X zlot - fotorelacja - cz. 2
Data: 05-05-2004 o godz. 22:25:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


W sobotę rano obudziły mnie głosy sprzed namiotu. Spojrzałem na zegarek była godzina 7:00. No, proszę, pospałem sobie, w domu wstawałem zawsze troszeczkę wcześniej. Owinięty w śpiwór jak larwa motyla w kokon nadsłuchiwałem odgłosów dobiegających z zewnątrz. A co będę tak sobie sam leżał, pomyślałem po czym wypełzłem na zewnątrz.



Dzień był słoneczny, było ciepło i dość długo w śpiworach nikt się nie wylegiwał. Po obozowisku roznosił się przyjemny zapach kawy, na twarzach zlotowiczów gościły jednak jeszcze trudy nocnej integracji. Co bardziej twardzi byli już po porannym wędkarskim rekonesansie. Dookoła widać było przygotowania do połowów.


Śniadanie jest bardzo ważne. Tylko dlaczego za parawanem? fot.Jarbas


Wędeczka do lewej rączki jest. Zaraz sobie zrobię i do prawej. fot.Jarbas

Jak i co łowiliśmy w Baranówku? Ano, preferowane były wszystkie metody, od spławika, poprzez grunt i spinnig do muchy. Część zlotowiczów okupowało pomost biczując i bombardując zestawami wodę w jego okolicach. Większość jednak wypłynęła na jezioro samotnie lub co bardziej odważniejsi duchem lub wyposażeni w większą ilość zapasowych ciuchów po dwóch na pokładzie.


No to sobie zaraz połowię karpie... jakem Karpiarz. fot.Jarbas


A my sobie tu gadamy o tym i owym, i o tamtowym... fot.Jarbas


Ważnym elementem udanego wędkowania jest ustalenie odpowiedniej strategii. fot.Jarbas

Łódki wróciły do portu przed godziną 15, czyli przed obiadem. Zaserwowali nam organizatorzy pieczeń z kaszą i sosem. Czy pyszne było? Nie odpowiem, jedynie wspomnę, że widziałem ukradkiem wylizywaną tacę. Po chwilowym odpoczynku, po sutym obiedzie i wymianie doświadczeń z porannych polowań na baranowskie ryby szykowaliśmy się do ponownych z nimi zmagań.


Photografiren Wermachten Arturo von Sołtyso melduje gotowość do spożycia obiadu! fot.PiECIA


Trochę mięsa, kaszy i surówki. Dlaczego tylko trochę? Walę czubato! fot.Jarbas


Luuuudzie, chodźcie jeść! Sam wszystkiego nie zjem, nieprawdę powiadam wam! fot.Jarbas

Niestety... aura odwróciła swoją sympatię do nas i poczęstowała burzą. W popłochu chowaliśmy wszystko do namiotów, nie zapominając o sobie samych. Burza miała jednak to do siebie, że tak jak szybko przyszła tak i poszła. Po burzy część zlotowiczów udała się na łowy, część pozostała w obozie kontynuując integrację, wymianę doświadczeń, zaciskała więzi, znajomości i prowadziła konwersację on-line. Był to jeden z ważniejszych punktów zlotu. Nic nie oddaje tak atmosfery wspólnych rozmów, kontaktów „na żywo”, jak tylko osobiste w nich uczestnictwo.


Po burzy zostały tylko kałuże i linia na niebie... kolorowa. fot.Jarbas


Po burzy wyszło słońce, może i ryby wyjdą z kryjówek? fot.Jarbas

W pewnym momencie sielankę na wzgórzu przerwał paniczny krzyk Kunty znad brzegu jeziora: - Podbieraaak!!! Początkowo nikt nie reagował, podejrzewając żart kolegi, jednak po chwili ktoś się ruszył mu pomóc, gdyż jego wędka rzeczywiście wskazywała zasadność jego wołań. Po chwili w naszym towarzystwie zagościła ryba prezentowana poniżej.


Linowo-amurowa zasiadka? E, pobierają opłatę za wejście do portu. fot.PiECIA


No i proszę, siedziałem, siedziałem i wysiedziałem! fot.Jarbas


Linek w całej okazałości. Lampa nie była potrzebna, Kunta oświetlał kadr swoim uśmiechem. fot.PiECIA


Pomiary ryby miarką, spokojnie nie tą od integracji ;) fot.PiECIA

Dodatkowej zachęty do dalszych łowów dodała informacja o złowionym amurze 9 kg. Rybę wyholował autochton, nie dostrzegany przez nas do momentu złowienia ryby. Na polu namiotowym zrobiło się pusto, większość rozpłynęła się po jeziorze, część pozostała łowić z pomostu. Do wieczora czas minął w pogoni za rybami.


Z pomostu łowiło się extra! Przynajmniej ręce nie były później żółte. fot.PiECIA

Nastanie ciemności to kolejne opady, które raczej nie przeszkadzały we wspólnym spędzaniu czasu. Przerwy w opadach pozwalały nam siedzieć na dworze, deszcz zaganiał nas do namiotów, pod porozstawiane parasole ogrodowe lub do namiotu piwnego. Ten ostatni wspomnę cieszył się dużym powodzeniem z racji swoich dużych gabarytów.


Był i czas na wymianę doświadczeń fotograficznych. fot.Jarbas

Spać kładliśmy się już chyba w niedzielę, choć nie jestem pewny czy wszyscy. Nasze obozowisko tętniło życiem całą dobę. Skrupulatnie wypełnialiśmy nie ustaloną wcześniej zasadę, „że nie spał ktoś, aby spać mógł ktoś”. Zupełnie nie przeszkadzał nam obficie padający w nocy deszcz. No, może poza małymi przerwami w spaniu na wylewanie wody z namiotów, dopięcie niedomkniętego wejścia przez wracającego kolegę, ewentualnie budziliśmy się z powodu walących kropel wody w poszycie namiotu.

Kończąc zapraszam do ostatniej części... Powiem jedynie teraz, że niedziela była bogata w wydarzenia. ;-)

PiECIA & Jarbas







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=845