Operacja ratunkowa
Data: 25-07-2004 o godz. 12:35:00
Temat: Wieści znad wody


Przed tygodniem wybrałem się z kolegą nad jezioro Rożnowskie. Pogoda była wymarzona, świeciło słońce, czasem jakaś chmurka przysłoniła słońce. W pierwszym dniu oczywiście rozbicie obozu. Zajęło nam to jakieś dwie godzinki i w końcu nadszedł czas na wędkowanie.



Wracając do tematu artykułu. Siedzimy sobie z kolegą w namiocie i nagle słyszymy dzwonek. Myślimy sobie, to na pewno nie może być leszcz, bo dzwonek dzwonił jak oszalały. W myślach już widzimy tego 5 kg karpia.

Jak najszybciej ubraliśmy buty i jak rakiety wylecieliśmy z namiotu. Patrzymy, a szczytówka wędki była tak wygięta, jakby zaraz miała się złamać. Kolega już biegł do wędki aby ją lekko przyciąć, ale krzyknąłem "STÓJ!" . Kolega popatrzył na mnie jak na człowieka niezrównoważonego psychicznie. Powiedzialem mu, żeby popatrzył na żyłkę.

Piętnaście metrów dalej szarpała się rybitwa. Obaj z kolegą mieliśmy mieszane uczucia, małe rozczarowanie, że nie jest to ryba, ale też zdziwienie. Zdjąłem dzwonek z wędki i powolutku zacząłem przyciągać rybitwę do brzegu. Jak dociągnąłem ją do brzegu zaczeła się drzeć, że każdy w pobliżu słyszał "ryk" ptaszyska.Kolega złapał ją delikatnie za szyję, rybitwa od razu przestała piszczeć, tak jakby zrozumiała, że chcemy jej pomóc.



Na skrzydle miała zaplątaną żyłkę, wziąłem nóż i przeciąłem żyłkę. Kumpel wziął naszego bohatera na ręce i dokładnie ją obejrzał czy nie ma innych ran. Później wykonaliśmy pamiątkowe zdjęcie i rybitwa poleciała w siną dal.


Powyższe zdjęcia dokumentują całą akcję.

kancik







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=910