanie medalowe. Ale zaznaczam, że nie jest tak, iż przyłazimy nad wodę, rozkładamy sprzęt, majtamy gumą i już czujemy miły duszy ciężar ryby. Jak wszędzie i tutaj trzeba znać wodę, miejsca, zalane drzewa i górki podwodne. Tam i owszem, trafić można na warte grzechu rybki, ale bywa i tak, że ręka odpada od śmigania wabikiem i ni nawet skubnie. Ale zrażać się nie należy. W zamierzchłych czasach zapaliłem się do sandaczy (tak ładnie o nich pisali w wędkarskich czasopismach), że postanowiłem i ja. Minął rok (tak, tak rok), zanim złowiłem swojego pierwszego. Uczyłem się na własnych błędach, bo nie było nikogo, kto by łowił tam sandacze na silikon (w każdym razie nikogo takiego nie znałem). Zerwałem setki gum. W końcu upór się opłacił. Gdy złowiłem pierwszego - worek się rozwiązał. Dziś rzadko się zdarza, abym nie miał choćby brania. Jak mówiłem, nie są to kolosy. Po prostu późno Bóbr (czy też "coś innego", bo nie PZW) zarybił nimi żwirownie. Tych większych szukam na zaporówkach.


Węgorza nie jest za dużo, ale ponoć jego rozmiary budzą szacunek. W zimnych, jesiennych miesiącach łowiąc na martwą rybkę, czy inne robaki może nas spotkać niespodzianka w postaci marmurkowego „dorsza”. Co prawda populacja miętusa nie jest tutaj wielka, ale gdy się go złowi, to oko cieszy, jak mało co.

Teraz trochę praktycznych rad. Bolesławiec to średniej wielkości miasto (ma 50 tys. mieszkańców) z dość dobrym zapleczem sypialno-barowym. Nawet tanie noclegi są w hotelu MOSiR na tzw. „basenach” (zaraz przy Bobrze) - bodaj 35 zł za dzień. Na żwirowniach będących w dzierżawie PZW można łowić posiadając wykupioną opłatę krajową. Wyjątkiem jest zbiornik "Krępnica", gdzie chęć łowienia w nim trzeba zgłosić dzierżawcy, czyli lokalnemu PZW. Z tego co wiem, opłata jest symboliczna. Koło autostrady znajduje się żwirownia "Falklandy". Od niedawna nowy, prywatny dzierżawca pobiera opłatę w wys. 3 zł za dzień, ale traktuje ją raczej jako wstęp na teren ośrodka wypoczynkowego, gdyż za zabrane ryby nic się już nie płaci. Można też pożyczyć tam łódkę. I jest to jedyny zbiornik, gdzie jest szansa połowienia z łódki. Wszędzie indziej jest zakaz. Na żwirowniach, które nie są pod opieką związku łowić teoretycznie nie można, ale firmy wydobywające żwir nie robią przeszkód. Byle nie szwędać się po koparkach i innych urządzeniach zakładu. Tam też raczej nie popływamy łódką. Ochrona firmy panicznie boi się jakichkolwiek topielców, więc "kuszenie wszelkimi dostępnymi środkami" okaże się bezowocne.

Ci co brylują na jeziorach Drawska, czy innej Amazonii na widok tutejszych żwirowni pewnie tylko wzruszyliby ramionami: phiii, takie sobie dziury w piachu. Może i by mieli rację. Ale co tam, jak się nie ma, co się lubi... Z drugiej jednak strony widziałem nad zbiornikiem "Błękitka" płetwonurków z akwalungiem (pełnia lata - zero zakwitu), jak opowiadali swoje wrażenia: "Stary, jak w akwarium. Na piątym metrze naciąłem się na szczupaka, chyba miał z metr. Wiesz, że musiałem go ominąć, bo bydle z drogi zejść nie chciało!"

Tajemnice łowisk zdradzał
Daniel "jesiotr" Grygorcewicz


 
Pokrewne linki
· Więcej o Nasza publicystyka
· Napisane przez Esox


Najczęœciej czytany artykuł o Nasza publicystyka:
Ponton - część III, na wodzie


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Ryby z piachu (Wynik: 1)
przez wlodek dnia 25-09-2003 o godz. 22:40:50
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Świetnie się czytało Twój tekst!Lubię wędkować na takich wodach.Szkoda,że trochę daleko mam do Bolesławca.



Re: Ryby z piachu (Wynik: 1)
przez Kuba (kuba@wcwi.net.pl) dnia 26-09-2003 o godz. 15:48:00
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
To nawet nie jest tak daleko, ino dróg dobrych nie ma...:(



Re: Ryby z piachu (Wynik: 1)
przez jarekk dnia 27-09-2003 o godz. 00:15:10
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.grodzkie.pl
Późną wiosną, gdy pstrąg zaczyna preferować suchą, a jednocześnie gdy po kilku miesiącach wędkowania, zaczyna dawać się we znaki zmęczenie górskimi, to znak, że pora wybrać się na żwirownie :) Okoń zwabiony tarłem płoci, leszcza, uklei daje się oszukać byle gumką. I to okoń nie byle jaki. To z tego właśnie okresu pochodzą moje pasiaste rekordy. Rekordy zarówno wielkości jak i ilości złowionych okoni. Trzydzieski, trzydziestki piątki lub piętnaście sztuk w dziesięć minut, gdzie żaden nie jest mniejszy niż dwadzieścia centymetrów. Łowi się wówczas na najcieńsze żyłki (woda w żwirowni jest wyjątkowo czysta) i delikatne przynęty co wyzwala to oczywiście to dodatkowe emocje, a każdy trzydziestak wydaje się być olbrzymem :) Najpiękniejsze widoki wspominam jednak z połowy czerwca, gdy podczas nurkowania udawało się dotykać pięknych garbusków. Nie uciekały na widok człowieka, lecz groźnie stroszyły płetwy grzbietowe, gdy zbliżało się do nich rękę :) Mniejsze podchodziły zaciekawione, szukały czegoś smacznego w zmąconej wodzie. Na wodach o których piszesz uczyłem się wędkować. Potem, przez wiele lat unikałem piaszczystych dołków. Od roku, dwóch zaczynam jednak do nich wracać. Wraz z nabywaniem nowych doświadczeń odkrywam je na nowo. A na najbliższy sezon mam abitny plan dogłębnego poznania żwirownianych kleni ;)



Re: Ryby z piachu (Wynik: 1)
przez PMD (pawel_m@poczta.onet.pl) dnia 28-09-2003 o godz. 21:16:41
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Fajny tekst, zwłaszcza, że poruszasz też kwestie "około" wędkarskie. Takich mięsiarzy, jak wspominani przez ciebie niestety nie brak i w innych rejonach. Obawiam sięże rady na nich niema, trzeba czekać aż wymrą :(
Żwirownie to faktycznie nie jeziora, lecz dziśczęsto nadrabiają czystością wody, i z pewnością są znacznie bardziej wymagającymi łowiskami.
Pozdrawiam.


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.08 sekund :: Zapytania do SQL: 64