Pierwsze kuszenie!
Data: 10-05-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Wieści znad wody


Ostatni czwartek kwietnia zbliżał się niepostrzeżenie, sporo czasu minęło od mojego ostatniego wędkowania. Jeszcze nie używany, wygrany w netturnieju feeder lśnił nowością i przyciągał wzrok, kusił!



Co było począć? Wszystko było zrobione, szykowało się wolne popołudnie, pierwsze od kilku miesięcy. Bałem się trochę tego dnia, a może wyszedłem z wprawy? Szybko zapakowałem feeder, do wiadra wrzuciłem zanętę, robaki i sito, jeszcze tylko podbierak i siatka, przecież mogę coś niechcąco złowić. :-)


Oj, chyba coś drgnęło?

O 17:00 byłem już nad moją ukochaną rzeką. Po rozlewach z pierwszej dekady miesiąca nie było już śladu. W tym roku woda szybko opadła, zastanawiałem się czy inkubacja ikry szczupaka doszła do końca i narybek szaleje teraz gdzieś w przybrzeżnych szuwarach.


Cyk i jest w ręce

Szybko rozmieszałem zanętę i w czasie kiedy nasiąkała wodą rozłożyłem wędkę, zamocowałem 60 gramowy koszyczek, wędzisko dziwnie się uginało, nie miałem do niego zaufania, nigdy nie łowiłem takim sprzętem, bałem się, że podczas wyrzutu blank pęknie na pół i będzie po zabawie z rybkami. Uświadamiałem sobie, że ciężar wyrzutu tej wędki to 110 gramów, więc spokojnie wytrzyma takie obciążenie. Poskutkowało to nieudolną próbą wyrzucenia zestawu do wody. Nie byłem zadowolony, szybko stwierdziłem, że dalej to ja rzucę ten koszyczek ręką niż za pomocą wędziska. :-)


Pierwsza płoteczka

Kolejna próba była już udana, koszyczek wylądował tam gdzie chciałem, teraz już tylko mogłem oczekiwać na branie. Za przynętę służyły mi kolorowa pinka, która znalazła się także w zanęcie. Na pierwsze branie nie musiałem długo czekać, ale te oczywiście spartoliłem. Kolejne jednak było trafione i wymiarowa płoteczka wylądowała w dłoni. Potem było jeszcze kilka innych ryb, w tym trzy krąpie. Nie udało mi się złowić nic większego.


Poczekamy na następne

Po dwóch godzinach zwinąłem sprzęt i z uśmiechem na twarzy wróciłem do domu. Najbardziej mnie satysfakcjonowała świadomość, że feder nie jest taki straszny, można tym łowić ryby i już widziałem dla niego zastosowanie na kolejnych wyprawach nad Narew. Nabrałem także zaufania do tego wędziska, pod koniec łowienia posługiwałem się nim z większą swobodą. Teraz muszę znaleźć dla niego miejsce w grafiku obok tyczki i spina. :-)

siudak







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=850