Dorożka po Zalewie Koronowskim
Data: 30-09-2004 o godz. 08:00:00
Temat: Wieści znad wody


W niedzielę dzwoni do mnie mój dobry kolega:
- Siemanko, Maciej! Co z moimi obiecanymi rybami?
No cóż, nie miałem wyboru - w końcu obiecałem! Zastanawiałem się tylko co zrobić, aby Adama nie zniechęcić do spinningu. Dodam, że mój kolega na rybach był kilka razy w życiu i były to raczej połowy płotek.



Całodzienne napływania na miejscówki sandaczowe raczej odpadało, chłopak i tak nie wiedziałby o co chodzi, do tego wiatr w tym tygodni jest bardzo silny i dokładne napłynięcie mogłoby okazać się niemożliwe. Łowiąc wcześniej na Zalewie wiedziałem, że ze szczupakami w tym roku jest bardzo słabo. Zapewne przyczyną osłabienia populacji szczupaka są kormorany, których w tym roku jest bardzo dużo. Już kilkakrotnie złowiłem szczupaka pokiereszowanego przez te ptaki. Dodając do tego kłusownictwo, notoryczne nieprzestrzeganie wymiarów ochronnych i norm ilościowych należy stwierdzić, że sytuacja na Zalewie jest tragiczna. Jeszcze 3 lata temu miałem kilka pewnych miejscówek, gdzie komplet szczupaków był osiągalny w godzinę.

Wracając do dnia połowów. Okazało się, że tego dnia nad wodą warunki były sztormowe. Mimo to fakt, iż o tej porze roku Zalew opustoszał i wszystkie jachty stały przy kei napawał mnie delikatnym optymizmem. Szybki przegląd sprzętu i o 11-tej wypływamy.
Stajemy na pierwszym miejscu, łagodnym stoku sięgającym 12 metrów. Po 45 minutach biczowania widzę, że Adaś jakoś bez wiary kręci korbką. Po małej naradzie i moim wytłumaczeniu o co chodzi w dorożce, obaj decydujemy, że najwłaściwszą metodą będzie trolling.


Trollingowy arsenał

Przezornie wziąłem zestaw woblerów trollingowych. Montuje jeszcze długie, 50 cm wolframy i płyniemy. Strategia jest taka, aby ciągnąć wobki na rozległych spadach. Lecz wkrótce okazuje się, że utrzymanie właściwego kursu na podwodnym stoku przy tak silnym wietrze jest bardzo trudnym zajęciem, wymagającym refleksu i wyobraźni.

Na jeziorze jesteśmy sami, sceneria jest piękna. Pogoda nas nieustannie zaskakuje swoją zmiennością - ze sztormowego, groźnie wyglądającego nieba co jakiś czas wyłania się słońce aby uspokoić jezioro.


Trollingowy szczupaczek

Po godzinie trollowania czuję dosyć silne targnięcie, odruchowo zacinam i po chwili szczupaczek 54 cm wpływa do prawidłowo trzymanego przez Adama podbieraka. Rybka nie jest duża ale uderzyła w shadrapa bardzo agresywnie. Następnie po 20 minutach pływania udajemy się na głębszą wodę. Echosonda wskazuje 6,9 metra, co zmusza mnie do założenia głębiej schodzących woblerów.


Trollujemy głębiej

Pływamy tak jeszcze godzinę bez brania, gdy w pewnym momencie Adam na swojej wędce czuje potężne szarpnięcie. Wędka zaczyna powoli pulsować, przygięcia są bardzo silne, a kołowrotek wyje. Po dwóch minutach kontaktu z rybą kolega wyciąga mocno zarysowanego tail dancera. Niestety niedoświadczenie Adama spowodowało, iż nie podciął rybki, a kijek był zbyt miękki aby z dużej odległości samemu zaciąć rybę. Kolega tak się zdenerwował, że musiałem mu pomóc usiąść.

Wracając do bazy delektowaliśmy się jesiennymi widokami, które o tej porze roku zachwycą każdego miłośnika przyrody. Przy okazji powrotnego trollowania udało się jeszcze zapiąć dwa okonki.


Zdziwiona mina mojego kompana

Reasumując: trolling w niektórych warunkach pogodowych może okazać się skuteczny. Dużo spinningistów zarzuca tej metodzie, że jest bierna i mało urozmaicona. Zapraszam do mnie na łódkę, a zobaczycie, ile trzeba się napracować silnikiem, aby odpowiednio trzymać kurs na podwodnym stoku, aby dopasować odpowiednio prędkość do głębokości schodzenia woblera.


Zalew jesienną porą

Dla mnie trolling jest dużym urozmaiceniem w wędkarstwie spinningowym i nie traktuję go jako nowej dziedziny wędkarstwa, tylko jako odmianę spinningu.

Gaiszczak






Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=952