Wiślany karp
Data: 06-09-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Wieści znad wody


4 czerwca 2004 roku wybrałem się z Rukim na ryby nad Wisłę w Krakowie. Nad wodą byliśmy o 7:25. Spinningowaliśmy, szukając w głównym korycie Wisły przede wszystkim sandaczy. Tuż przed godziną 8:00, podczas wolnego ściągania żółtego kopyta poczułem mocne uderzenie. Odruchowo zaciąłem.



Ryba od razu wysnuła parę metrów plecionki i przymurowała do dna. Po chwili dała się jednak od niego oderwać i mogłem bardzo wolno zacząć odzyskiwać stracone metry linki. Zapowiadał się koniec walki. Gdy sandacz (jak cały czas byłem przekonany) znalazł się już blisko brzegu, zacząłem wołać Rukiego o podbierak. Wtedy jednak ryba ruszyła ostro w górę rzeki, wysnuwając większość plecionki, jaką miałem na kołowrotku. Powoli zaczęły mnie nachodzić wątpliwości co do gatunku, z którym mam przyjemność walczyć. Teraz obstawiałem, że to co mam na końcu wędki jest sumem lub szczupakiem. Ruki również skłaniał się do tych dwóch opcji.

Moja sytuacja wydawała się beznadziejna: kończył mi się zapas linki, kołowrotek zaczął „zrywami” oddawać kolejne metry plecionki, co mogło skończyć się fatalnie dla mojego lekkiego przecież kija, a mnie od tego holu już potwornie rozbolała ręka. Wszelkie rady, jakie czytałem w gazetach i słyszałem od bardziej doświadczonych kolegów wyleciały mi z głowy. Zdecydowałem się na krok dosyć ryzykowny – dokręciłem hamulec. Ryba zatrzymała się, po czym wolno dawała się podciągać. Kiedy była już nie dalej jak 5 metrów od nas, Ruki krzyknął, że to karp. Starając się opanować emocje podał mi podbierak. W tym czasie starałem się cały czas zdecydowanie holować rybę, nie dając jej ani chwili na odpoczynek. W końcu nakierowałem sazana na chwilę wcześniej przygotowany podbierak. Udało się!!!
Jeszcze tylko wynieść karpia na trawę i można uznać rybę za zaliczoną.



Jestem potwornie zmęczony, z trudem podnoszę moją zdobycz, aby Ruki mógł cyknąć parę zdjęć.




Mierzymy i ważymy rybę. Wynik to 87 cm i 9,5 kg. Uważam, że całkiem nieźle jak na pierwszego karpia złowionego w Wiśle i to w dodatku na spinning. Przynęta (żółty twister Relaxa 7cm z brokatem) tkwiła dosyć głęboko wewnątrz pyska.

Łowiłem wędziskiem Robinson Elite 2,70 m, c.w. 5-12 g i kołowrotkiem Okuma Epix ER 20 z nawiniętą plecionką Kewlona o średnicy 0,10 mm.


Po zmierzeniu i zważeniu wypuszczam ostrożnie karpia z powrotem do wody.

Lucek







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=935