W Królestwie Srebrzystej Rybki
Data: 28-10-2004 o godz. 10:45:00
Temat: Wieści znad wody


Jeden z ostatnich tegorocznych wypadów na ryby przeszedł już do historii. Warunki były niesamowicie niesprzyjające: deszcz, wiatr, nieustające opady, niska temperatura i niski stan wody. To jednak nie przeszkodziło mi choć kilkadziesiąt minut pomoczyć kij i powspominać stare, dobre czasy.



Z Warszawy wyjechaliśmy około szóstej nad ranem. Zapowiadał się fantastyczny, bezchmurny i ciepły dzień. Świt prezentował się imponująco. Poświata jaka biła w oczy nie pozwalała choć na chwilę zmrużyć oka i oszukać zmęczenia po niewyspanej nocy. Fotka poniżej podobnie jak pozostałe nie oddaje w pełni widoków jakie miałem okazję podziwiać. Zdjęcia były robione aparatem z komórki ale lepszy rydz niż nic. Kto zgadnie jaka woda kryje się pomiędzy barierkami?


Około 10:00 byliśmy już na miejscu. Humor popsuła mi opisana wcześniej pogoda. Nie miałem pewności co do zagospodarowania czasu. Tata prosił mnie abym pomógł w domu i przekonywał, że nie warto marznąć dla kilku brań. Mam jednak własne zdanie i jeśli coś postanowię nic ani nikt tego nie zmieni. O 11:30 po raz pierwszy spławik powędrował do wody.


Dysponowałem feederkiem Jaxon z kołowrotkiem Dragona i żyłką Stroft 0,16 z przyponem 0,14 Siglon. Haczyk nr 14 a na nim pęczek białych robaków. Miejsce połowu było uzależnione od czasu. Przed 13:30 miałem być w domu. Po obiedzie miałem do załatwienia wiele ważnych spraw, dlatego dalszy spacer z wędką mogłem sobie wybić z głowy.


Pozostała zachodnia - płytsza, ale ciekawsza strona przystani. Głębokość nie przekracza tam 1,5 metra, a dno jest dość równe i pełne zawad. Latem królestwo płoci. Jesienią bez wcześniejszego przygotowania i odpowiednego sprzętu okupują ją ukleje. Brania srebrzystych i smukłych rybek były nieustępliwe. Łącznie złowiłem ich tego dnia ponad pięćdziesiąt. Nie były to okazy, ale cieszyły oko i dodawały otuchy. Celem była chociaż jedna rybka innego gatunku. Cel został osiągnięty w ostatnich minutach łowienia. Oto olbrzymy, które wynagrodziły moje poświęcenie i zaangażowanie na tym złośliwym łowisku.


Wzdręga


i Płotka

Dodam, że czterej młodsi kompani, łowiący 10-15 metrów ode mnie nie złowili nawet jednej uklei, ale mieszkanka Mikołajek łowiąca z pomostu na plaży miejskiej, złowiła pomiędzy 10:00 a 12:30 około 3-4 kg niebrzydkiej płoci. No cóż, następnym razem, gdy będę miał więcej czasu odwiedzę tę lepszą miejscówkę.

W gruncie rzeczy i tak nie było najgorzej. Rybki malutkie, ale cieszyły. Naładowałem przynajmniej akumulatory tą niesamowitą atmosferą panującą nad wodą, nacieszyłem się widokami, odwiedziłem kolegów i pograłem w piłkę. Podsumowując wyjazd mogę zaliczyć do udanych. W drodze powrotnej jeszcze raz moim oczom ukazał się piękny widok. Namówiłem Tatę na krótki postój i zrobiłem jedno zdjęcie. Zachodzące słońce nie było gorsze od wcześniej wspomnianego wschodu. Kilka odcieni czerwieni i pomarańczy. I znów ten aparat nie odzwierciedla tego co miałem okazję podziwiać.

Kolejna i chyba ostatnia wyprawa czeka mnie w połowie listopada. Nie wiem, czy będzie lepsza, czy gorsza. Satysfakcjonowałaby mnie powtórka z minionego weekendu. Po powrocie napiszę kolejny artykuł ozdobiony zdjęciami.

wedkarz_wawiak







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=974