Wiślana brzana
Data: 06-08-2004 o godz. 09:00:00
Temat: Wieści znad wody


Sobotnie popołudnie spędzałem sam w domu. Wszystkie zaplanowane rzeczy zrobiłem i siedząc przy komputerze marnotrawiłem swój czas. Około godziny trzynastej stwierdziłem, że zamiast siedzieć w czterech ścianach lepiej wybrać się nad wodę. Napisałem post na PW, czy ktoś nie miałby ochoty pospinningować wieczorem nad Wisłą i zacząłem pakowanie. Do godziny 17 nikt się nie odezwał, więc zabrałem sprzęt wsiadłem w autobus i po 20 minutach byłem nad wodą.



Jako miejsce łowienia wybrałem łachę piachu za drugim filarem mostu Poniatowskiego. Dojście tam przy stanie Wisły około 120 cm (na pkt pomiarowym w Warszawie) nie stanowi żadnego problemu. Miejsce to wytypowałem myśląc o boleniach, które wieczorami dość intensywnie tam żerują. Niestety do godziny 20 właściwie nic się nie działo. Wykonałem kilka rzutów a większość czasu spędziłem na rozmowie ze spotkanym wędkarzem.

Po godzinie 20 nowo poznany znajomy stwierdził, że trzeba uciekać spod filaru. Faktycznie miał rację. Woda podnosiła się bardzo szybko i jeszcze godzina a powrót mógłby być mocno problematyczny. Było jeszcze wcześnie i nie bardzo chciało mi się kończyć wędkowanie. Dlatego też zeszliśmy na główkę poniżej mostu. Powoli zapadał zmrok, kolejne przynęty nie zdawały egzaminu. Kiedy zrobiło się zupełnie ciemno założyłem pływającego woblera w kształcie uklei i zacząłem obławiać rafkę poniżej główki. Też niestety bez efektu. Przeszedłem kilka metrów wyżej i zacząłem obławiać wodę powyżej rafki. Rzuty wykonywałem w poprzek rzeki i sprowadzałem przynętę wachlarzem w kierunku brzegu. Kilkukrotnie wobler zaczepiał o dno. Wystarczyło jednak mocniej szarpnąć i przynęta była uwalniana z zaczepu.

Przy którymś z rzędu przepuszczeniu sytuacja się powtórzyła, odruchowo zaciąłem, znów zaczep. Napiąłem żyłkę i poczułem dwa mocniejsze szarpnięcia. Wrażenie było podobne jak po zaczepieniu kawałka gałęzi, która po oderwaniu z dna przetacza się po nim. Ta gałązka jednak zaczęła toczyć się pod prąd - czyli ryba. Próba podniesienia ryby do powierzchni się nie powiodła. Wędkarz, który stał ze mną spytał czy mam w końcu sandacza. Odpowiedziałem, że gdyby to nie była Wisła, a ja nie łowiłbym na spinning to powiedziałbym, że to brzana. Ryba w tym czasie spokojne niemal dystyngowanie przesuwała się pod prąd. Powolutku przyciągnąłem ją do brzegu i wtedy okazało się, że jest to faktycznie brzana.

Ryba miała 58 cm. Łowiłem bardzo starym trzymetrowym kijem Jaxon classic jig a c.w. 5-28. Do tego kołowrotek Dragon milennium FD 830 i z nawiniętą żyłką dragon mimicra o średnicy 0,22 mm. Przynętą był pływający 6 cm wobler imitujący ukleję z czarnym grzbietem i srebrnymi bokami wykonany przez Tomka Siudakiewicza. Cały dzień było bardzo ciepło temperatura w słońcu dochodziła do 30 stopni. Po zachodzie słońca temperatura powoli spadała jednak koło godziny 22 wynosiła jeszcze na pewno koło 20 stopni. Ciśnienie od kilku dni ustabilizowane oscylowało w granicach 1010 hPa. Stan wody w Wiśle był około 110 cm, przy czym bardzo szybko się podnosił i 12 godzin po złowieniu ryby był już o metr wyższy.

torque







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=920