W poniedziałek dnia drugiego razem z bratem postanowiliśmy wykonać rozpoznanie rzeki Bug, nim zaczniemy dzień święty święcić. W związku z tym zapakowaliśmy łódkę na przyczepkę, cały osprzęt wliczając silnik i echosondę do samochodu i hajda na zwiad.
Nad wodą byliśmy po 11-tej minut kilkanaście. Jako miejsce wodowania obraliśmy Popowo Parcele w miejscu, w którym dawno temu znajdował się most saperski.
Na brzegu było kilku łowiących, ale bez efektów. Główną zdobyczą były jazgarze i uklejki jednakowej wielkości kilku centymetrów.
Po kilkuminutowej rozmowie zabraliśmy się za noszenie sprzętu nad wodę w celu wodowania łajby. Z racji braku możliwości dojechania do samej wody, mieliśmy spory odcinek do noszenia.
Uff, nareszcie wszystko. Po skompletowaniu, złożeniu i zwodowaniu - wypłynęliśmy.
Główny, a właściwie jedyny sternik.
Spojrzenie na odnogę, którą dopłynąć mieliśmy do głównego nurtu.
A to już miejsce łączenia się naszego portu z „wielką wodą”.
Wyspa, przy której namierzyliśmy piękną przykosę - długą i głęboką. Na dnie echosonda pokazywała sporą rybę. Prawdopodobnie był to sum.
W lecie na pewno będzie to miejsce zasiadki.
Gęsi też latały.
Chwila odpoczynku na papierosa.
Wypad był bardzo udany. Namierzyliśmy kilka głębokich dołów i rynien, kilka wielce obiecujących blatów i przykos. W lecie na pewno nie raz będzie w tych miejscach urządzona zasiadka. Zwiadem objęty był odcinek rzeki Bug od już Popowa aż do ujścia do Narwi. W sumie po rzece pływaliśmy kilka godzin, ale bez przesady - przecież trzeba było jeszcze „poświętować”.
Kiersnowski Artur