Z badań przeprowadzonych przez Instytut Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie wynika, iż dzienny połów wędkarza w Zalewie Zegrzyńskim w 1999 roku wynosił 1,13 kg (o 0,03 kg mniej, niż w kilku jeziorach gospodarstw rybackich). Łowiono przede wszystkim: leszcz - 33,57%, krąp - 15,89%, sum - 10,45%, sandacz - 8,61%, szczupak - 7,9%.
Natomiast w 2000 roku wynosił 1,30 kg. Łowiono przede wszystkim: leszcz - 30,62%, krąp 7,24%, sum 5,46%, sandacz 11,78%, szczupak - 18,19%, okoń 12,66%, płoć 5,47%. Rocznie na wędkarza przypada około 44 kg ryb
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 448
Zalogowani 0
Wszyscy 448
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: To skutek dźwigania
Twoich okazów :hihi
A tak na marginesie... ...(3064125) Dec 02, @ 17:23:08
mario_z:
W sobotę nie byłem,
pokonała mnie
przepuklina, ból jak
cholera ...(3064125) Dec 02, @ 14:26:09
krzysztofCz: No to się
wynudziłeś... niejeden
by tak chciał :hihi ...(3064125) Dec 01, @ 18:20:45
mario_z: Dzisiaj niecałe cztery
godzinki na wodzie za
płotem i znudziło mi ...(3064125) Nov 27, @ 16:39:38
mario_z: :mrgreen :mrgreen ...(3064125) Nov 27, @ 16:19:35
krzysztofCz: Tobie nogi drżały ?
pomyśl jaki wq....ny
był sum, że dał się
wyci ...(3064125) Nov 25, @ 13:10:27
mario_z: Ja ostatnio na
jeziorze za płotem
:mrgreen :mrgreen
:mrgreen t ...(3064125) Nov 24, @ 21:02:41
lecek: Do powyższych linków
zaległe fotki.
Zapomniałem dodać, że
udało m ...(3064125) Oct 31, @ 20:15:35
krzysztofCz: Lecku kormorany na
Wiśle to w miarę
normalny widok ale ja
je widz ...(3064125) Oct 30, @ 07:43:13
lecek: W październiku
zrezygnowałem z
szukania szczupaków na
Wkrze z muc ...(3064125) Oct 28, @ 14:01:46
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
C&R
Opublikował 28-05-2014 o godz. 20:45:00 jjjan |
Robert napisał
Tegoroczny sezon wędkarski wkracza w najbardziej intensywny moment naszej bytności nad wodą. Aura, plany urlopowe plus nadzieje na spotkanie z tym jedynym, jakże wymarzonym okazem podwodnego świata. Dla mnie jest to również okazja do krótkiej refleksji. Ile ryb podczas tego sezonu zdoła przeżyć spotkanie z nami.
Temat C&R nie jest nowy jednak mam wrażenie, iż przez wielu z nas uznany za przemijającą modę.
Otóż, nie tak sprawy wyglądają.
Dlatego właśnie pozwoliłem sobie na zaprezentowanie bardzo ciekawego tekstu, przemyśleń i wniosków jednego z naszych kolegów po kiju.
Autorem poniższego tekstu jest Mateusz Baran będący czynnym użytkownikiem portalu Jerkbait.pl.
Za jego zgodą oraz porozumieniem obu redakcji mam przyjemność przedstawić autorskie przemyślenia Mateusza dotyczące idei C&R.
Zapraszam Was do lektury oraz refleksji.
Przeglądając rodzimą prasę wędkarską ostatnich lat z żalem stwierdzam, że nasz wędkarsko-cywilizacyjny postęp odbywa się wyjątkowo topornie. Kilka już lat temu, wszystkie wędkarskie miesięczniki z dumą prezentowały nowy sumowy rekord Polski, ale jakoś poszczególne redakcje nie zwróciły większej uwagi na fakt, że oto w imię kolejnego wpisu w tabelce, uśmierciliśmy żywy pomnik przyrody. To tak jakby ktoś zrobił z „Bartka” dębowy stół i wszyscy przyklasnęlibyśmy nad pięknem wykonania stolarki. Rozumiem, że była to wyjątkowa ryba, ogromna i ciężko w warunkach polowych dokonać wszelkich pomiarów. Nie zmienia to jednak faktu, że w końcu na świecie łowi się nawet większe sumy, waży się je bezpośrednio nad wodą w specjalnych matach i zwraca przyrodzie bez uszczerbku na ich zdrowiu. Dosłownie kilka tygodni po "naszym" rokerdzie, na hiszpańskiej rzece Ebro ekipa francuska złowiła rybę 112 kilową przy długości 258 cm. Rybka została dokładnie zmierzona i zważona, a co najważniejsze pływa dalej i rozpala wyobraźnię kolejnych łowców. Więc nie przekonuje mnie tłumaczenie łowcy, że nad wodą nikt nie miał odpowiedniej wagi i trzeba było taszczyć poćwiartowane zwłoki zwierzęcia do pobliskiego skupu złomu. Nie chcę w tym miejscu szkalować łowcy, któremu szczerze gratuluję życiowego sukcesu. Brak zrozumienia i nagonka sumowi życia nie przywróci. Wręcz przeciwnie, cieszy i po części zdumiewa fakt, że mimo panoszącego się kłusownictwa, nieprzestrzegania limitów i typowo konsumpcyjnego podejścia do wędkarstwa, w naszych łowiskach wciąż łowione są duże ryby. Pragnę tylko naświetlić ogólne zjawisko, które obserwuje nad polskimi wodami. Bo właśnie w tym miejscu rysuje się wyraźna różnica między rodzimą świadomością ekologiczną i podejściem do wędkarstwa, a najnowszymi trendami na najlepszych światowych łowiskach. Jeśli wieloletni łowca sumów, zarzuca zestaw z wielkim żywcem w zbiorniku, w którym branie ogromnego suma nie należy do rzadkości, to musi być przygotowany na spotkanie ze stu kilową rybą. Tu nie ma przypadku, a mimo to nikt nie myśli o przyszłości swojego przeciwnika. Nie znam dalszych losów rekordowego suma, ale ciężko uwierzyć, że był kulinarnym rarytasem.
Z podobnym przeświadczeniem, co miesiąc oglądam parady rekordów, w których we wszystkich kategoriach gatunkowych podziwiamy w większości przypadków zwłoki kolejnych pomników przyrody. Osobniki wyjątkowe, bezcenne z punktu widzenia nośników genów, nieocenione jako reproduktory lokalnych populacji ryb, które nie dość, że przez wiele lat omijały wszystkie czyhające zagrożenia, to jeszcze dorosły do rekordowych rozmiarów. Czy Ci sami łowcy, z równie wielką dumą pochwaliliby się przed światem, że oto zabili największego żubra w Białowieży? Czy uśmiech byłby równie wielki, gdyby okazało się, że był to ostatni tak duży żubr? Bo, jaką mamy pewność, że w naszych ubogich wodach żyje jeszcze wiele 100 kilowych sumów? Dlaczego drwale nie mają parady rekordów i nie prześcigają się w ścinaniu największych dębów w Polsce? Czy naprawdę tylko wędkarze nie widzą tego problemu? Czy dziesiątki uśmierconych metrowych szczupaków, sandaczy, przepięknych pstrągów i wszystkich innych gatunków, nie jest wystarczającym bodźcem do zauważenia skali problemu?
Wydajemy nie małe pieniądze na nasze hobby. Sklepy oferują cały niezbędny sprzęt służący nie tylko złowieniu upragnionej ryby, ale także uwolnieniu jej z należytą starannością. Przez wiele lat, starałem się zachęcić czytelników Wiadomości Wędkarskich, społeczności portali internetowych, kolegów nad wodą, do zastanowienia się nad dalszym losem naszych okazów. Ryb, które dają nam tyle radości i szczęścia. Przedstawiałem sposoby, techniki i narzędzia, które prawidłowo użyte mogą przynieść tę radość kolejnym łowcom. Oczywiście Złów i Wypuść nie rozwiązuje wszystkich problemów, nie zwiększy ilości kontroli, nie odbuduje zniszczonych tarlisk, ale zmienia i kształtuje nasze podejście do eksploatowanych ekosystemów wodnych. Jeśli będziemy postępować zgodnie z kilkoma uniwersalnymi zasadami, z pewnością dołożymy swoją cegiełkę do poprawy sytuacji nad naszymi wodami.
Jest tylko jeden warunek. Musimy chcieć. Muszą chcieć sami wędkarze. Musimy przekonywać się nawzajem, a jeśli zajdzie potrzeba zwracać uwagę innym wędkarzom, nie przestrzegającym regulaminów i przyjętych norm. W wielu krajach zapisów o Złów i Wypuść nie znajdziemy w regulaminach. To jest zwyczaj, ogólno przyjęta praktyka. Tam po prostu nie wypada zachować się inaczej i zabrać cennej ryby z łowiska. Pamiętajmy, że podglądają nas młodzi adepci naszej pasji, więc warto zadbać o dobre wzorce. Muszą chcieć redaktorzy miesięczników wędkarskich, którzy chcąc nie chcąc kształtują naszą wędkarską świadomość. Im szybciej z miesięczników znikną zdjęcia i opisy martwych ryb na tle garażu i stołów kuchennych, tym szybciej zaczniemy jako ogół zwracać na to większą uwagę. Oczywiście regulamin pozwala nam zabić złowioną rybę i nikt tego nie neguje, ale czy od razu należy się tym faktem chwalić? Jak mamy przekonywać społeczność wędkarską do uwalniania złowionych ryb, jeśli uznani profesorowie negują takie podejście określając je mianem nieetycznego? W momencie, w którym człowiek zaczął rabunkowo eksploatować wszystkie ekosystemy i zasoby naturalne, ciężko mówić o jakiejkolwiek etyce. Czy jedynym usprawiedliwieniem wędkarstwa ma być zabicie ryby? Takie podejście doprowadziło do zapaści wielu populacji ryb i degradacji setek łowisk, nie tylko na stosunkowo ograniczonych wodach śródlądowych, ale nawet na wydawałoby się niewyczerpalnych łowiskach morskich. W ślad za tym, nie potrzeba tytułów naukowych aby zrozumieć, co w tej sytuacji jest mniejszym złem. Muszą chcieć właściciele sklepów wędkarskich i zamiast zdobić ściany zdjęciami zapiętych na agrafki kompletów, powinni zachęcać i oferować sprzęt niezbędny do bezpiecznego uwolnienia ryb. W końcu to leży w ich długoterminowym interesie. Bo jeśli sami się przyczyniają do wyrybiania ulubionych łowisk, to z czego będą żyć w niedalekiej przyszłości? Chcemy być społeczeństwem ekologicznym i nowoczesnym, a nie potrafimy zadbać o dobry wizerunek naszego hobby.
Na koniec muszą chcieć gospodarze wód, którzy już dawno powinni zrozumieć, że długotrwały zysk z wędkarstwa przewyższa znacznie krótkotrwały dochód z rybactwa na małych akwenach śródlądowych. Muszą chcieć osoby odpowiedzialne za tworzenie regulaminów, a jeśli sami z siebie nie chcą, to musimy ich przekonać lub wręcz zmusić do tych zmian. Musi chcieć PZW i sternicy naszego związku. Czasy bezczynności i marazmu minęły bezpowrotnie i kto tego nie rozumie, prędzej czy później zostaje zastąpiony. Możliwe, że jedynym rozwiązaniem będzie powstanie sieci autonomicznych łowisk, dzięki którym to my będziemy decydować, który zarządca prowadzi bardziej prowędkarską gospodarkę i tam zostawiać nasze nie małe pieniądze. Wówczas zwykłe prawa wolnego rynku wymuszą pożądane zmiany. Musimy stanowić silną grupę o jasnych celach, bo dopiero wtedy będziemy się liczyć w rozmowach o przyszłości naszych łowisk. Tak długo jak się to nie zmieni, tak długo będziemy zmuszeni akceptować miernotę i bezrybie. Tak długo będziemy korzystać z ofert zagranicznych łowisk, a na ulubionych wodach w kraju, łowić w otoczeniu śmieci, wśród których widok kontrolera będzie równie rzadki co okazu na końcu naszego zestawu. Dlatego głęboko wierzę, że tematyka Złów i Wypuść nie zniknie, a wręcz będzie coraz szerzej komentowana. Po wielu latach wciąż mam nadzieję, że z czasem, wszyscy docenimy tego efekty nad wodą.
Kiedy jako współtwórca rozpoczynałem Akcję Ratuj Szczupaka, nieco naiwnie liczyłem na szybkie radykalne zmiany. Dziś nauczony doświadczeniem wiem, że niezbędna przemiana będzie poprzedzona mozolnym i długotrwałym procesem zmiany nastawienia i mentalnościa polskiego wędkarza. Cieszę się także, że za pośrednictwem i wsparciem właścicieli i redakcji jerkbait.pl ta praca i promocja Złów i Wypuść będzie kontynuowana. Życzę wszystkim czytelnikom, aby każdy po tym krótkim rachunku sumienia, mógł z podniesionym wzrokiem spojrzeć w lustro.
Mateusz Baran
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: C&R (Wynik: 1) przez darogryf dnia 28-05-2014 o godz. 22:31:17 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Temat ciekawy i jednocześnie bardzo skompilkowany. Do tego tanga trzeba nie tylko dwojga. |
|
|
Re: C&R (Wynik: 1) przez kamase dnia 29-05-2014 o godz. 08:53:09 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Fajny artykuł. Pouczający.
Z obserwacji nad wodą wiem, że problem leży częściej po stronie wędkarzy leciwych niż młodych. Młody jest świadomy, że wróci nad wodę i ponownie będzie chciał spotkać się z tą czy inną rybą. Przysłowiowy "chrupek" ma to w nosie i tylko narzeka, że brak ryb, że brak miejsca a sam do tego się przyczynia. Więc tylko o mentalność tu chodzi. |
|
|
Re: C&R (Wynik: 1) przez Zamki dnia 30-05-2014 o godz. 08:45:40 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.morskietrocie.e-fora.pl | Znam ten tekst znam też całą książkę Mateusza, śledziłem dłuższy czas akcję "Ratuj szczupaka" i dzisiaj myślę, że nie jest to do końca tak jak w tym tekście.
W między czasie odwiedziłem kilka krajów gdzie jak chociażby w Dani na rzece Skjern ryby "wystepujące" w paradzie rekordów też bywają martwe .. a jednak ich tam jest więcej niż u nas.
Ale wróćmy na nasze podwórko w miejsca gdzie nie dociera internet i prasa wędkarska do małych wiosek i miasteczek położonych na ciekach rzek jak chociażby Łyny, którą znam prawie całą. Co tam spotykamy? ano wędkarzy ... ludzi w większości mających kontakt ze światem jedynie poprzez ekran tv .. bez gazet wędkarskich nie uczestniczących w zlotach i innych temu podobnych spotkaniach, gdzie jest szerzona kultura wędkarska. Skąd Ci ludzie mają nabrać obycia z obecnym stylem wędkarskim?
Was preferujących metody C&R jest ułamek promila ... i tylko się zdaje ludziom z sieci, że wszyscy już wiedzą o złów i wypuść jedynie są ujami, którzy tego nie robią ... Pracuję od kilkunastu tygodni w małym miasteczku leżącym nad przygranicznym odcinkiem Łyny i tak się złożyło, że w ekipie jest trzech miejscowych wędkarzy. Po kilku latach bycia strażnikiem znam temat od podszewki więc nawet się nie łudziłem, że tu jest inaczej i nie pomyliłem się wcale. Zasada "co na haku to w plecaku" obowiązuje u wszystkich trzech ... o wędkarzach wypuszczających ryby mówi się tu "głupki" a rybie mięso cały czas ma charakter pokarmu a nie hobby .. Nie ma co się łudzić kochani, że się coś poprawi.
Bardzo głęboko zakorzeniona w Polakach roszczeniowość bo przecież zapłacili i musi się zwrócić jest jak klapa na oczach. Próbuję cośkolwiek przekazać tym ludziom ale to jak rzut grochem o ścianę ... argument, że jak się zabiera do gara tarlaki też nie przemawia za to stwierdzają, że to pzw nie zarybia ... kwiatków jest więcej a raczej
nic nie jest przestrzegane ani wymiary ani okresy , że o limitach nie wspomnę. Szczęście w nieszczęściu, że tu jest bardzo mało młodzieży a z przykrą szczero
Przeczytaj dalszy cišg komentarza... |
|
|
Re: C&R (Wynik: 1) przez Monk dnia 30-05-2014 o godz. 10:09:06 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Z tego co pamiętam, choćby z publikacji jednego z naszych Kolegów, sum w Hiszpanii traktowany jest jako szkodnik i nie może być wypuszczany lecz uśmiercony - zgodnie z tamtejszym prawem / gatunek obcy/.
Ten sam Kolega, opisywał przypadek z Niemiec, gdzie wędkarz został ukarany za wypuszczenie ryby, po jej uwiecznieniu i zmierzeniu. Skoro nie miał zamiaru jej zabierać, zdaniem sądu nie było powodu, aby ją męczyć, mając na celu jej wypuszczenie.
Inny z Kolegów opisał przypadek złowienia suma-albinosa, którego po sfotografowaniu wypuścił. Następnego dnia... znalazł go martwego.
Wniosek? Szanowni Koledzy. Jesteśmy miłośnikami bandyckiego hobby, które ma ugłaskać nasze ego, kosztem niewinnych stworzeń. One walczą o życie - my zaspokajamy swoją pychę, wsparci cudeńkami techniki - połowu i lokalizowania ryb. Jeśli jesteśmy tacy cnotliwi i troszczymy się o byt tych biednych stworzeń, to nie bądźmy hipokrytami i ... zmieńmy hobby. Udowadnianie, że jesteśmy tak cnotliwi jest po prostu niesmaczne i obłudne.
I dla pełnej jasności: odnoszę się w tych słowach do samego sensu wędkarstwa, a nie personalnie do określonych osób. |
|
|
Re: C&R (Wynik: 1) przez farti dnia 30-05-2014 o godz. 18:50:04 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Zabrakło mi tylko na końcu ,,Towarzysze, POMOŻECIE! '' . Największy żal mam osobiście do mojego imiennika, ze ten propagandowy bełkot ,,zakrył'' tak piękny,spontaniczny i naturalny tekst Zamki-ego. Łączę się z Tobą w bólu Zbysiu.
|
|
|
|