TOŁPYGA
Rekord Polski - 51,50 kg
Złoty medal - 20,00 kg
Srebrny medal - 15,00 kg
Brązowy medal - 10,00 kg
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 578
Zalogowani 0
Wszyscy 578
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
Tiur:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(431849) Apr 26, @ 00:02:06
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(431849) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(431849) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(431849) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(431849) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(431849) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(431849) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(431849) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59445) Apr 02, @ 19:02:39
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Biesiada ''Oczków 2006''
Opublikował 07-11-2006 o godz. 21:15:00 Monk |
Wykrzyknik napisał
W pogardzie mając mrozu szpony tnące wdarliśmy się na Żywca sfalowaną wodę...
Zacznijmy jednak od początku. Czwartek, godzina dwudziesta, na peronie w Żyrardowie meldują się objuczeni jak wielbłądy prawdziwi twardziele. Twardziele przez wielkie 'T'. Torque i Wichura gotowi na wielka przygodę. Pakujemy się do auta i niczym trzej muszkieterowie, z wędkami zamiast szpad, ruszyliśmy na podbój śląskich oceanów.
Droga minęła nam na obmyślaniu taktyki na najbliższe dni. Gdzie i na co łowić, jakie kolory powinny być najskuteczniejsze.
Do rybaczówki "U Rybaka" dojechaliśmy przed północą. Jezioro lekko falowało głaskane zimnym wiatrem. Na brzegach, w księżycowej poświacie skrzył się śnieg.
Kładliśmy się spać z nadzieją na wielkie ryby, jedynie ta pełnia budziła we mnie niepokój, że sandacze mogą jednak nie gryźć.
O siódmej rano, nie bacząc na mróz i leżący dookoła pierwszy śnieg, spuszczaliśmy nasze pływadło na wodę.
Gotowi na wielkie łowy, trzej zapaleńcy przedzierali się na wytypowane wcześniej łowiska. Coraz silniejszy wiatr i coraz ciemniejsze chmury zwiastowały załamanie pogody.
Zgrabiałymi z zimna rękoma posyłaliśmy do wody coraz to nowsze wabiki, Te sprawdzone i te, które jeszcze nigdy nie widziały wody. Nic jednak nie było w stanie zmusić mętnookich do żerowania.
Koło dziesiątej wiatr trochę ustał, między ciężkimi jak ołów chmurami przebłyskiwały radośnie błękitne skrawki nieba. Postanowiliśmy popłynąć pod zaporę. Płynęliśmy z lekką obawą, czy aby aura zaraz się nie zmieni, jednak legenda pudzianowego miejsca przyciągała nas silniej niż odpychał strach przed sztormem.
Pierwszych kilka rzutów i zameldował się na moim zestawie niewielki sandaczyk. Obudził się w nas przyćmiony instynkt myśliwych. Skupieni jak tygrysy na polowaniu, wpatrywaliśmy się w szczytówki naszych wędek, oczekując na najdelikatniejsze choćby pstryknięcie.
Czas mijał jak zaczarowany, sandacze jednak nie brały. O błękicie nieba zdążyliśmy też zapomnieć. Coraz silniejszy wiatr i pierwsze płatki śniegu wygoniły nas z pod zapory. Robiło się coraz zimniej i zimniej, a ryb jak nie było, tak nie było. Zarządziliśmy odwrót. Wracając stanęliśmy jeszcze na chwilę na namierzonym wcześniej garbie. Po kilku minutach poczułem pstryknięcie, zaciąłem i znów poczułem rybę na końcu zestawu. Walczyła niczym duży okoń, niestety przy burcie okazała się być niewymiarowym szczupakiem. Wracamy...
Na przystani jest już Zamker z Jjjanem. Witamy się, jemy obiad i znów wypływamy. Teraz już nie jedna, a trzy łodzie błądzą po lodowatej wodzie jeziora Żywieckiego w poszukiwaniu ryb. Nas trzech, Zamker z Jjjanem, a na trzeciej łajbie Bulet z Jackiem_dsw.
Foto: Torque
Pogoda psuje się z każda minutą - jest zimno, wietrznie i bezrybnie.
Tylko Marek ratuje honor naszej ekipy i wyciąga miarowego sandaczyka. Kilka minut wcześniej na wędce Bulleta melduje się szczupak, jednak też niewielki.
Powoli zaczyna zmierzchać. Z gór zaczęła schodzić mgła, tak nam się przynajmniej wydawało. Dopóki nie wchłonęła nas. Mgła okazała się śnieżną nawałnicą. Nie było widać nic i próbując się przestawić straciliśmy orientację. Gdyby nie echosonda pewnie pływalibyśmy przez dobre pół godziny w kółko, szukając drogi powrotnej. Udało nam się jednak namierzyć stok i zakotwiczyć łódź. Jednak dziesiątki rzutów nie przynosiły upragnionego brania. Zziębnięty Wichura wtulił się w dziób naszej łajby i rozmarzył. Snuł opowieść o gorących ladach i pięknie opalonych Łajkikankach. Zrobiło się jakoś cieplej...
Wieczorem dojechał Tiur i Sandalista. Biesiada zaczęła się na dobre.
Foto: Torque
Przyjeżdżali kolejni biesiadnicy, rozmów i opowieści nie było końca. Rano znów wyruszyliśmy na łowy. Pogoda i tym razem nie rozpieszczała. Do czternastej jedynie Marek wydłubał miarowego sandacza, drugiego i ostatniego miarowego na biesiadzie. Nawet pogawędkowy mistrz w łowieniu sandaczy - Jawor - nie przechytrzył żadnego z nich. Po południu część biesiadników pojechało na mecz.
Foto: Torque
Foto: Torque
Ten jednak z powodu brzydkiej pogody nie odbył się.
W tym czasie szukałem ryb w potwornym wietrze i deszczu ze śniegiem. Sandalista pojechał pod zaporę autem, by tam z brzegu szukać szczęścia. Jacek z Bulletem w malutkiej łódce popłynęli w jego strony. Przeraźliwie silny wiatr i ogromne fale zmusiły ich do zostawienia łodzi w przystani przy zaporze i powrót z Sandalistą samochodem.
Wieczorem znów biesiadowaliśmy do późnej nocy.
Podczas nocnej narady postanowiliśmy odpuścić żywieckim sandaczom i poszukać ich na wodach Jawora. W niedzielę spakowaliśmy się i ruszyliśmy na podbój nowych łowisk. Wiało jeszcze mocniej, a zimny deszcz i wilgoć wciskały się w każda dziurę w ubraniu.
Wrażeń było nam jednak mało. Postanowiliśmy wybrać się na malownicze żwirownie, by tam z jednej z wysp przechytrzyć drapieżne giganty. Pomysł okazał się trudniejszy do zrealizowania niż mogliśmy to sobie wyobrazić. Wiatr i wysokie fale nie pozwalały nam odbić pływadełkiem od brzegu.
I wtedy wpadliśmy na genialny pomył. Wystarczyło rzucić na tyle daleko, żeby zaczepić się przynętą o przeciwległy brzeg i podciągnąć się na plecionce. To okazało się jednak równie trudne ze względu na silny wiatr. Gdy w końcu się udało, po kolei przepływaliśmy na wyspę, żeby w strugach lodowatego deszczu, smagani potwornie silnym wiatrem, próbować złowić ryby. Woda wciskała się nam dosłownie wszędzie. Przeraźliwie zimne krople smagały nasze twarze i dłonie, potęgując uczucie zimna i wilgoci.
Gdy mieliśmy już dość ulewy, wiatru i przeszywającego do szpiku zimna zarządziliśmy odwrót.
Zmarznięci, ale szczęśliwi wracaliśmy do domu, snując już plany kolejnych wyjazdów.
Muszę tu jeszcze podziękować wszystkim za przybycie, ekipie jastrzębskiej za organizację i wszystkim biesiadnikom za wspaniałą atmosferę - dzięki.
P.S. Przeogromne podziękowania dla Jawora za niezapomnianą i pełna wrażeń wyprawę na sandacze...
Wykrzyknik
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez Don_Pedro dnia 07-11-2006 o godz. 21:39:39 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Podobny extremalny survival doświadczyłem tego lata podczas łowienia pstrągów. Jedno jest pewne: trzy dni łowienia w takich ekstremalnych warunkach działa jak dwutygodniowy urlop w ciepłych krajach - PEŁEN RELAKS :) |
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez LOBUZ dnia 07-11-2006 o godz. 21:43:52 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Choc na biesiadzie byłem krótko długo jej nie zapomne i nie zapomne tez tych którzy w niej uczestniczyli.pozdrawiam lobuz
|
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez Bombel dnia 07-11-2006 o godz. 23:04:58 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Spotkanko towarzyskie - super!:)
Jednak próby wędkowania w warunkach, które opisujesz, Wykrzykniku, w takich warunkach, zakrawają mi na swego rodzaju masochizm. Szczególnie na pływadełku wyglądającym mi na belly-boat.
Ekstrema mi nieobca. Ale na brzegu, nie na wodzie. Znam różnicę między ryzykiem a ryzykanctwem.
Mój krytyczny dystans być może stąd, że jakimś cudem udało mi się wybrnąć z paru sytuacji ekstremalnych. W których zdarzało mi się bywać nie dlatego, że podejmowałem przedsięwzięcia przekraczające granice zdrowego rozsądku. Wyłącznie dlatego, że nagle zmieniające się, nieprognozowane warunki atmosferyczne, zmuszały do natychmiastowej rejterady do brzegu.
Dwukrotnie zdarzyło mi się holować do brzegu pływadła, których załoga nie była sobie w stanie poradzić z wiatrem i falą.
W sierpniu, tuż obok naszego obozowiska, przegrał z wodą młody człowiek, który nieokiełznaności wody nie znał lub nie umiał docenić. Lub tylko nie zachował, po alkoholu będąc, należytej ostrożności. Przy ciepłej wodzie i umiarkowanym nurcie.
Następnego dnia - ciało znalazł płetwonurek. Trzy metry od brzegu, na półtorametrowej wodzie.
Stąd mój dystans...
|
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez torque (torque@pogawedki.wedkarskie.pl) dnia 08-11-2006 o godz. 08:49:04 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Kolejna wyprawa na Śląsk i kolejna udana. Wspaniale znowu było znowu wspólnie pobiesiadować. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie okazja wybrać się w tamtym kierunku. Dla takiego towarzystwa zawsze warto! |
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez Wichura dnia 08-11-2006 o godz. 09:36:13 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.VingTsunKuen.trinet.pl | Super Michał to opisałeś. Bałem się, iż "pisana" relacja nie odda panujących warunków pogodowych ale udało Ci się. Gratuluję !!! Wyprawa na Żywieckie na wile lat utkwi mi w pamięci. Było super. Pozdrwaiam i dziękuje wszystkim za niezapomniane wspomnienia :)) |
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez Czez dnia 08-11-2006 o godz. 09:57:16 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Na początku czytając o prawdziwych Twardzielach przez duże "T" sądziłem, że relacja przybierze z czasem formę humoreski, a tu pełen szok!!!!!!
Faktycznie jesteście Twardzielami :-)
Inne aspekty tej wyprawy pominę, dodając tylko, że ja przy takiej pogodzie nie wypłynąłbym na tym na czym wy Wypływaliście, co nie wiąże się bezpośrednio z przyznaniem Wam tytułu Nadtwardzieli lub też Supertwardzieli ;-))) |
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 08-11-2006 o godz. 14:03:41 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Jestem pełen podziwu. Warunki podobne do eskimoskich, tyle, że gorzej - nie po lodzie a na wodzie. Każde dotknięcie mokrej przynęty - to horror.
Nic nie napisałeś o pełnym pucharze Bulleta - był czy nie był? :-)
|
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez skorupa (marcinskarubowicz@poczta.onet.pl) dnia 08-11-2006 o godz. 20:23:22 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Łowienie w takich warunkach zapamiętacie do końca życia.Wiem co mówie .14 lat temu spędziłem trzy mroźne ,listopadowe noce w namiocie na wiślanej główce.Do dziś pamiętam każdą minutę :-)))).Pozdrawiam wszystkich Twardzieli.
Do zobaczyska. |
|
|
Re: Biesiada ''Oczków 2006'' (Wynik: 1) przez Robert (gosia67@wanadoo.fr) dnia 11-11-2006 o godz. 10:37:33 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | W nic Wam nie wierze!!:-))Wszystkie zdjecia zrobione w PS!:-))
Napewno bylo cieplo i mieliscie pelno wymiarowych sandaczy i szczupakow!:-))
Wszystko po to, zebym nie popadl w glebsza depresje!:-))
Jak ja Wam zazdroszcze?! |
|
|
|