Dlaczego lubię północ
Data: 06-08-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Tu łowię


Dlaczego lubię północ? Bo słońce tam nie zachodzi przez kilka miesięcy w roku... Daje to naprawdę cały dzień łowienia.



Pomysł wyjazdu do Finlandii zrodził się po przeczytaniu artykułu Janusza Jurkowlańca na portalu namuche.pl. Zapragnąłem tam pojechać i dopiąłem swego. Wyprawa była ciut survivalowa, ale w tym tez tkwił jej urok, gdyż pierwszy raz od kilku lat miałem spać pod namiotem. Przygotowania trwały do marca, zakup namiotu, samopompującej się karimaty, analiza trasy, wszystko to pozwalało zapomnieć iż do 30 czerwca mam jeszcze dużo czasu.

Trasa wiodła nas przez kraje "pribałtyki". Od Tallina dzieliło nas 900 km i jak się okazało najgorsza część trasy to ta w Polsce. Naszym drogom daleko nawet do krajów byłego ZSSR. W końcu wylądowaliśmy na promie i tu zaskoczenie -zapłaciliśmy tylko 20 euro! Dlaczego o tym piszę? Bo w drodze powrotnej zapłaciliśmy już 75 euro. Okazuje się, że wybór odpowiedniego dnia na przejazd promem ma swoje znaczenie. Taniej jest w poniedziałki i czwartki. Finlandia przywitała nas deszczem i jak się miało okazać pogoda ta miała nam towarzyszyć już do końca wyprawy.

Pierwszy postój to jakieś 200 km za Helsinkami i tu pierwsze zetknięcie się z łowieniem w Finlandii. Gro łowisk ma swojego właściciela, który o nie dba i życzy sobie za to opłatę. Ceny są naprawdę różne od 7 do 100 euro. Kilka dni daje nam styczność z małymi lipieniami i pstrągami, postanawiamy się wiec przenieść w kolejne miejsce, które nazywamy "kanałem żerańskim". Jest to kanał łączący jeziora z rzeką, na którym wybudowano elektrownie. Opłata tylko 10 euro za dzień łowienia a ryby to przede wszystkim szczupak i tęczak. I tu dotykają nas pierwszy raz opady, woda jest na tyle wysoka, że nie udaje się nam ani razu przeprawić na drugi brzeg, z którego jest dostęp do miejsc, gdzie można spotkać tęczaka. Za to przy puszczanej wodzie z elektrowni koncertowo biorą szczupaki.

Ponieważ następne łowisko ma obfitować w lipienie, jedziemy w następne miejsce. Rzeczka jest urokliwa, niewielka z szypotami, które są naszym celem. Ryby są! Duże jazie walą w muchę jak oszalałe, z jednego miejsca można wyciągnąć ich nawet kilkanaście. Lipień trafia się rzadko i jest mały, a i tu woda wysoka, co utrudnia łowienie. Jesteśmy już blisko koła podbiegunowego o czym przypominają nam renifery co jakiś czas tarasujące drogę.

Tak docieramy za wioskę Św. Mikołaja gdzie na rzece łączącej dwa jeziora mamy spotkanie z większymi rybami, z których kilka wygrywa spotkanie. Rzeka jest duża i głęboka a woda rwie jak oszalała. Niestety, bardziej na północ nie jedziemy a nasza trasa to już trasa powrotna.

Po drodze zaczepiamy o rzekę łososiową, gdzie poza spławami tej walecznej ryby nie mamy żadnego kontaktu. Tu też mamy styczność z cywilizacją czyli wypożyczamy sobie domek z sauną.

Daje nam to dwa dni oddechu od namiotu. Po drodze zawadzamy jeszcze o jedną rzekę ale miejscowy wędkarz twierdzi, że nie mamy co na niej teraz szukać, jest za wysoka woda - jak wszędzie. Ta informacja przeważa, decydujemy się na wcześniejszy powrót do Polski.

Wyprawa mimo że nie tak rybna jak bym chciał, pozwoliła mi zakochać się w Finlandii i już wiem, że wrócę tu na pewno, może nawet w 2005 roku.
Reszta fotek TU

Asknet







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=919