Rozpoczęcie sezonu
Data: 25-01-2004 o godz. 07:00:00
Temat: Wieści znad wody


Drugiego stycznia około godziny szóstej rano meldujemy się w najbardziej popularnym miejscu tego dnia na Pomorzu. Przy moście drogowym w Bydlinie. Jest jeszcze ciemno, ale nie jesteśmy sami, zaś do godziny siódmej w promieniu 100 metrów od mostu zaparkuje około 50 samochodów.



Rozwidnia się powoli. W szarówce z samochodów wysypują się wędkarze. Jedni lepiej inni gorzej przygotowani. Można zauważyć ludzi ze sprzętem niemalże morskim i z lekką wklejanką. W spodniach Simmsa jak i w zwykłych gumofilcach. Ludzi z Gdańska i z Bielska, a przyczyną całego zamieszania są ryby, które płyną rzeką. Trocie i łososie.

O łowieniu tych ryb "po cichu" myśli chyba każdy wędkarz. Zazwyczaj jednak na myśleniu się kończy. Tak było i w moim przypadku, do tego roku. Tym razem wyjazd doszedł do skutku. Wraz z moim kuzynem Darkiem i kolegą Markiem pojechaliśmy "na trocie".

W okolicach Bydlina tego dnia łowiliśmy do godziny trzynastej. Przez sześć godzin dzielnie i wytrwale biczowaliśmy wodę różnymi przynętami. Marek ambitnie z muchówką, ja z Darkiem, spinningami. Pierwsze godziny łowienia i nikt nie miał kontaktu z rybą. Atmosfera nad rzeką się rozluźnia. Wraz ze wzrastająca ilością rzutów maleje koncentracja i skupienie. Wędkarze coraz częściej łączą się w grupki rozmawiają pytają o wyniki dnia poprzedniego a czasem i poprzedniego sezonu. Do godziny 10 nikt nie złowił ryby. Jedna się spięła. Koło godziny 11 wracamy pod most. Z rosnącym zniechęceniem obławiamy kolejne miejsca.

Powyżej mostu poruszenie. Jest pierwsza ryba. Starszy wędkarz podbiera rybę osęką. Idę obejrzeć. Nie widziałem przecież jeszcze takiej ryby "na żywo". Kelt troci mierzy 55 cm. Na 100 wędkarzy i ponad 4 godziny łowienia jedna rybka to nie jest taki wynik jakiego spodziewaliśmy się po przejechaniu połowy Polski. Chwilę później widzimy wędkarza wracającego z dołu rzeki. Też ma rybę, z daleka widać, że o wiele większą. Tym razem to łosoś ma ponad 90 cm. Dla takich ryb tu przyjechaliśmy. Jednak zapału, jakiego dały nam te dwie ryby wystarcza jeszcze na godzinę łowienia.

Decydujemy się na zmianę miejsca. Mijamy Ustkę i z drogi na Darłowo skręcamy w lewo. Po około 3 km jazdy jesteśmy nad rzeką. Przy drodze parkuje kilka samochodów. Jest też kilka ryb. Średnio na pięciu wędkarzy przypada jedna 1,5 kg troć. Czy to ze względu na późne popołudnie czy przez to, że odcinek rzeki jest mniej popularny, nad wodą jest o wiele mniej ludzi. Łowienie jest o wiele przyjemniejsze, spokojnie można obłowić ciekawsze miejsca. Zrobić kilka zdjęć bez ludzi.

Zmrok niestety zapada szybko. Trzeba wracać do samochodu i jechać na kwaterę. W drodze do Ustki, gdzie mamy nocleg, planujemy powoli kolejny dzień. Do Bydlina nie pojedziemy. Za dużo ludzi, a jeśli mamy coś złowić to równie dobrze złowimy i bliżej morza. Kolejny więc dzień rozpoczniemy w Wodnicy...

cdn.

Torque







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=699