Jesienne rybki
Data: 31-10-2004 o godz. 15:00:00
Temat: Wieści znad wody


Każdy musi przeżyć swój pierwszy raz. Nie tylko w miłości, lecz także w pisaniu artykułów - dlatego też postanowiłem napisać mój pierwszy.
Zbliżał się koniec października, a więc dla mnie najlepsza pora na łowienie ryb drapieżnych, a w szczególności sandaczy i okoni.



Tego dnia wybrałem się na ryby wraz z moim tatą, który zaszczepił mi to wspaniałe hobby (to chyba za mało powiedziane) oraz z kolegą Mirkiem, z którym nie raz dane nam było przeżyć wspaniałe chwile nad wodą.
Wyjazd planowaliśmy około godziny 4:00, a wiec 3 godziny przed wschodem słońca. Na miejscu byliśmy przed 5:00. Zastała nas ciemność i niesamowita mgła, ograniczająca widoczność może do 30 - 40 metrów. W tych ciężkich warunkach przystąpiliśmy do rozkładania sprzętu. Rozkładałem z Mirkiem wędki, a tata pompował ponton, który miał nam służyć do wywożenia uklei na jakieś 150 - 200 metrów od brzegu. Po upływie 30 minut zestawy były już wywiezione i pozostało nam tylko czekać na branie. Nie minęło pół godziny i jest branie na tatowej wędce! Przycięcie i tata rozpoczyna hol. Widać, że nie jest mała. Mimo, że jest jeszcze daleko, bo jakieś 150 metrów od brzegu, czuć i widać na wędce to charakterystyczne zrywy. To na pewno sandacz! Mirek pospiesznie rozkłada podbierak, gdyż ryba jest coraz bliżej, a ja przygotowuję aparat.



Po chwili widzimy go w całej okazałości.


Następnie odbyło się oficjalne mierzenie ryby. Sandacz liczył sobie 65 cm. W tej chwili uznaliśmy, że wyprawa już jest udana, bez względu na to, co będzie się działo później.
O godzinie 7:00 zaczęło się robić już jasno i mgła stawała się jakby mniej gęsta.


Wędki stały w pełnej gotowości.


W międzyczasie postanowiłem zapolować na okonie. Wziąłem mojego pickerka i twisterek co chwila wpadał do wody.


Przeważnie trafiały się „dłoniaki” od 15 do 20 cm.



Trafiły się również dwa garbusy na około 25 cm.


Na wędkach "sandaczowych" mieliśmy jeszcze parę brań i wyjęliśmy 4 sandacze, które mierzyły od 40 do 47 cm. Wszystkie powędrowały z powrotem do wody.


Około godziny 15:00 postanowiliśmy kończyć nasze wędkowanie. Cały wypad na rybki był bardzo udany. Wszyscy mieliśmy zadowolone miny, bo każdy coś połowił. Na dodatek dopisała nam pogoda - było prawie bezchmurnie, temperatura rano 11 stopni C, a w południe 20, co na tę porę roku jest rzeczą rzadką.
Oby więcej takich wypraw!

Luk750







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=978