Miejsce rozrodu węgorzy (Morze Sargassowe) zostało zlokalizowane dopiero w 1923 roku przez Duńczyka Johannesa Schmidta. Ciekawostką jest, iż węgorze dobierają sobie partnerów z tych samych regionów, z których pochodzą.
Stwierdzono ponadto różnice w kodzie DNA w zależności od regionu. Do zarybień w Polsce używa się narybku węgorza zakupionego w Europie Zachodniej, który różni się od bałtyckiego.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 336
Zalogowani 0
Wszyscy 336
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj
an"]W tym wątku będę
podawał wpłacone kwoty ...(18208) Mar 27, @ 16:07:40
lecek: Wielkanoc w Ustroniu.
Zapowiedziałem
małżonce, że święto,
świętem ...(59101) Mar 26, @ 15:02:24
lecek: Pooszło. k ...(18208) Mar 26, @ 14:43:29
krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara...
poszło k ...(18208) Mar 26, @ 14:00:16
artur: Poszło ...(18208) Mar 26, @ 10:30:05
krzysztofCz: Poszło k ...(18208) Mar 26, @ 07:09:09
jjjan: Nikt się nie kwapi
więc jeżeli ktoś chce
wpłacić,, to proszę
blik ...(18208) Mar 25, @ 20:19:56
mario_z: Dzisiaj spotkanie
jajeczkowe nad wodą,
oczywiście bez wędki
bym n ...(59101) Mar 24, @ 20:50:03
Krzysztof46: nic nie trzeba
,zbierajcie na
nastepny rok i tyle w
temacie ...(18208) Mar 24, @ 17:30:00
krzysztofCz: To komu mamy wpłacać
;question Ktoś
zapłacił, to trzeba Mu
się ...(18208) Mar 24, @ 17:27:29
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Szuwarowy felietonik
Opublikował 08-11-2007 o godz. 20:25:00 Monk |
Odertal napisał
Nieszczęściem spadającym z nieba na wędkarza jest komunikat jego ukochanej oznajmiający, iż rano (kiedy to umówiliśmy się z Józkiem i Rychem) chciałaby się wybrać z nami nad wodę.
Najczęstsze uzasadnienie tej jakże wstrząsającej wiadomości to: "Pooddycham świeżym powietrzem" - jakby takowego nie było na balkonie; "Poopalam się" - tu można polecić solarium, lecz w tym przypadku należy się liczyć z pewną stratą finansową, którą można by było przeznaczyć na zakup paru świetnych przynęt - lub też uzasadnienie co najmniej kosmiczne: "Chciałabym się zrelaksować" - zawsze twierdziła, że relaks to telenowele z Ameryki Łacińskiej i rozmowy na ich temat ze swymi koleżankami.
Po usłyszeniu takiego komunikatu należy (oczywiście jeżeli nie chcemy, aby nasza ukochana uczestniczyła w połowach) natychmiast z pełnym impetem wkroczyć w te dość dziwne zapędy obcowania z naturą.
Hamowanie obcowania z naturą musimy podzielić na dwa etapy.
W zależności od tego, z jaką ukochaną mamy do czynienia. Ogólnie podzielimy to na: żonę romantyczną i żonę oporną romantycznie. I tak , jeżeli nasza ukochana jest ukochaną romantyczną, zaczynamy monolog bardzo stonowanym głosem. Najlepszym miejscem do wygłoszenia tegoż monologu jest pomieszczenie z naszym łożem małżeńskim zwanym dalej sypialnią. Lecz łóżko nie odegra tu znaczącej roli. Pomieszczenie takie zazwyczaj jest pozbawione urządzeń (telewizor, radio), które mogłoby ingerować w naszą jakże stonowaną przemowę.
Na wstępie zaczynamy od banałów, czyli tłumaczenia, że rano jest bardzo zimno, a w naszym samochodzie właśnie przestało działać ogrzewanie, że w tym sezonie jest straszna plaga meszek, komarów i kleszczy (zwłaszcza te ostatnie szczególnie działają na kobiety), które są strasznie wredne, a poza tym nie reagują nawet na renomowane preparaty (tu podajemy nazwy znanych nam firm produkujących: spraye, żele, kremy itp. mazidła).
Można także wspomnieć o strasznie agresywnych mrówkach w kolorze czerwieni, a w sytuacji ekstremalnej "bąknąć" o żmii, którą rzekomo Rychu chciał ostatnio zatłuc podpórką lecz uciekła i nadal gdzieś się czai. Te smutne doznania, jakich mogłaby doświadczyć, powinny zniechęcić naszą ukochaną. Oczywiście można ubarwić monolog w przeróżne sposoby, a wyobraźni w nas wędkarzach - moc.
Gorzej ma się sprawa, gdy mamy do czynienia z żoną oporną romantycznie.
Wciskanie jej tekstów przeznaczonych dla bardziej czułych istot jej płci może mieć druzgocący dla nas obrót. Kiedy to np. wśród swych koleżanek (naturalnie też opornych romantycznie) zaproszonych do naszego domu na kawę, ukochana zacznie przytaczać nasze opowieści o owadach i warunkach atmosferycznych. Najczęściej kończy się to ogólnym rozbawieniem towarzystwa i propozycjami zmiany naszego jakże szlachetnego hobby na układanie puzzli, czy - jak mąż Halinki - sklejanie klasztorów ze zużytych zapałek.
A więc zabieramy się za sprawę twardo czyli bez zbędnych sentymentalnych rozważań.
Przytaczamy przebieg wydarzeń z ostatniej wyprawy, kiedy to wjechaliśmy samochodem jakiemuś rolnikowi na łąkę. O tym jak ten rolnik i jego trzej synowie (nie wyglądający na smukłych w budowie anatomicznej) pogonili nas i jak Józkowi nie udało się uciec.
O tym, że musieliśmy zawieść Józka do chirurga, który nieszczęśnika musiał "połatać".
Opowiadamy o przypadkach na terenie, w którym łowimy, gdzie nagminne stają się pozyskiwania sprzętu wędkarskiego przez "dresiarzy" - zaopatrzonych w "łamigłówki".
Należy także wspomnieć parę faktów ze spotkań z pijanymi myśliwymi (tu epizod z Heńkiem pogryzionym przez dwa foksteriery podczas kontrolnego odstrzału kaczek).
Nasza ukochana - choć to ukochana oporna - na pewno przemyśli te aspekty dość wnikliwie.
Oczywiście nie zrezygnuje z tej wyprawy po naszym wywodzie ze strachu lecz „nastąpi oświecenie” i przypomni sobie nagle o bardzo ważnej sprawie, którą musi jutro do południa załatwić w spółdzielni mieszkaniowej lub innej - nie cierpiącej zwłoki rzecz jasna.
Sprawą nader oczywistą jest, iż mężczyzna-wędkarz, heros i odkrywca nie może sobie pozwolić na zaprzestanie swych podbojów w zaroślach ze spinningiem nad rzeką przez opieszałość swej połowicy.
Nie pozwoli także ingerować w spokój przyrody w trakcie obserwacji spławika zza trzcin (częste nieskoordynowane dźwięki wydawane przez "płeć piękną" po ujrzeniu mikrych rozmiarów pająka na jakiejkolwiek kończynie).
Lecz mimo wielu sposobów uniknięcia ukochanej nad wodą, należy spojrzeć też na to z innego punktu widzenia. Przecież powinniśmy zachęcać naszą umiłowaną do podziwiania fauny i flory.
Są takie dni w roku, kiedy wręcz wypada: Sylwester & Nowy Rok (troć); Walentynki (garbusy spod lodu); Dzień Kobiet (zimne klenie).
Tylko czy ukochana będzie reflektowała?
Odertal
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Szuwarowy felietonik (Wynik: 1) przez farti dnia 08-11-2007 o godz. 21:20:38 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Po pierwszych zdaniach miałem nadzieję znaleźć coś dla ,,siebie" jako awaryjne rozwiązanie gdyby taka konieczność zaistniała. Pomimo dobrze skrojonych propozycji dla danych opcji żon. Nie znajduję wersji do mojej sytuacji. Inna sprawa jest że nie jest mi potrzebne szukani takich sposobów . Ale nigdy nic nie wiadomo kiedy mogę zostać zaskoczony.
W moim przypadku było (jest ) zupełnie przyzwoicie.
Wystarczyło raz czy dwa zabrać moją szanowną 1/2 na pstrągowe rzeczki. :-)
Pokrzywy powyżej głowy , pająki, błoto i kilka innych atrakcji zrobiło więcej niż najlepszy bajer . :-)
Ale mam jak się domyślam dla wielu mogą to być nieocenione wskazówki . :-) |
|
|
Re: Szuwarowy felietonik (Wynik: 1) przez pszurek dnia 09-11-2007 o godz. 09:20:29 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | A moja żona jest młoda i ładna i nie mam nic przeciwko temu żeby jeździła ze mną na rybki. Szczególnie jak się wybieram na gruntową zasiadkę - przynajmniej ma kto robić kanapki i takie tam |
|
|
Re: Szuwarowy felietonik (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 09-11-2007 o godz. 10:56:32 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Z tymi żonami to jest różnie. Jedni chcieliby, aby One zostały w domu. Jeszcze inni, wolą wędkować ramię w ramię z żoną. Wędkować a nie przebywać na rybach.
Patrzę na moją żonę - ona jak opisana tutaj istota, potrzebowała zawsze trochę luksusu. Nie interesowała się wędkarstwem i jak już jechała nad wodę, to w celu poczytania książki na leżaku i zaliczenia żądła od osy.
Patrzę zaś na żonę naszego kolegi Torque. Jego żona jest pełnowartościowym wędkarzem i jakoś nie moge sobie wyobrazić, aby Ta gwałtownie zareagowała na pająka czy czerwoną mrówkę.
Kiedyś nad wodą rzadko oglądało się dziewczyny / kobiety. Dzisiaj, kobiety z wędką są ozdobą naszych brzegów. Oby ich jak najwięcej :-) |
|
|
Re: Szuwarowy felietonik (Wynik: 1) przez ziomek dnia 09-11-2007 o godz. 12:31:38 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Odertal - zakładam, że stworzyłeś to wypracowanie na podstawie własnych doświadczeń :D. Ciekawe...
A może masz jakąś receptę, aby żone nad wodę wyciągnąc (spokojnie, nie zwariowałem ,tak 3-4 razy w roku np.)? Otóż moja połowica absolutnie nie ma ochoty spędzac czasu ze mna nad wodą z jedego, oczywistego w sumie powodu - nie ma sił i chęci patrzec jak męczę, kłuję, czasem zabijam, a jeszcze gorzej jeśli nie zabijam, tylko wypuszczam - więc męcze bez sensu bezbronne stworzenie... I ma chyba troche racji... Na szczęście jest wyrozumiała w miarę i nie wpadłaby na pomysł spróbowac mi zabronic lub znacznie ograniczyc czas spędzany nad wodą. Oby to się nie zmieniło... |
|
|
Re: Szuwarowy felietonik (Wynik: 1) przez odertal dnia 09-11-2007 o godz. 12:52:01 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Śpieszę wyjaśnić iż artykulik ukazał się w tym a nie innym dziale i nie ma nic wspólnego z osobistymi przeżyciami Odertala.:) Odertal ma też młodą i piękną żonę która tak jak on, uwielbia przebywać nad wodą. Tekst nie ma na celu żadnych podtekstów anty- kobiecych. Ponieważ to mój debiut, proszę o odrobinę wyrozumiałości. |
|
|
Re: Szuwarowy felietonik (Wynik: 1) przez Podwodny dnia 14-11-2007 o godz. 13:22:31 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Zeby żona nie znalazła swojego Józka i Rycha kiedy jesteś na rybach ze swoim Józkiem i Rychem. Buhahahaha |
|
|
|