Ryby w ''Polityce''
Data: 27-11-2002 o godz. 17:46:36
Temat: Nasza publicystyka


W najnowszym numerze "Polityki" (Nr 48, 30 listopada 2002), na stronie 86 opublikowano artykuł pod tytułem "Haczyk na rybaka". Sam tytuł ma się nijak do treści, bo nie ma tam nic o rybakach, a tym bardziej haczykach na nich. Jest za to o tym, jak to w oparciu o prawo cara Mikołaja z 1875 roku miejscowa ludność legalnie odławia sieciami ryby na terenie Wigierskiego Parku Narodowego".

Sprawa jest niby prosta. Pod koniec XIX wieku miejscowa ludność otrzymała "prawo rybołóstwa przyznane włościanom w jeziorach i rzekach". Dotyczyło to między innymi mieszkańców Rosochatego Rogu. Dokument ten utkwiłby zapewne na wieki w Archiwum Państwowym w Suwałkach, gdyby nie pewien jegomość, który - jak wynika z tekstu - z dyrektorem WPN ma na pieńku, bo ten odmówił pozytywnej opinii do wniosku o pozwolenie na budowę. Ów jegomość to mecenas jednej z warszawskich kancelarii prawnych.

To własnie ów człowiek wydobył zapomniane dokumenty z archiwów i skierował przeciw WPN pozew do sądu skarżąc, że ten bezpodstawnie uniemożliwia odłowy ryb przez mieszkańców Rosochatego Rogu. Dnia 15 lutego 2001 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że "powodom nadal przysługuje służebność połowu ryb". Na własne potrzeby. Ale kto choć trochę zna suwalskie realia wie, co to słowo - wytrych oznacza.

W tej chwili sytuacja jest patowa. Miejscowi mogą łowić siecią, ale tylko z brzegu. Dlatego kiedy tylko patrol Straży WPN zauważy, że rozstawiają sieci z pomostu, lub brodząc - podejmuje interwencje, które kończą się wyrokami skazującymi wobec łowiących.

Sama sytuacja jest bardzo dziwna. Mnie dodatkowo zastanowił jeden fakt. Autorka pisze, że służba WPN "wlepia mandaty za łowienie ryb" siecią przez miejscowych. Co więcej - towarzyszy temu "zarekwirowanie sieci i złapanych ryb". Czy taki czyn, jeśli rzeczywiście jest niezgodny z prawem, podlega postępowaniu mandatowemu? I czy strażnicy, karając kogoś mandatem, mogą samodzielnie orzec o "zarekwirowaniu" kłusowniczych narzędzi? Oj, coś mi się wydaje, że nie bardzo. Dlatego dobrze by było, aby władze przyjrzały się i miejscowym z ich prawem do połowu i Straży Parku. Bo jak na razie odbywa się tam dziwna zabawa w ciuciubabkę, która licząc tylko po kosztach procesowych, kosztowała Skarb Państwa 24.000 zł.

Dla Pogawędek streszczał i komentarzem opatrzył Esox







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=85