Wysłany: Piš Gru 30, 2011 11:43 am Temat postu: Metoda na włos
Chciałbym sie zapytać drogich pogawędkowiczów czy metoda na włos to dobra metoda i jakie duże haki można w nim stosować łowiąc karpie 5-7 kilowe żeby haki nie odstraszały karpi w przejrzystej wodzie ale tez żeby karpie ich za daleko nie połknęły i chciałbym się zapytać czy ten ciężarek samo zacinający się opłaca http://www.youtube.com/watch?v=9JrlxCNBwLc&feature=related ? _________________ Wędkarstwo i akwarystyka to jest to co lubię
Rafał Jonisek
junio40 Skrobacz pospolity
Dołšczył: Aug 08, 2011 Posty: 37
Kraj: Polska Miejscowoć: Tanina
Wysłany: Nie Sty 01, 2012 12:18 pm Temat postu:
Czy ktoś na może jakieś pojęcie na ten temat :?: _________________ Wędkarstwo i akwarystyka to jest to co lubię
Rafał Jonisek
wolfram Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 08, 2010 Posty: 400
Kraj: Polska Miejscowoć: gdzieś na Śląsku
Wysłany: Pon Sty 02, 2012 9:55 am Temat postu:
Jeżeli Twoja przygoda z wędkarstwem trwa stosunkowo krótko, to biorąc się za metodę włosową popełniasz duży błąd, serio. Na takie metody przychodzi czas później. To tak jakbyś mając gitarę w ręku trzeci raz z rzędu próbował grac Satrianiego. Wierz mi, zacznij od spławika i ryb średnich, daj sobie spokój z włosem.
Salmo_Salar Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Dec 12, 2007 Posty: 360
Kraj: Polska Miejscowoć: Biała Podlaska
Wysłany: Pon Sty 02, 2012 1:48 pm Temat postu:
Czemu?? Metoda jak metoda. W Polsce jakoś dziwnie się utarło, że szereguje się metody i trzeba po kolei przejść wszystkie etapy - spławik, grunt (karpiarstwo, sumiarstwo), spinning, łowienie w morzu, mucha... Tak jak z baitcastingiem, trzeba dorosnąć, trzeba dorosnąć ponieważ rzucanie jest trudne bla bla itd. W US to jest popularny rodzaj sprzętu i wiele osób zaczyna właśnie od multika. W UK dzieci uczy się muchowania od początku.
Co w tym złego, że chce karpiować?? To jak gruntówka tylko rozbudowana, będzie się w to powoli wdrażać.
Pozdr.
Salmo
lecek Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Oct 12, 2002 Posty: 1494
Kraj: Polska Miejscowoć: Warszawa-Tarnów
Wysłany: Pon Sty 02, 2012 3:00 pm Temat postu:
Salmo_Salar napisał:
Czemu?? Metoda jak metoda. W Polsce jakoś dziwnie się utarło, że szereguje się metody i trzeba po kolei przejść wszystkie etapy - spławik, grunt (karpiarstwo, sumiarstwo), spinning, łowienie w morzu, mucha... Pozdr.
Salmo
Oczywiście, że masz racje. Po pierwsze - Kiedyś po prostu nie było odpowiedniego sprzętu i osprzętu aby uprawiać metodę jaką by się chciało. Dzisiaj już takich problemów nie ma.
A po drugie szkoda czasu na pośrednie metody.
Konsekwencją może być ewentualnie zerwanie ryby życia. Ale to i tak tylko na początku :P
Karpiowe
Na przykład. _________________ Lecek
wolfram Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 08, 2010 Posty: 400
Kraj: Polska Miejscowoć: gdzieś na Śląsku
Wysłany: Sro Sty 04, 2012 10:36 am Temat postu:
Salmo_Salar napisał:
Czemu?? Metoda jak metoda. W Polsce jakoś dziwnie się utarło, że szereguje się metody i trzeba po kolei przejść wszystkie etapy - spławik, grunt (karpiarstwo, sumiarstwo), spinning, łowienie w morzu, mucha... Tak jak z baitcastingiem, trzeba dorosnąć, trzeba dorosnąć ponieważ rzucanie jest trudne bla bla itd. W US to jest popularny rodzaj sprzętu i wiele osób zaczyna właśnie od multika. W UK dzieci uczy się muchowania od początku.
Co w tym złego, że chce karpiować?? To jak gruntówka tylko rozbudowana, będzie się w to powoli wdrażać.
Nic złego, po prostu szybko się zniechęci i tyle. "Wciąganie się" w wędkarstwo polega na przyjemności. Amator podczas holu 10kg karpia? Szkoda ryby i "zawodnika"! Ale powodzenia .
Salmo_Salar Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Dec 12, 2007 Posty: 360
Kraj: Polska Miejscowoć: Biała Podlaska
Wysłany: Sro Sty 04, 2012 3:53 pm Temat postu:
wolfram napisał:
Salmo_Salar napisał:
Czemu?? Metoda jak metoda. W Polsce jakoś dziwnie się utarło, że szereguje się metody i trzeba po kolei przejść wszystkie etapy - spławik, grunt (karpiarstwo, sumiarstwo), spinning, łowienie w morzu, mucha... Tak jak z baitcastingiem, trzeba dorosnąć, trzeba dorosnąć ponieważ rzucanie jest trudne bla bla itd. W US to jest popularny rodzaj sprzętu i wiele osób zaczyna właśnie od multika. W UK dzieci uczy się muchowania od początku.
Co w tym złego, że chce karpiować?? To jak gruntówka tylko rozbudowana, będzie się w to powoli wdrażać.
Nic złego, po prostu szybko się zniechęci i tyle. "Wciąganie się" w wędkarstwo polega na przyjemności. Amator podczas holu 10kg karpia? Szkoda ryby i "zawodnika"! Ale powodzenia .
Przezabawny jesteś, od razu 10kg karp mu weźmie... Buahahaha... Również dobrze może pojechać na jakiś karpiowy burdel (łowisko komercyjne) i tam ćwiczyć metodą przy mniejszych rybach. Wciągać się w wędkarstwo ćwicząc jakąś malizne to wątpliwa przyjemność. Tak jak kiedyś jakas gazeta wspominała - jak mamy zachęcić młodzież do wędkowania jak jedyne co możemy im w przyszłości zaoferować to ćwiczenie uklejek na bata...
Pozdr.
Salmo
wolfram Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 08, 2010 Posty: 400
Kraj: Polska Miejscowoć: gdzieś na Śląsku
Wysłany: Sro Sty 04, 2012 6:59 pm Temat postu:
Cytat:
Nic złego, po prostu szybko się zniechęci i tyle. "Wciąganie się" w wędkarstwo polega na przyjemności. Amator podczas holu 10kg karpia? Szkoda ryby i "zawodnika"! Ale powodzenia .
Salmo Salar napisał:
Przezabawny jesteś, od razu 10kg karp mu weźmie... Buahahaha... Również dobrze może pojechać na jakiś karpiowy burdel (łowisko komercyjne) i tam ćwiczyć metodą przy mniejszych rybach. Wciągać się w wędkarstwo ćwicząc jakąś malizne to wątpliwa przyjemność. Tak jak kiedyś jakas gazeta wspominała - jak mamy zachęcić młodzież do wędkowania jak jedyne co możemy im w przyszłości zaoferować to ćwiczenie uklejek na bata...
Za to Ty lubisz sprowadzac sprawę do skrajności, to raczej żałosne
Na burdelu, o którym mówisz, a który szczerze naszemu początkującemu koledze odradzam, stosowanie metody włosowej to niepotrzebne komplikowanie zestawu, chociaż i tam okazy po 10kg pływają. Ja zaczynałem od karasków i frajdy tej do dzisiaj nie zapomnę. Fakt miałem koło 7 lat. Ale kto mówi, że trzeba od drobnicy zaczynac, są jeszcze ryby średnie -karasie półkilowe, płocie, leszcze, karpie 1-2 kg, na takich rybach świetnie nabiera się wprawy przed przestawieniem się na okazy.
Co do Twojego ostatniego zdania, jak sam zauważyłeś chodziło o przyszłośc (perspektywę), a nie o fakt, że ktoś od tych uklejek zaczyna.
junio40 Skrobacz pospolity
Dołšczył: Aug 08, 2011 Posty: 37
Kraj: Polska Miejscowoć: Tanina
Wysłany: Sro Sty 04, 2012 7:55 pm Temat postu:
wolfram napisał:
Nic złego, po prostu szybko się zniechęci i tyle. "Wciąganie się" w wędkarstwo polega na przyjemności. Amator podczas holu 10kg karpia? Szkoda ryby i "zawodnika"! Ale powodzenia .
Wierz mi nie zniechęciłbym się, bo już duże sztuki mi się zrywały i jakoś dalej łowię.
A co do reszty wpisów to prawda a na łowiska komercyjne jeżdżę raz na rok jeśli w ogóle _________________ Wędkarstwo i akwarystyka to jest to co lubię
Rafał Jonisek
lecek Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Oct 12, 2002 Posty: 1494
Kraj: Polska Miejscowoć: Warszawa-Tarnów
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 10:25 am Temat postu:
Kiedyś spotkałem będącego gościnnie wędkarza muchowego rodowitego z USA. W osłupienie wprowadził go widok trenujących naszych muszkarzy, gdy "ćwiczyli" przerzucając dziesiątkami pstrążki 23-25 cm. (bo akurat dla najlepszych wędkarzy w tym fachu podczas zawodów aby mogli punktować obniża się wymiar sic. To tak jakby dla najlepszych sprinterów organizować zawody na 100m biegając 80m. ) : Jego komentarz był prosty. U nich wędkarstwo polega na tym, szkółki wędkarskie) jeśli już się wędkuje to ma się łowić duże ryby, i w tym się doskonalą. Nikt się nie uczy i nie traci czasu na przerzucanie pośrednie. _________________ Lecek
Majus Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Dec 06, 2008 Posty: 506
Kraj: Polska Miejscowoć: Jastrzębie Zdrój
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 3:00 pm Temat postu:
junio40 napisał:
wolfram napisał:
Nic złego, po prostu szybko się zniechęci i tyle. "Wciąganie się" w wędkarstwo polega na przyjemności. Amator podczas holu 10kg karpia? Szkoda ryby i "zawodnika"! Ale powodzenia .
Wierz mi nie zniechęciłbym się, bo już duże sztuki mi się zrywały i jakoś dalej łowię.
Gdybym pamiętał tylko ryby które wyciągnąłem już bym się zniechęcił.
Ciągną mnie nad wodę sztuki którym nie dałem rady. Te są zawsze największe !! _________________ jak chcesz być szczesliwy jeden dzien to sie upij jak chcesz byc szczesliwy jeden rok to się ożeń a jak chcesz byc szczesliwy cale zycie to zostań wędkarzem
wolfram Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 08, 2010 Posty: 400
Kraj: Polska Miejscowoć: gdzieś na Śląsku
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 3:19 pm Temat postu:
Powiedz Majus, czy pierwsze Twoje kontakty z rybą miały finał w zerwaniu żyłki?
Majus Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Dec 06, 2008 Posty: 506
Kraj: Polska Miejscowoć: Jastrzębie Zdrój
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 4:08 pm Temat postu:
wolfram napisał:
Powiedz Majus, czy pierwsze Twoje kontakty z rybą miały finał w zerwaniu żyłki?
Na początku to łowiłem na takie żyłki ze wszystkie ryby je widziały
Później jak już zestawy odchudziłem, to kołowrotek na hamulcu zbyt mocno dokręcony był najczęstszą przyczyną ucieczki ryb.
Dalej jestem mało doświadczonym wędkarzem ale wspomnienia czegoś ciężkiego co się szarpało na końcu wędki ciągną mnie nad wodę.
Pamiętam szczupaka, który przy pomoście zeżarł mi leszcza z przyponem rurką antysplątaniową i koszykiem, a ja w tym miejscu łowiłem tylko niemiarowe szczupaczki. Takie niezłowione ryby dają żer wyobraźni i dalszą ochotę na wędkowanie. _________________ jak chcesz być szczesliwy jeden dzien to sie upij jak chcesz byc szczesliwy jeden rok to się ożeń a jak chcesz byc szczesliwy cale zycie to zostań wędkarzem
Salmo_Salar Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Dec 12, 2007 Posty: 360
Kraj: Polska Miejscowoć: Biała Podlaska
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 4:48 pm Temat postu:
Chyba część zapomniała jak to jest być dzieckiem. Owszem, na początku malca wszystko cieszy, nawet okonek 10cm, ale czy nie mieliście miękkich nóg gdy coś zerwało wam żyłkę lub chwilę pobawiło się z wami tak, że tacie lub mamie opowiadaliście to z wypiekami na twarzy. Doskonale pamiętam te czasami i pamiętam jak duże ryby rozpalały wędkarską wyobraźnię.
Żałuję jednak tych dzieciaków, które zaczynają przygodę z wędkarstwem od... internetu. Tracą tym samym to co kiedyś czułem samemu czytając książki, słuchając ojca, innych wędkarzy i oglądając dokładnie wodę. Więcej mogą powiedzieć starsi ode mnie pamiętający czasy gdzie nawet tak opluwany Jaxon z najniższej półki był marzeniem i hi tech'iem tamtych czasów. Gdzie więcej stawiało się na wypoczynek ze znajomymi, na wspólne wyjazdy, na szkółki wędkarskie.
Powinienem zamiast słowa był wstawić byłby marzeniem. Źle to sformułowałem.
Pozdr.
Salmo
wolfram Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 08, 2010 Posty: 400
Kraj: Polska Miejscowoć: gdzieś na Śląsku
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 8:52 pm Temat postu:
Majus napisał:
wolfram napisał:
Powiedz Majus, czy pierwsze Twoje kontakty z rybą miały finał w zerwaniu żyłki?
Na początku to łowiłem na takie żyłki ze wszystkie ryby je widziały
Później jak już zestawy odchudziłem, to kołowrotek na hamulcu zbyt mocno dokręcony był najczęstszą przyczyną ucieczki ryb.
Dalej jestem mało doświadczonym wędkarzem ale wspomnienia czegoś ciężkiego co się szarpało na końcu wędki ciągną mnie nad wodę.
Pamiętam szczupaka, który przy pomoście zeżarł mi leszcza z przyponem rurką antysplątaniową i koszykiem, a ja w tym miejscu łowiłem tylko niemiarowe szczupaczki. Takie niezłowione ryby dają żer wyobraźni i dalszą ochotę na wędkowanie.
Widac każdy ma inne doświadczenia. Ja zaczynałem od karasków, z których żaden nie mógł zerwac żyłki, potem (już samodzielnie, wiek koło 10 lat) targałem płocie jakich od tej pory w życiu nie widziałem! Nie mierzyłem, ale pod czterdziechę średnio miały. Po jedną na wieczór, kiedy słońce dotykało horyzontu, zawsze jedno jedyne branie na...rosówkę! Miałem bata, a na nim żyłę o wytrzymałości 5kg bez przyponu! Płociska nie wybrzydzały, branie było zawsze agresywne, spławik po prostu znikał pod wodą, a po czym bat wyginał się w głęboki łuk, bo holowałem siłowo (oczywiście jak na ówczesne wiekowe możliwości : ). Może trudno w to uwierzyc, ale żadna ryb mi w tedy się nie zerwała ani nie wypięła, zawsze jedna na wieczór, to były czasy. Porażki przyszły dopiero na dalszym etapie wędkowania, więc wciągnęło mnie w to hobby coś zdecydowanie przeciwnego.
Koledze junio40 wyłącznie posłużyłem poradą tj moim zdaniem tak, a tak i nic więcej, jak chce to niech uczy się i na dorszach w Norwegii, nic mi do tego.
Jotes Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Feb 27, 2006 Posty: 2207
Kraj: Polska
Wysłany: Wto Sty 10, 2012 10:03 pm Temat postu:
wolfram napisał:
Widac każdy ma inne doświadczenia. Ja zaczynałem od karasków, z których żaden nie mógł zerwac żyłki, potem (już samodzielnie, wiek koło 10 lat) targałem płocie jakich od tej pory w życiu nie widziałem! Nie mierzyłem, ale pod czterdziechę średnio miały. Po jedną na wieczór, kiedy słońce dotykało horyzontu, zawsze jedno jedyne branie na...rosówkę! Miałem bata, a na nim żyłę o wytrzymałości 5kg bez przyponu! Płociska nie wybrzydzały, branie było zawsze agresywne, spławik po prostu znikał pod wodą, a po czym bat wyginał się w głęboki łuk, bo holowałem siłowo (oczywiście jak na ówczesne wiekowe możliwości : ). Może trudno w to uwierzyc, ale żadna ryb mi w tedy się nie zerwała ani nie wypięła, zawsze jedna na wieczór, to były czasy. Porażki przyszły dopiero na dalszym etapie wędkowania, więc wciągnęło mnie w to hobby coś zdecydowanie przeciwnego.
Koledze junio40 wyłącznie posłużyłem poradą tj moim zdaniem tak, a tak i nic więcej, jak chce to niech uczy się i na dorszach w Norwegii, nic mi do tego.
Cholerka do końca żywota nie zapomnę swoich wielkich płoci, które zacząłem łowić dopiero jako "żeniac". Zawsze brakowało mi do nich cierpliwości. Mój śp. ojciec maił anielską cierpliwość i był w tym mistrzem. Takie płociska targał, że miło powspominać...
Nie! Nie da się rozpocząć przygody z tym "rzemiosłem" od końca! Cóż z tego, że pewnie "prawem frajera" młodzianowi "potarga" zestaw, skoro nawet nie będzie w stanie określić, co to było? Ryba, a może poniemiecki U-bot? Ktoś, kto pisze, że w jego łowisku są okonie a nie można ich złowić i pyta o rady, nie ma zielonego pojęcia jeszcze o wędkarstwie. I chciał, nie chciał musi zaczynać od podstaw! Wędkarstwo to nie tylko walenie okazów na akord. To znajomość gatunków ryb i cała ta otoczka wokół wędkarza - trawka, ptaszki, żabki, sprzęt, metody i... rybki. Również inni wędkarze powinni być przykładem, ale tylko ci dobrzy, nie ci z wędką i siatą lub sznurami w torbie "wędkarskiej".
Przez łowienie delikatne, zaczyna się odróżniać gatunki - sam jestem zgredem, a nie znam jeszcze wszystkich naszych ryb. Selekcjonuje się pod względem wymiaru ochronnego, etc. A dopiero mając nieco wiedzy i jakiegoś doświadczenia, przechodzi się "na wyższy poziom". Staroświecki może jestem, ale zawsze mnie uczono, że nie poznaje się niczego "od dupy strony" :roll:
W pełni zgadzam się więc z Wolframem. I choć mam na rozkładzie jakieś okazy, to z prawdziwą rozkoszą sięgam po bacik z delikutaśnym zestawem i walę wczesną wiosna połociska po 13-15 cm - nawet! - co sprawia mi ogromną satysfakcję w pierwszych cieplutkich promykach słońca. A na okazy czekam cierpliwie. Może kiedyś? Jakiś?... :
woderek Miotacz nęciwa
Dołšczył: Mar 22, 2007 Posty: 121
Kraj: Polska
Wysłany: Piš Lut 10, 2012 1:39 pm Temat postu:
Ordynarna samołówka. Jeśli by dołożyć odpowiednią plecionkę. Targanie na wydrę samozaciętego np. karpia. O czym tu mowa? Gdzie finezja? gdzie wstrzelenie się z momentem zacięcia? Pozostaje tępy hol. Współczuję tym pseudo karpiarzom.
zabrze Łowca Węgorza
Dołšczył: Apr 05, 2003 Posty: 1857
Kraj: polska
Wysłany: Sob Lut 11, 2012 8:30 am Temat postu:
Kolego, na jakim poziomie wędkarstwa jesteś ??. Pytam, bo jak dopiero zaczynasz przygodę z łowieniem ryb to karpiarstwo może cię szybko zniechęcić. Łowiąc na komercji będzie ok, lecz jak zaczniesz łowić na pzw to możesz się rozczarować . _________________ Bercik
woderek Miotacz nęciwa
Dołšczył: Mar 22, 2007 Posty: 121
Kraj: Polska
Wysłany: Sob Lut 11, 2012 2:27 pm Temat postu:
Krótko. 50 kilka z okładem. Najpierw spławik, później ciężka denka, a jeszcze później DS. Ta ostatnia jeszcze nie miała swojej nazwy i tu wsiąkłem. Moim celem były te najgrubsze.
Rozumiem, że wywożona często kulka proteinowa eliminuje skubanie, aż do gołego drobnicy. Jednak zdziwił byś się jak subtelne potrafią być brania tych największych.
Nikt mnie nie przekona (łowiłem), że to kunszt sztuki wędkarskiej. Zdecydowany karp, ale i amur wciąga zanętę, i odchodząc wbija sobie goły hak na sporym ciężarku obok. A później to tylko jazgot alarmu pod wędką. Współczuję.
No, ale to z Anglii. Wilson to tuz wędkarski. A czy my musimy bezkrytycznie małpować? Pewnie. Tak też bywa.
Andrzej228 Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Sep 11, 2006 Posty: 653
Kraj: Polska Miejscowoć: Bory Tucholskie
Wysłany: Sob Lut 11, 2012 6:48 pm Temat postu:
Woderek? Z kartoflem na haku też swoje wysiedziałem, karpiki łowiłem (ile czuwania przy kijach :roll:), ale takie tylko do 4kg. Od czterech lat stosuję włos i wywózkę. Wyniki moje się poprawiły, kilkanaście sztuk 6-8kg i 2 sztuki ponad dychę. Po części może masz rację "ordynarna samołówka", ale dlaczego jednej nocy mogłem mieć 3 karpie (2 się spięły 1 wyjąłem), a potem kolejne nocki (1,5 miesiąca weekendowych nocek) bez brania :?: 8O 8O 8O W sposobie wędkowania nic nie zmieniałem. :roll: Mi taki styl wędkowania się podoba w namiocie nie śpię, co najwyżej komara przytnę na leżaku. _________________ Od 06.01.2009r godz. 14-tej zero zero,
nie zajarałem ani jednego szluga.
the_animal Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Feb 11, 2007 Posty: 1971
Kraj: Polska
Wysłany: Sob Lut 11, 2012 8:47 pm Temat postu:
Kiedyś była taka fajna bajka dla dzieci, w której zwierzątka śpiewały:
"... me futerko jest lepsze..." _________________ www.carpholic.pl www.grubyzwierz.pl
woderek Miotacz nęciwa
Dołšczył: Mar 22, 2007 Posty: 121
Kraj: Polska
Wysłany: Nie Lut 12, 2012 3:10 pm Temat postu:
Andrzej, co Ci z tym kartoflem? Nie znasz innych przynęt? Ważne jest, że odchodzimy od ordynarnych samołówek. Jeszcze moment, a ktoś wymyśli siatki wrzucane w zanęcone łowisko. Szturchnijcie się w pokryte skórą czaszkę. Pod nią znajduje się kilka innych warstw. A w końcu znaleźć można mózgowie. Namawiam do jego wykorzystywania. Teraz prosiło by się o proste recepty. Takich nie ma. Ale też nie ma szpanty. Naszą dewizą jest homo sapiens. Jeśli bylibyśmy jednak tacy mądrzy, cóż by nam zostało? Zjadanie samych siebie?
Andrzej228 Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Sep 11, 2006 Posty: 653
Kraj: Polska Miejscowoć: Bory Tucholskie
Wysłany: Nie Lut 12, 2012 6:15 pm Temat postu:
Woderek, ten kartofel to taki bardziej przysłowiowy kartofel, inne przynęty też były. Kombinować to ja się nakombinowałem, lepiej niż niejeden koń pod górkę, czy też młody koń w podorywce. Kulki też robię z byle czego, byle jak, byle by się kupy trzymały (karpie to żrą). Niby taka "ord.. samołówka", ale po nocnym łowieniu jak napłynę nad miejscówkę i widzę tylko kulki na zestawach, a resztę kulek gdzieś wcięło no to trza dalej kombinować. Ale spoko luzik.
Jacek, co to za bajka :?: Bo jakoś nie kojarzę. :? _________________ Od 06.01.2009r godz. 14-tej zero zero,
nie zajarałem ani jednego szluga.
the_animal Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Feb 11, 2007 Posty: 1971
Kraj: Polska
Wysłany: Nie Lut 12, 2012 6:33 pm Temat postu:
Andrzej228 napisał:
Woderek, ten kartofel to taki bardziej przysłowiowy kartofel, inne przynęty też były. Kombinować to ja się nakombinowałem, lepiej niż niejeden koń pod górkę, czy też młody koń w podorywce. Kulki też robię z byle czego, byle jak, byle by się kupy trzymały (karpie to żrą). Niby taka "ord.. samołówka", ale po nocnym łowieniu jak napłynę nad miejscówkę i widzę tylko kulki na zestawach, a resztę kulek gdzieś wcięło no to trza dalej kombinować. Ale spoko luzik.
Jacek, co to za bajka :?: Bo jakoś nie kojarzę. :?
A była jakaś takaś kiedyś ... Zwierzątka latały i zachwalały że tylko ich futerko najlepsze - jak tu jeden kolega, że tylko jego metody słuszne.
Przykro mi, że nie jestem homo niewiadomo ale jednocześnie dziękuję za wyrazy współczucia. Jednocześnie prosze o jakieś fotki karpiszonów złowionych DSem powyzej 10 kg a jeszcze lepiej powyżej 15. To dopiero musi być jazda. Prócz tego pseudokarpiowania - niższej formy wękowania już chyba nie ma, jedynie te siatki pewnie - łowię jeszcze bacikiem , DSami , spiningami ( celowo liczba mnoga ) , odległościówką i czasem muchą pomacham w powietrzu. DSami jednak - przyznam się bez bicia - ostatnio jak by mniej. Najczęściej jednak, jak moja żona potrzebuje narybku do octu by w słoiki wsadzić smażone.
ps. Acha - nikomu nie współczuję ! Każdy wypoczywa jak lubi _________________ www.carpholic.pl www.grubyzwierz.pl
No ba, jak obejrzałem to sobie wszystko przypomniałem, kurde blaszka chyba pamięć zaczyna szwankować. :roll: _________________ Od 06.01.2009r godz. 14-tej zero zero,
nie zajarałem ani jednego szluga.
woderek Miotacz nęciwa
Dołšczył: Mar 22, 2007 Posty: 121
Kraj: Polska
Wysłany: Wto Lut 14, 2012 1:18 pm Temat postu:
Żeby było jasne. Jeszcze raz. Zdecydowanie biorący karp zacina się sam na uwięzi. Zatnie się też na spławiku i tej przynęcie "kartoflu", w każdej innej metodzie. Tylko, co innego wyczaić moment zacięcia, a co innego bezwiednie targać zawieszonego karpia.
Moją piewszą zdobycżą, nie kulka, ale na wianuszek kukurydzy był dwucyfrowy amur (goły hak - luźna żyłka bez jakiegokolwiek obciążenia). Nie mówiąc o karpiu, były też grube liny. Na delikatnym pilkerze pojąłem na czy pic polega. Bywały subtelne wolne poruszenia, przerwy i ponowne próby. Odpuszczałem. Bo były też walnięcia na innych wypadach. Po czasie zacząłem wyczajać. Delikatne pociągnięcie z krótkim przytrzymaniem, cięcie i jazda. Co tam fotki. Nie było jeszcze cyfraków. Liczyło się przeżycie. Książkę by pisać jak bystry jest to przeciwnik na zestawie dającym mu szansę.
Andrzej228 Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Sep 11, 2006 Posty: 653
Kraj: Polska Miejscowoć: Bory Tucholskie
Wysłany: Wto Lut 14, 2012 6:43 pm Temat postu:
Hmm, aaa obejrzę jeszcze raz bajeczkę, coś tam ze szkoły ruskiego pamiętam. : _________________ Od 06.01.2009r godz. 14-tej zero zero,
nie zajarałem ani jednego szluga.
woderek Miotacz nęciwa
Dołšczył: Mar 22, 2007 Posty: 121
Kraj: Polska
Wysłany: Wto Lut 21, 2012 11:38 am Temat postu:
Bez urazy, proszę. Jak już bajeczki, to może piosenka po polsku,"mówił dziad do obrazu....".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Za treści głoszone na forum dyskusyjnym odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.
Korzystając z forum akceptujesz ten REGULAMIN System pomocy - FAQ
Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.
Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.