Rozpoczęcie sezonu cz. 2
Data: 30-01-2004 o godz. 07:40:00
Temat: Wieści znad wody


W wodnicy jesteśmy kilka minut przed godziną ósmą. Wszystko przygotowane zostało rano w domu, więc zaraz po wyjściu z samochodu idziemy w kierunku rzeki. Nad wodą nie ma właściwie nikogo.



W porównaniu z tłumem ludzi dnia poprzedniego dziś jest naprawdę wspaniale. Cisza nad wodą, ośnieżone brzeg, brak ludzi. Bardziej przypomina to wszystko polowanie niż łowienie ryb. Idąc ostrożnie przez zamarznięte bagna lub stąpając cicho skarpą nad samą rzeką ma się wrażenie, że obiekt podchodów wyłoni się zza następnego zakrętu. Zaczynamy łowienie.


Mundek

Na początek tak jak wczoraj zaczynamy od tonących woblerków, później wahadłówki, obrotówki. Po dwóch godzinach bez kontaktu z rybą, zaczynamy kombinować. Wiążę zestaw taki jak do bocznego troka, ale z pływającym woblerem i trzydziestogramową pałeczka tyrolską. Pozwala mi to dłużej przytrzymać w nurcie agresywnie pracującą przynętę. Po pół godzinie, woblera zamieniam na wielką trociową muchę. Jednak ani wobler ani fantazyjne muchy nie kuszą żadnych ryb. Darek z Markiem mają podobne efekty na swoje przynęty. Decydujemy się więc na zmianę rzeki. Jedziemy nad Wieprzę.

Z Ustki do Darłowa jest nie więcej niż 40 km. Pokonanie tej odległości zajmuje nam około godziny. W trakcie jazdy samochodem nadzieje na spotkanie z rybą powracają. Nasz zapał podsyca człowiek, którego pytamy o drogę, bardzo miły, kulturalny, pokazuje jak jechać i gdzie zaparkować. Widząc nasz sprzęt wspomina jakby od niechcenia, że w miejscu, w które nas pokierował 1 i 2 stycznia złowiono kilka ładnych troci i łososi.

Wieprza wygląda zupełnie inaczej i nie ma się, co dziwić. Łowimy na odcinku miejskim w Darłowie. Rzeka jest uregulowana. Brzegi pełne betonu, ale nie tylko. Wkoło mnóstwo śmieci. Walające się butelki, papiery, folia.


Wieprza w Darłowie. fot.Mundek

Jakby tego było mało, z pobliskiej mleczarni, bezpośrednio do rzeki, uchodzi rura ściekowa. Zaczynamy łowić w "tych pięknych okolicznościach przyrody". Na zmianę miejsca jest już za późno. Dokładnie, metr po metrze, obławiamy ten odcinek rzeki. Przynęty prowadzone wolno tuż nad dnem. Marek po chwili zwątpienia powrócił do łowienia na muchę. Ja z Darkiem, wytrwale spinning.

Nad wodą pusto nie jest. Kilku wędkarzy próbuje coś złowić. Nie zauważamy nawet jak powoli zapada zmrok. Jutro, jak tylko odpoczniemy, trzeba będzie wracać do domów. Ja do Warszawy, chłopaki do Krakowa. Zanim jednak udamy się w drogę powrotną przyjdzie czas na podsumowanie wyjazdu...

cdn.

Torque







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=707