Jotes napisał
Każdy z nas, kupując spławik za 30, czy nawet 60 zł + koszty wysyłki, ma prawo oczekiwać, że zakupiony towar jest najwyższej jakości i spełni nasze oczekiwania. Niestety, teoria i logika sobie, a praktyka sobie.
Tak niestety nie jest i należy nad tym ubolewać, że jesteśmy "dymani" za własne pieniądze i zwodzeni reklamami i niemal bajkowymi opisami produktów. Pozostaje nam więc tylko ślepa wiara, że renomowana przecież firma, nie wciśnie nam bubla. A jak to wygląda podczas użytkowania, zgodnego z przeznaczeniem?
Ponieważ czuję się zawiedziony jakością zakupionych spławików, w tym tekście "biorę na warsztat" pięciu producentów, których produkty posiadam i jestem już po wnikliwych testach i obserwacjach. I jakkolwiek zabrzmi poniższy tekst, będę miły i wyrozumiały, wyliczę wady, a gdzie się da, przedstawię własne pomysły na ewentualne rozwiązanie problemów. A będą to slidery: Traper, Rive, Gut-Mix, Dino i Cralusso.
I - Traper G13
W sklepie internetowym, cena tego spławika wynosi 25 zł, w moim mieście należy za niego zapłacić ca 30 zł.
W opisie na stronie sklepu internetowego, możemy przeczytać same pochwały. A jaka jest rzeczywistość nad wodą?
Kupiłem z tej serii slider 4+10 g i na szczęście tylko ten jeden model. Ale nie byłbym sobą, gdybym kupił tylko jedną sztukę. W sumie kupiłem trzy jednakowe. Na szczęście, bo nie miałbym już dowodu do sfotografowania i opisania w tym tekście.
Opisując wady tego spławika, należy wymienić ich aż tyle:
1. Podana gramatura ma się nijak do rzeczywistości. Podczas wyważania, okazuje się, że jeden jest niedoszacowany o ok 2 g, a drugi o ponad 2 g. Mowa o dwóch jednakowych przecież spławikach! W opisie powinno być więc 4+12g, co byłoby najbliższe prawdy!
2. Wypadające w trakcie użytkowania dociążenie własne. Podczas połowu z łodzi - z Bogiem sprawa - postawiłem bojkę w nęconym miejscu, podniosłem obie kotwice i popłynąłem po spławik, gdy samo dociążenie zostało na żyłce. Mogłem sobie więc pozwolić na solidne wklejenie. Podczas połowu z brzegu, strata!
3. Wypadające gniazdo na antenki. Wkleiłem!
4. Pękające gniazdo antenki na delikatne brania, na węglowym pręciku, powodujące utratę tej antenki. Gniazdo antenki tubowej, rozpycha tę antenkę, a pęknięta również spada i ginie.
Na powyższej fotce, wklejona na stałe antenka tubowa.
A tak wygląda teraz całość:
No dobrze, ale co powoduje pękanie tego gniazda i czy można temu jakoś zaradzić na przyszłość?
Na fotografii przedstawiam oryginalną antenkę na pręciku węglowym Traper i antenkę konkurencyjnej firmy Cralusso. Przyczyn pękania gniazda upatrywałbym w pozycjach 1 i 3, na powyższej fotografii:
1. Grubość pręcika to 1,2 mm, jego długość to 116 mm (wraz z nasadką). Jak widać jest to pokaźnej długości i sztywności dźwignia, która spada na wodę z różnych wysokości i pod różnymi kątami. Siłą rzeczy, przeciążenia działające na cienki plastik, muszą to gniazdo zniszczyć.
2. Pręcik Cralusso o grubości 1 mm i długości 81 mm (wraz z nasadką). Ta dźwignia z racji swej długości i grubości oraz większej elastyczności (mimo wszystko), nie powoduje aż takich przeciążeń, jak oryginalna. Uważam więc, że taka grubość pręcika i taka jego długość byłaby idealna.
3. Na końcówce oryginalnej antenki Traper, znajduje się przegrubienie na 2 mm. Moim zdaniem, zamiast niego, producent mógł dołożyć "ciała" do grubości ścianek gniazda. To z kolei wzmocniłoby jego wytrzymałość. Jeszcze inna możliwość i tutaj będę się posiłkował pomysłem z wagglerów Dino. W ten oryginalny otwór 2 mm włożyć odpowiedni kawałek rurki/wężyka silikonowego lub igelitowego, który wzmocniłby gniazdo, a jednocześnie amortyzował uderzenia o wodę.
4. Na zdjęciu pod tym numerem, zaznaczyłem niewymienną antenkę, co też uważam za błąd i ograniczanie innych możliwości, takich, jak na poniższym zdjęciu:
Prawda, że imponująca ilość rozwiązań, w zależności od nasłonecznienia, itp?
5. Słaba konstrukcja korpusu i moim zdaniem zbyt krótki i zbyt gruby element wklejany w korpus. Gdyby to rozwiązanie było podobne, jak w przypadku sliderów Dino, było by solidne i trwałe. Cieńszy i dłuższy fragment dociążenia wklejany w korpus, pozwoliłby na pozostawienie więcej "ciała" korpusu, z delikatnej i kruchej balsy.
Na tej fotce przedstawiam pozostałość po zapasowym sliderze Traper 4+10 g:
Po obejrzeniu pozostałości po sliderze, postanowiłem już po niego nie popłynąć. Miałem go już serdecznie dosyć.
Czy powinienem do zalet tego produktu zaliczyć trwałość lakieru? NIE, bo nikt mi łachy nie robi, że za moje pieniądze towar będzie chociaż w tym jednym miejscu, zgodny z opisem i przeznaczeniem!
II - Slidery Rive
Te spławiki urzekły mnie dokładnością wykonania, graniczącą niemal z perfekcją. Idealnie zachowana oś symetrii. Pokręcając końcówką antenki i trzymając za koniec dociążenia wstępnego, żadnych bić i odchyłek od osi symetrii. Ale na tym koniec, bo przecież nie do tego celu ma służyć, by obracać go w palcach...
Wady:
1. Do najważniejszej i dyskwalifikującej te slidery, zaliczam fatalnej jakości lakier. Już po kilku pierwszych wędkowaniach, lakier najpierw spęczniał, porobiły się pęcherze, a następnie odprysł. Oprócz tego, na całej powierzchni korpusu powstały liczne pęknięcia lakieru.
Nowe, wyglądały tak:
Po kilku wędkowaniach, tak:
Teraz, po moim lakierowaniu, tak:
Niestety, płacąc za wyroby nawet tak renomowanej firmy, nie mamy żadnej pewności, czy wydane 49 zł,
czy 59 zł
+ koszt wysyłki, to nie jest wyrzucenie pieniędzy w błoto. W moim przypadku tak właśnie się stało, zaufałem firmie, a kupiłem buble...z najwyższej półki cenowej.
Te reakcje lakieru, nie są też spowodowane złym przechowywaniem spławików, gdyż te przechowuję w wentylowanej tubie:
2. Do kolejnej wady zaliczam, mały wybór antenek (w zestawie tylko 2 szt) i zbyt grubą końcówkę pręcika węglowego, co bez odpowiedniej obróbki, uniemożliwia wykorzystanie antenek innych producentów (np Cralusso). Po odpowiednim obrobieniu tej końcówki, stworzyłem teraz nieograniczone możliwości, w zastosowaniu różnych innych antenek. Na zwykłej osełce z piaskowca, dociskając równo palcem ok 1 cm końcówki i pokręcając, zmniejszyłem średnicę na tyle, że pasują teraz wszystkie antenki Cralusso, ale i te oryginalne też. Obrabiając pilnowałem, by tylko i wyłącznie 8 do 10 mm zeszlifować i by było okrąglutkie, nie stożek.
3. W przypadku sliderów z wykorzystaną do budowy stosiną pawiego pióra (za 49 zł), do poważnych wad zaliczam:
a. wypadające gniazdo antenek
b. pękające gniazdo do antenek na pręciku węglowym
c. to "nieszczęsne" gniazdo do antenek, ma jeszcze jedną bardzo poważną wadę, a dotyczy ona wszystkich producentów - bez wyjątków. Opiszę ją jednak pod zdjęciem Dino, gdyż ono najlepiej ukazuje istotę tej wady konstrukcyjnej.
Czy za tak wysoką cenę za 1 szt, mam prawo czuć się oszukany i nabity w butelkę? TAK i tak właśnie się czuję! Produkty tej firmy - dla mnie! - nie posiadają już żadnych zalet. Za taką kasę, to te spławiki powinny mi robić takie rzeczy, o których nawet nie napiszę (nieletni mogą czytać). A przecież nie będę specjalnie kupował polskiego lakieru bezbarwnego, do francuskich bubli. No chyba, że to producent dokłada do zakupu i lakier i miłą młodą dziewczynę (Francuzkę, francuskiego pochodzenia) do (z)malowania korpusu...
III - Slidery Gut-Mix
Posiadam te trzy sztuki - 3+8, 3+10 i 3+12 g:
Cóż, nie mam dobrego zdania o nich.
Do wad zaliczam:
1. Gigantyczną wadę konstrukcyjną, jaką jest "uciekanie" po żyłce w trakcie lotu zestawu. Spławik nie trzyma się przy ciężarku. Złe wyważenie, niestabilny lot i koziołkowanie uznaję, jako główną przyczynę odstawienia ich do lamusa.
Przyczyną niestabilności w locie mogą być - moim skromnym zdaniem - dwie wady: zbyt krótka antena z pawiego pióra, albo złe dociążenie własne i przesunięty środek ciężkości. Albo i jedno i drugie?...
2. Katastrofalne nieporozumienie z rozwiązaniem mocowania antenek.
Na fotce wg numeracji:
1. Gniazdo anteny tubowej ϕ 5 mm - przy zakupie brak ich w komplecie.
2. Gniazdo antenki wewnętrznej ϕ 3 mm - przy zakupie tylko jedna antenka.
I? Żadnych innych kombinacji np z antenkami na pręciku węglowym
Jak dla mnie, zbyt mało kombinacji z antenkami i żadnych innych możliwości od producenta.
Gdyby jednak "zapożyczyć" pomysł od Trapera i wkleić dwustopniowe gniazdo, a jeszcze od czoła przewidzieć dodatkowe rozwiązanie, to już bym może nie marudził.
Takie:
No cóż! Widziały gały, co brały? No widziały, widziały! Ale, gdybym wiedział przed zakupem, że tak będą się zachowywały w locie, to bym nie kupił. Poza tym, ta "głupia" antenka na pręciku, mogłaby (ale nie musiała!) ustabilizować je w locie.
Te spławiki, po kilku próbach, idą w zapomnienie...
IV - Slidery (i wagglery) Dino
Spławiki tej firmy, kupiłem sobie na "prezent" gwiazdkowy. Wybrałem slidery 10-12 i 14 g, oraz kilka wagglerów.
Poniższa fotka przedstawia wady dotyczące mocowania antenek, zarówno na pręciku węglowym, jak i tubowych:
Opisując wg numeracji na zdjęciu:
1. Antenka tubowa, wciskana na gniazdo zewnętrzne nr 4 i 5. To rozwiązanie uważam za porażkę konstrukcyjną związaną z nieznajomością podstawowych praw fizyki. Czemu?
Odpowiedź na poniższej fotce:
Gniazdo na tę antenkę jest stożkowe, więc z oczywistych względów musi rozpychać i rozsadzać, delikatną przecież, antenkę tubową. Ten feler przyczynia się do licznych strat tych antenek. Z widocznych na zdjęciu, pozostały mi jedynie niedobitki.
Uwaga! W tym miejscu opiszę problem dotyczący wszystkich spławików wyposażonych w antenę z pawiego pióra, każdego producenta.
W przypadku zastosowania stosiny pawiego pióra, jako anteny głównej, to gniazdo powinno być montowane tak, by antena wchodziła w środek plastikowej nasadki, nawet na 6 do 10 mm głęboko. Innym rozwiązaniem, byłoby wydłużenie elementu gniazda, powyżej stosiny tak, by było za co przytrzymać.Tylko w ten sposób można uniknąć zgniecenia stosiny w palcach, gdy wciskamy lub wyciągamy ciasno wchodzącą antenkę, zwłaszcza tę na pręciku. A ponieważ jest tak, jak jest, zaliczam to jako kolejną wadę konstrukcyjną, gdyż wszystkie te stosiny ulegają zgnieceniu, podczas wymienionej czynności. Można też spojrzeć na dołączone zdjęcia. Czy jest za co przytrzymać palcami, podczas montażu i demontażu antenki? NIE! Jest tylko delikatna stosina. Zbyt delikatna do moich spracowanych silnych "paluchów"...
Widoczny na zdjęciu slider z antenką tubową (10 g), ma już na stałe wklejoną antenkę tubową. Przyczyną było zastosowanie przeze mnie antenki na pręciku węglowym Cralusso, ciut ciaśniej wchodzący w gniazdo. W efekcie, podczas zmiany antenki, pręcik się ułamał w środku gniazda, i tam pozostał, gdyż nie miałem za co przytrzymać podczas próby wymiany. To zmusiło mnie do wklejenia tej antenki.
2. Antenka na delikatne brania, na węglowym pręciku do sliderów widocznych na ogólnej fotografii. Niedoskonałość polega na tym, że pręcik jest zbyt małej średnicy, w stosunku do gniazda i ciągle wypadają z niego te antenki. W komplecie nie ma antenek na odpowiednio ciasno osadzanym pręciku. Nie pasują też nieco grubsze antenki od wagglerów. Te są z kolei zbyt grube. Ten feler również skutkuje licznymi stratami antenek.
3. W zaznaczonym polu, widoczna jest końcówka antenki na pręciku węglowym, do wagglera Dino. Pomimo fabrycznego (?) nałożenia na pręcik silikonowej tulejki, antenka zbyt luźno wchodzi w gniazdo, co także powoduje straty antenek. Z kolei w gnieździe (nr 5) osadzona jest druga silikonowa lub plastikowa tulejka (zielona), która ma zapobiegać pękaniu tego gniazda. Pomysł niemal genialny, gdyby nie felerne pręciki i silikon na nim. Mimo wszystko, luźno to wchodzi.
4 i 5. Uwidocznione gniazda antenek. I o ile w zamyśle rozwiązanie niemal doskonałe, gdyż otwory w gniazdach są głębokie, niektóre wyłożone silikonem i te nie pękają, o tyle średnica samych pręcików węglowych, źle dobrana.
To rozwiązanie przekonuje mnie, iż producenci - w większości zawodnicy wyczynowi, praktycy - doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ten delikatny,
plastikowy element pęka od uderzeń o wodę i powoduje straty nie tylko antenek przecież, ale i pieniędzy na nie i czasu. Pęknięte wzdłuż gniazdo, czyni cały spławik ułomnym (delikatnie nazywając). Ale może właśnie o to chodzi? Może ci praktycy na inne spławiki łowią, a inne sprzedają? Może ich spławiki nie posiadają tych wad? Na rynek trafia tylko tandetna masówka?
Kolejnym, poważnym błędem konstrukcyjnym, jest dociążenie wstępne, a dokładniej, zbyt duża średnica jego końcówki. Ten feler uniemożliwia dobranie właściwego łącznika silikonowego z krętlikiem, do montażu na żyłce.
By odpowiednio dopasować końcówkę, do tulejek silikonowych Drennan, musiałem obrobić ją na ostrzałce stołowej (szlifierce), a potem ręcznie, papierem ściernym 400. I o ile nie było problemu w przypadku slidera 10 g, o tyle 12 i 14 g należało dopasować. Na zdjęciu numerami 1 i 2 oznaczyłem miejsca szlifowania. Dopiero na tak oszlifowaną i wygładzoną końcówkę, można naciągnąć silikon.
Jeśli ktoś uważa, że zmieniłem w ten sposób wyważenie spławika? Coś popsułem? Zaręczam, że nie. Bo przecież o ile zeszlifowałem ten fragment, o 0,10-0,15 g? W każdym razie, po tym "zabiegu" wciąż pięknie i prościutko lecą do celu. I o to w końcu chodzi!
Pomimo wymienionych licznych wad konstrukcyjnych, tych spławików jednak nie przekreślam całkowicie i wciąż jestem gotów dać im szansę. Czemu? Bo są idealnie wyważone, w locie zachowują się bardzo stabilnie, co przyczynia się do dużej celności rzutów. Bo do lakieru nie mam prawa mieć zastrzeżeń. Jest OK!
Poza tym, jeden z tych sliderów zapisał się już pewną ciekawostką w mojej historii. Okazał się bardzo prowokujący dla... sandaczy. Na jednym z moich wędkowań, kiedy zająłem się złowionym leszczem, wyjęty z pyska ryby haczyk wyrzuciłem za burtę łodzi i cały zestaw, tak sobie bujał się na fali. Spławik został zaatakowany przez niemałego sandacza i przegryziony.
Na tym zdjęciu widać też długość elementu dociążenia własnego, wklejanego głęboko w korpus (podpowiedź dla Trapera).
I widoczne na nim dowody ugryzienia sandaczowego, o rozstawie zębów 28 mm:
Spławik już jest sklejony i polakierowany, gotowy do dalszej "posługi".
V - Cralusso Pro Slider
Zakupiłem te najbardziej potrzebne na moim ulubionym łowisku - 10 - 12 i 14 g:
Kolejne, niemal doskonałe spławiki, gdyby nie ich istotny i właściwie jedyny feler.
Na zdjęciu zaznaczyłem, właściwie jedyny błąd konstrukcyjny tych sliderów. Jest to niczym nieuszczelnione ruchome połączenie, anteny głównej z korpusem. Gdyby ta antena wciskana była we wklejoną/wciśniętą/włożoną (?) w korpus silikonową tulejkę, rurkę, to nie miałoby miejsca wciekanie tam wody i gromadzenie się jej wewnątrz anteny, a co za tym idzie, również nasiąkania korpusu. Taki dodatkowy element silikonowy, byłby wzajemnym uszczelnieniem i dla anteny i dla korpusu. Ta wada powoduje, że w miarę wędkowania, z czasem zaczyna brakować regulacji wyporności na antenie i należy zdjąć śrucinę.
Obecnie będę próbował uszczelnić je taśmą teflonową - 1 zwój. Jeśli jednak to nie pomoże, to zastosuję bardziej radykalne rozwiązanie - klej.
Kończąc powtórzę - Widziały gały, co brały? Widziały! I cóż z tego? Nie mogłem przewidzieć aż tylu mankamentów, wad, usterek, niedoróbek (?), nie da się tak "na oko" i na odległość. Przeglądam ofertę, akceptuję cenę, kupuję i wszystko ma być na najwyższym poziomie, a latać ma jak "strzałeczka".
A może po prostu nie potrafię się posługiwać tymi spławikami? Hmm! Wszystko można mi przypisać, ale skoro tak, to co z felerami nie związanymi z ich lotem? Lakier, pękające gniazda, rozsadzane antenki tubowe, zgniatanie stosiny, wypadanie obciążenia własnego, etc, etc? A podobnych pretensji jest mnóstwo w necie. I nie da się z tym nic zrobić?
No tak, ale jak czytam na innych forach, to "każdy orze, jak może". Kupują spławiki, kupują od razu porządny lakier i sami sobie radzą. OK, jeśli chcą mieć dobrze zrobione, nie ma sprawy. Ale po takich producentach powinno się non stop jeździć w necie, na forach i pod ich ofertami sklepowymi, jak po łysej kobyle. Może to by ich nauczyło choć odrobinę uczciwości, bo jeśli chodzi tylko o sam lakier na spławikach, to temat jest stary, jak świat. Jeśli sami nie potrafimy się postawić i walczyć o należny szacunek, to nas tak będą dymać za naszą kasę, do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej!
Podsumowując już całość, zastanawiam się, gdzie leżą granice zwykłej, ludzkiej przyzwoitości? Co skłania firmy do wypuszczania na rynek takich niedoróbek? Tylko popyt? A co z renomą tych firm? Co z kontrolą jakości? Czy my mamy do każdej zakupionej rzeczy dokupować całą masę akcesoriów, do ewentualnych napraw, sprzedawanych nam bubli?
Coś tu jest bardzo "nie halo"! Jestem wściekły, bo w opisanych spławikach ulokowałem niemałą kasę. Lubię mieć ładne i markowe rzeczy, ale nie lubię być oszukiwany. Chyba nikt tego nie lubi... Dlatego postanowiłem opisać swoje doświadczenia z tymi spławikami i tymi konkretnymi producentami. Pod rozwagę i ku przestrodze! Bowiem - "nie wszystko złoto, co się świeci". Nie zadowala mnie stwierdzenie "niemal doskonałe spławiki". Za tę cenę, mam prawo wymagać pełnej doskonałości i perfekcji wykonania. Nie pochwalam brakoróbstwa!
Nie wiem, czy jeszcze ktoś ma podobne do moich doświadczenia z tymi produktami, ale po to jest net, by dzielić się doświadczeniami. I tak niniejszym czynię. Na postawione w tytule pytanie, każdy musi sobie odpowiedzieć samodzielnie, jak i ja uczyniłem i wiem, czego już unikać. Za to teraz, pozostaję z pytaniem, co w takim razie kupować i komu zaufać?...
Tylko proszę, niech nikt nie napisze, żeby kupować tanie wyroby, by uniknąć kosztownych rozczarowań, bo to nie jest recepta na pozbycie się markowych bubli z rynku!
Są jeszcze inni producenci. Ich wyrobom się przyjrzę...
Klucz widoczny na zdjęciach, jest przypadkowy. To nie jest klucz do rozwiązania problemu, choć "szczęśliwym posiadaczom" jakieś pomysły i lepsze rozwiązania, podsuwam. Niech więc to będzie klucz, do wędkarskich sukcesów. I tego wszystkim życzę!
Cdn…
Jotes