Pawcio napisał
Zgodnie z obietnic± przedstawiam krótk± relację z wyprawy na wody Zatoki Florydzkiej. Spędzili¶my tam cztery piękne, słoneczne i pełne wędkarskich wrażeń dni. Jeden z nich pozwoliłem sobie opisać.
Na wyprawę wybrali¶my się w składzie: Piotrek zwany Kub±, Darek, Tomek zwany Młodym, Piotrek II i ja, pisz±cy te słowa. W dniu, który wspominam, o godzinie 8:00 autobus zabiera nas z hotelowego parkingu i po krótkiej 15 minutowej jeĽdzie już jeste¶my w porcie Gaviota, na samym końcu półwyspu Varadero. Zarezerwowana poprzedniego dnia łódĽ z kapitanem i jego pomocnikiem już na nas czeka i po krótkiej rozmowie i załadowaniu sprzętu wypływamy.
Po półgodzinie na pełnym gazie dwóch potężnych silników Diesla zatrzymujemy się na wodzie o głęboko¶ci około 5 metrów, żeby według kapitana złapać co¶ na obiad. My za spinningi, a jego pomocnik do wody z mask±, rurk± i płetwami oraz - nazwijmy to - małym "bosaczkiem". My nic, a on po 15 minutach wyci±ga 8 potężnych langust. Nasz obiad.
Po tym pokazie kubańskiej sprawno¶ci zaczynamy wędkowanie. Pomocnik przygotowuje wędziska morskie z multiplikatorami Penna (żyłki co¶ ok. 0,8 – 0,9, a może i grubiej) oraz przynęty w postaci 35 cm "rybek".
Pomocnik dwie wędki umieszcza w burcie rufowej łodzi, a dwie w burtach bocznych na wysięgnikach i zaczyna się polowanie na duż± rybę.
Po 30 minutach trolingu pada pierwsza sztuka - barakuda - 80 cm, ok. 6 kg. Zmiana przynęty i znowu czekamy - tym razem trochę dłużej. Po godzinie podobna sztuka.
Po kolejnych trzech kwadransach mamy pierwsz± metrówkę o wadze ok. 9 kg i jak się póĽniej okazało była to największa sztuka, jak± się nam udało złapać przez cztery dni(według kapitana najlepszy okres na wędkowanie dużych okazów zaczyna się od maja). A co zostało z naszej przynęty widać na zał±czonym zdjęciu.
W południe kapitan zarz±dził przerwę i ze swoim pomocnikiem przyrz±dził wcze¶niej złapane langusty na swój domowy kubański sposób. Był rosół z langusty, sałatka z langusty i oczywi¶cie sama langusta. Hm.... powiem tylko tyle - palce lizać.
Po krótkim odpoczynku znowu zaczynamy wędkowanie, lecz tym razem na nasz sprzęt mozolnie dĽwigany z Polski (dĽwigał Młody). Po pierwszych rybach złapanych w tym dniu wiedzieli¶my, że może być dużo frajdy i wrażeń używaj±c naszego sprzętu, ale efektu finalnego(ryby na pokładzie) byli¶my już mniej pewni.
Spinningi Shimano Nexave, kołowrotki Shimano 3000 GT i 4000 GT, plecionka Berkley Fireline o wytrzymało¶ci 16 – 18 kg, woblery Rapalli 18 – 20 gramowe okazały się sprzętem dobrym do wyci±gnięcia tylko dwóch 60 cm Barakud (5 kg) i na tym się skończyło.
Po kilku odjazdach na 100 - 150 metrów (przy dobrze wyregulowanym hamulcu trwało to 8-10 sekund) i zerwaniu prawie wszystkich plecionek dali¶my sobie spokój. Natomiast na sprzęt kapitana i nasze woblery udało się nam wyci±gn±ć tego dnia jeszcze trzy ok. 5 - 6 -kilogramowe barakudy. Jak na tę porę roku i warunki atmosferyczne był to według kapitana bardzo udany wędkarsko dzień.
Następne dni były "barakudowo" podobne. Duż± frajd± okazał się jednak kubański sposób łapania mniejszych ryb różnych gatunków, których nazw niestety nie sposób było zapamiętać (niektóre z gatunków widoczne na zał±czonych zdjęciach). Dłoń, duży palec, żyłka, ciężarek, haczyk i mały filet to kubański sposób i sprzęt na fajny połów. I tak± godzinn± zabaw± zakończyli¶my ten pełen wrażeń dzień. Jeszcze tylko godzina "jazdy" i znowu jeste¶my na brzegu.
Krótko o kosztach jednego dnia: 8 godzin pływania – 250 $ za 4 osoby + 30 $ dopłata za dodatkow± osobę (wliczony obiad - wspomniane langusty), 4 butelki kubańskiego rumu, 2 kartony piwa i oczywi¶cie mały napiwek dla kapitana i jego pomocnika.
Cztery dni kubańskiego wędkowania zaspokoiły wędkarskiego bakcyla przynajmniej na najbliższe 4 miesi±ce. Ale... co ja mówię?! Przecież 1 maja już blisko...
Paweł vel Pawcio