Zanim będzie za późno!
Data: 07-05-2004 o godz. 08:00:00
Temat: Wieści znad wody


Coraz częściej zarówno w internecie, jak i w różnorodnych wędkarskich pismach spotykamy się z informacjami na temat kłusownictwa i kaleczenia naszych wód.
Wielu z nas dostosowywuje się do tego i przestrzega powszechnie obowiązujące zasady. Problemem pozostają ci drudzy. A jest ich niestety o wiele, wiele więcej.



Dla mnie, kłusownik to osoba łowiąca niezgodnie z przepisami, zabierająca ryby niewymiarowe lub będące w okresie ochronnym. Mieszkam w Mikołajkach na Mazurach. W okresie wakacyjnym spotykam się z prawdziwą masakrą. Co roku to miasto odwiedzają tysiące "łowiących" turystów. Większość z nich to 100% amatorszczyzna. Codziennie na osobę przypada średnio kilogram pięknej i coraz rzadszej ryby. Niestety, jest nią okoń.

Wygląda to tak: turysta łowi z pomostu na robaczka. Ma branie, wyciąga najczęściej okonia. Następuje szarpanina z haczykiem i okoń z wnętrznościami na wierzchu wraca do wody. Nawet myśleć się nie chce ile okoni spotyka taki los. Dotyczy to także białej ryby. Ta, póki co, występuje licznie, ale jeśli niedługo nie podejmie się radykalnych kroków, to płoć czy leszcz będą gatunkami zagrożonymi. Problem ten jest za rzadko poruszany, a jeśli nawet, to sposób w jaki się go przedstawia jest mało przemawiający do przeciętnego wędkarza.

Jestem młodym wędkarzem, ale uważam, że dzieci wykazują się obecnie większą rozwagą niż "starzy wyjadacze" naszych wód. Mój wniosek jest taki: od najmłodszych lat trzeba wędkarzowi wpajać podstawowe zasady, do których powinien się przystosować. To przecież od nas młodych zależy przyszłość naszych wód!!!

Szymbor







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=848