Noce i kloce
Data: 22-09-2004 o godz. 02:25:00
Temat: Wieści znad wody


Siedziałem przed komputerem i zastanawiałem się, czy jeszcze w tym sezonie coś połowię, gdy na okienku GG zobaczyłem słoneczko Torque. Podglądam, a tam napis "może na jazie". Nie mogłem się nie odezwać.
- Kiedy i gdzie?
- Wisła, dzisiaj - dostałem odpowiedź.
- O której?
- Koło siedemnastej na miejscu.



Odwróciłem się od monitora.
- Rybko mogę pojechać z Torkim na jazie? Zrobiłem oczy małego pieska pytając o zgodę swoją żonkę.
- Jedź, skoro tak bardzo chcesz. Wiedziałem że nie jest zachwycona ale...
Kliknąłem jeszcze do Torque, że już jadę i pełen entuzjazmu ruszyłem na parking po samochód. Tym razem kluczyki miałem przy sobie i wszystko poszło bez problemu. Nad wodą byliśmy już koło osiemnastej. Dziecko z Markiem poszła szukać sandaczy i szczupaków, ja zaś ze swoim śmiesznie delikatnym sprzętem przy ich wiślanych kijach, ruszyłem na poszukiwanie jazi z mikrowoblerkami.

Na miejsce połowu wybraliśmy jedną z podwarszawskich, wiślanych plaż. Niestety moje ulubione miejsce było zajęte. Dwie gruntówki rozbawiły mnie do łez. Wody, tam gdzie były zestawy, jest może metr, półtora. Uśmiechnąłem się do siebie w duszy i stanąłem dwadzieścia metrów wyżej.

Po pół godzinie miałem jedynie lekkie trącenie. Przyszli moi towarzysze z efektami podobnymi do moich. Do tego miliony komarów nie dawały mi spokoju, zaczynałem się denerwować. Na szczęście piknik na plaży dobiegł końca i mogłem wejść na swoje miejsce.

Pierwsze rzuty nie przynosiły rezultatów. Stałem w wodzie do pasa i próbowałem machać jak najdalej maleńkim woblerkiem. Mój kij do pięciu gramów okazał się nieocenionym przyjacielem. Gdy zaczęło robić się ciemno wrócił Torque z Dzieckiem i tym razem również nie mieli efektów. Szczupaki nie chciały współpracować. Weszli więc do wody kilka kroków wyżej mnie i zaczęło się czesanie. Koło godziny dwudziestej na rozmytym przelewie woda wybuchła gejzerem, a po okolicy rozeszło się głośne mlaśnięcie rybiego ogona. Mój kij w tym czasie wygiął się niemiłosiernie a kołowrotek zajęczał boleśnie.

- Mam, o kurde, jest duży.
Ryba stawała silny opór w wodzie, co jakiś czas kręcąc młynki na powierzchni. Ciągnąłem ją powoli, bez pośpiechu i niepotrzebnego płoszenia innych ryb.
- Chyba masz go zapiętego za grzbiet - te słowa Torqiego brzmiały prawie jak wyrok.
- Niemożliwe, jest na pewno dobrze zapięty. Jest po prostu duży - odparłem na ten godzący zarzut.

Już po chwili jaź był na brzegu. Piękny tłusty i prześlicznie ubarwiony trzymał małego woblerka w pysku. Radości nie było końca, nogi miałem jak z waty, radość, radość i jeszcze raz radość. Po kilku chwilach znów stałem po pas w Wiśle i puszczałem swój wabik na przelew.

- Co byś powiedział, jak bym targnął "rekorda"? - zapytałem z lekką ironią. Roześmiali się oboje i padło sakramentalne stwierdzenie naszych wspólnych wypraw. "Wykrzyknikowi włącza się fantazja." Parsknęliśmy wszyscy śmiechem.
- O jest, jest następny, hehe, John Wilson był by ze mnie dumny. Śmiałem się do nich i delikatnie holowałem następnego jazia. Tym razem rybka była mała, niecałe trzydzieści centymetrów. Nie wychodząc z wody podebrałem malucha i wypuściłem po uwolnieniu z kotwiczki.

- Wiecie co, biorą bardzo delikatnie, zawsze łykały te wobki a teraz wiszą zaczepione tylko, tylko - komentowałem sposób brań jazi wykonując kolejne rzuty.
- Torki, a co byś powiedział jak bym teraz wyjął jeszcze większego? Jak myślisz może bym zdobył tytuł Pogawędkowego Łowcy Okazów? - roześmialiśmy się wszyscy szczerze. - Wiesz uczę się od Ciebie, mówię że będę łowił i łowię tak jak Ty.
- Próbuj Wykrzyknik, próbuj.
Dwa może trzy rzuty od tych słów i w zupełnych ciemnościach znów otworzyła się Wisła. Z głośnym chlapnięciem ogona jaź wykręcił młynek na samym przelewie. Kij wygiął się jeszcze mocniej a żyłka zaczęła świszczeć.
- O ten to dopiero jest klocek. O ranyyyy ale idzie - relacjonowałem walkę w egipskich ciemnościach.

Dziecko chwyciła za aparat i pstrykała foty. Duma i radość mnie rozpierały, po emocjonującej walce piękny 45-centymetrowy jaź leżał na plaży. Kotwiczka tkwiła w kąciku pyszczka, jednak na tyle mocno że chwilę trwało nim ją wyciągnąłem.
- No ładnie, ale kloc, przepiękny. Spójrzcie, nie jest taki kolorowy jak te mniejsze - komentowaliśmy.
Nic już nie było ważne, nogi rozedrgane, ciśnienie wysokie, nawet mokry rękaw i pogryziona przez komary szyja. Byłem szczęśliwy. Szybki telefon do domu. "Kotku, biorą świetnie, będą foty. Buziaki, niedługo wracam".

Po wypuszczeniu ryby i krótkiej sesji fotograficznej znów zacząłem łowić.
- Słuchaj, co byś powiedział jak bym złowił jeszcze większego? - zapytałem. - Choć wiesz co, może nie powinienem kusić losu i tak już wyjąłem jazia sezonu.
- Może masz racje, to nie kuś - odparł Torque i obaj zaczęliśmy czesanie jaziowymi przynętami.
Nagle...
- O kurcze, ale byk - scenariusz jak przy poprzedniej rybie, potworne targnięcie i gejzer wody. - Ten to dopiero olbrzym, ale ma siłę.
Sprzęt sprawdzał się idealnie, walka się przeciągała a ryba nie słabła. Jednak nic nie zawiodło i ryba w końcu skapitulowała. Po przepięknym holu, kilku zapierających dech w piersiach młynkach, król przelewu dał się wyciągnąć na brzeg.
- O rany, co za potwór, jaki wielki. Byliśmy zachwyceni. Pięćdziesiąt dwa centymetry, przepięknie srebrzystej ryby. Co za emocje, co za wieczór.

Mogłem już wracać do domu nasycony emocjami i szczęśliwy. Jednak Torque chciał jeszcze spakować się, żeby nie iść z rozłożonymi wędkami przez krzaki.
- Wykrzyknik rzuć sobie jeszcze kilka razy może coś się jeszcze trafi - powiedział.
Po krótkiej reanimacji jaź odpłynął a ja wróciłem na moment do wody. I tym razem Wisła okazała się łaskawa i trafił się piąty jaź. Nie był tak duży jak poprzedni, nie był nawet duży. Choć i nie maleńki. Stał się za to ukoronowaniem dnia.

Ogromne dzięki za wspólną wyprawę dla Dziecka i Torque. Liczę na następne udane i wesołe wypady.

Sprzęt jakiego używałem to kij dwa siedemdziesiąt Banax o ciężarze wyrzutowym do pięciu gram. Kołowrotek Shimano SuperX 1000. Żyłka Mikado Dino o przekroju 0,15. Przynętą był malutki woblerek malowany na czarno.

wykrzyknik







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=946