Malgi napisał
Co to był za dzień!
Ale powoli i po kolei.
Podobał mi się w szkole chłopak. Chciałam mu to jako¶ okazać, ale on niestety był wędkarzem.
Na szczę¶cie niedaleko za miastem mamy ¶liczne jeziorko, a mój wujek lubi łowić ryby. Poprosiłam go o pomoc. Starannie wysłuchałam jego wykładów, nauczyłam się robić zestawy, dostałam "bacik", przeszłam test nad wod± i omówiłam taktykę połowu "na szok".
Wujek trzymał kciuki za mnie.
Teraz idę do ataku - złowić ...chłopaka.
Otrzymałam od wuja kamizelkę wędkarsk±, polaroidy, kapelusik, wiadro zanęty i specjalny dodatek do zanęt. Tak - to była zanęta "szok"- hyzop.
Znałam już ulubione miejsce wybrańca, o której przychodzi na łowisko, wiec teraz już tylko trzymać się planu.
Jestem godzinę wcze¶niej. Ciemno. Gdyby nie bliska obecno¶ć wuja i ten chłopak - pewnie bym zrezygnowała.
Moje miejsce - bliskie s±siedztwo jego łowiska. Dzieli nas zaledwie krzaczek nad brzegiem.
Gruntowanie zestawu, zanęcenie, to robota mojego opiekuna, który szybko po tym oddala się na wła¶ciw± odległo¶ć.
Już ¶wita i nawet widać jakie¶ pluski na wodzie. Przychodzi ON. Dziwnie na mnie popatrzył, i powiedział:
- Ty łowisz ryby?
- Pewnie. Jak jestem nad woda to inni nie maja szans!
- Zobaczy się - dodał z ironicznym u¶mieszkiem.
Rozłożył swój "bacik" i już ¶miga nim w swoje miejsce.
Mam branie, i podhaczam jak±¶ biał± rybkę. Wujek dyskretnie przytakuje głow± - znak, że ryba l±duje do siateczki. W zachowaniu ON staje się trochę nerwowy, mnie puszcza trochę trema. ON zaczyna nęcić i po chwili też łapie rybkę. 1:1. Patrzę na spławiczek - stoi i się nie rusza. ON znowu złowił rybkę - 1:2. Wujek uspakaja gestem ręki. Tak ma być. Teraz zaczynam wierzyć w jego plan. Już 1:3. 1:4. Teraz widzę znak "do ataku".
- O jejku urwałam sobie haczyk ! – mówię do siebie półgłosem.
Słyszał - jest zakłopotany - pomóc czy nie. Ja szybko dodaje hyzopu do mojej zanęty, mieszam, myję ręce, odkładam kijek za krzaczek. Z tego miejsca nie widać, gdzie łowi ON. Jak na zawołanie, ¶ci±gany telepatycznie, ON przychodzi z pomoc±.
- Może ci pomóc?- pyta.
- Umiesz zawi±zać haczyk ? - pytam niepewnie.
- Poczekaj, zaraz Ci zawi±żę.
- Jeste¶ miły, a nie boisz się, że wyłowię Ci ryby?
- Ty !!!! Nie ma strachu w naszym fachu - odpowiada.
- Ja już prawie się popłakałam, bo chciałam złowić więcej niż ty, ale skoro mi zawi±żesz to jeszcze mogę to zrobić - denerwuję przeciwnika.
- Spokojnie, chłopaki nie płacz± - dodaje pewny siebie.
- No chyba, że przegraj± i to z dziewczyn±.
U¶mieszek jego powiedział wszystko.
- No to i ja sobie podkarmię - dodaje.
- Podkarm, podkarm.
Mieszam zanętę i czekam aż ON ustawi sie plecami do łowiska. Skupiony na wi±zaniu haczyka nie ma pojęcia o łowieniu "na szok". Teraz lec± kule do wody, ale w jego łowisko. Biedaczek nic nie zauważa. Podchodzę do niego i jeszcze zagaduję, żeby ¶ladu na wodzie nie było.
- Może ty mi teraz tak zawi±zujesz, żeby nic nie złowić? - pytam niby w strachu.
- Co¶ ty , popatrz, hak trzyma się mocno.
- A żyłka wychodzi z haka poprawnie?
- Popatrz od strony kolanka.
- Dzięki, w takim razie zawody będ± uczciwe - to dodaj±c wiem, ze woda już uspokojona.
Zaczynamy łowić. ¬le powiedziane. Zaczynam łowić - tak to powinno brzmieć. Jest 2:4. 3:4. 4:4.
Widzę niepokój u przeciwnika - czyżby plan wuja był taki skuteczny? Jest 5:4. ON nie wytrzymuje - podrzuca rybkom zanętę. Ja walczę w coraz większej gor±czce szczę¶cia. Jest już 6:4 . 7:4. Kolejna moja rybka i kolejna. Już nie liczę - ON ci±gle na swoich 4.
- Do której łowimy? -pytam jakbym nie zauważała jego klęski.
- Jeszcze godzinka, wystarczy? -teraz z niepokojem pyta.
- Oj to przegram, nie mam już zanęty.
Drugie zaniepokojenie przeciwnika. Plan jest prosty, powinien mi dać trochę.
- Ja mam więcej więc możesz z mojej skorzystać.
- Na twoja zanętę nic nie bierze, ale i tak spróbuję, podobno ryby mnie lubi± - odpowiadam.
Nic już nie odpowiedział. Idę i biorę gar¶ć zanęty.
- WeĽ więcej, nie będziesz chodziła dwa razy - prawdziwy dżentelmen.
- To wystarczy żeby¶ przegrał, już i tak jeste¶ do tylu.
Przed podkarmieniem jeszcze w±cham zanętę - zapach sianka, przyjemny. Decyzja - do wody. Czas ucieka, ja łowię jeszcze lepiej. Wydaje mi się, że na mnie już nie ma mocnych. ON cierpi. Jeszcze pól godzinki i ....znowu mam branie. Podcinam i nie można wyj±ć rybki.
- Co to? - Gło¶ne odezwanie.
Wędka gnie się ku dołowi. Ja nie mogę jej wyprostować. Coraz niżej i niżej.
Nagle czuję jak kto¶ łapie mi kij. Sama nie wiem jak się to stało, że moj± wędkę trzyma ON. Rękę z uchwytem wkłada do wody, szczytówka wychodzi do góry. Ryba zawraca. Jeszcze parę kółek pod wod± i na lustrze pokazuje się zielona ryba. Po powierzchni wody ON przyci±ga ja do brzegu. Ryba sama skokami wydostaje się z wody.
- Lin !!! -słyszę jak ON krzykn±ł.
Stoję i się gapię jakbym film ogl±dała.
- Masz ładnego lina. Faktycznie masz szczę¶cie - powiedział jakbym to ja złowiła.
Co¶ mnie zaciskało w gardle, i łezki popłynęły z oczu.
Poklepał mnie po plecach.
- Wygrała¶, ryby naprawdę cię lubi±.
Nic dodać, nic uj±ć. Chłopaki naprawdę nie płacz±.
Malgi