Znad wędy o aparatach gawędy
Data: 18-12-2003 o godz. 09:00:00
Temat: Nasza publicystyka


Pamiętam jak dziś moją pierwszą fotkę wędkarską. Na tle "ówczesnego" wyposażenia kuchni, wykafelkowanej jak sklep mięsny. Stojący chłopczyk w rozciągniętej koszulce koloru, prawdopodobnie kiedyś, białego z oczami jak talerzyki deserowe i trzymający do białości ściśniętymi rękoma leszcza dość pokaźnych rozmiarów jak na ówczesne, tym bardziej dzisiejsze czasy.



Aparat fotograficzny jest niezwykłym wynalazkiem. Jest w stanie uchwycić chwilę bez względu na to, jaka ona jest. Wynalazek ten przyczynił się do tego, że wspomnieniami z przeszłości można wspomagać siebie i nie tylko siebie - obrazem. Stał się wszechobecny. Fotografia rozwinęła się, stała się popularna i praktycznie nie znam człowieka, który by się nie zetknął z owym wynalazkiem. Dzięki możliwości zatrzymania rzeczywistości staramy się fotografować co ważniejsze momenty naszego życia. Dla jednego będzie to przyjęcie u cioci, dla innego raczkujące potomstwo. Ktoś upamiętni swój pobyt okupiony okresem wyrzeczeń na krańcu świata nawet, jeżeli jest on dla wspomnianego na granicy województwa. Każdy z nas posiada zdjęcia, masę zdjęć różnego typu, rozmiaru i z różną zawartością. Czym jednak jest fotografia dla wędkarza?

Moim zdaniem przede wszystkim pamiątką. Przedstawia najczęściej chwile triumfu wędkarskiego, czyli jest upamiętnieniem momentu nawiązania bezpośredniego kontaktu wędkarza z jego zdobyczą. Jest niezbitym dowodem na to, że dana ryba rzeczywiście została przez nas złowiona. Wystarczy mieć fotografię a nie trzeba już rozkładać rąk obrazując tym wizualnie wielkość złowionej ryby. Ale czy na rybach się jedynie kończy? Otóż nie. Zaczynamy upamiętniać wszystko, co z tym związane. Gdzie, z kim, kiedy, jak, staje się tematem i pretekstem do wyciągania z torby "ustrojstwa" zwanego aparatem. Powstają całe reportaże, sesje zdjęciowe, cykle upamiętniające nasze wyprawy wędkarskie. Często fotografujemy otaczającą nas przyrodę. Dość często w kadrze goszczą elementy przyrody, krajobrazu. Po co i na co to wszystko? A na pamiątkę! O ile łatwiej snuć jest opowieści wędkarskie przeplatając je pokazem zdjęć. Jak miło i przyjemnie ogląda się zdjęcia z wypraw wędkarskich, gdy za oknem zima, śnieg i mróz. Powstają zbiory zdjęć całe albumy, które stają się powoli naszym nowym hobby, czasami w stopniu równorzędnym, co same wędkarstwo. Dużym udogodnieniem stało się upowszechnienie cyfrowych metod w fotografii. Zarówno same wykonanie zdjęcia, jego prezentacja oraz możliwość obróbki, korekty, ewentualnego montażu. Główną jednak zaletą fotografii cyfrowej jest koszt, niższy od fotografii tradycyjnej wynikiem, której jest jedynie kolorowa kartka papieru. Posiadacze aparatów cyfrowych wiedzą, o czym mówię, pstrykają o wiele więcej zdjęć niż Ci stosujący ją w formie tradycyjnej.

Moja przygoda z fotografią wędkarską zaczęła w momencie wspomnianym na wstępie. Jako młody chłopiec targałem ryby do domu i co większe okazy upamiętniane były na przeróżnym tle domowego i nie tylko wyposażenia. Dorastałem ja i dorastał mój światopogląd. Chciałem mieć zdjęcia znad wody, nie tylko z rybami. O ile ładniej wygląda fotka robiona na tle przyrody od takiej pstrykniętej w domu. Aparat oczywiście posiadałem. Stanowił on jednak dla mnie rzecz drogą i z uwagi na obawy typu zgubienia lub uszkodzenia nie zabierałem go ze sobą. Postanowiłem jednak mieć jakiś tani na wyposażeniu schowany głęboko w torbie wędkarskiej. Ot, tak na wszelki wypadek. Mój wybór padł na najtańszą ofertę na rynku. Stał się nią tak zwany - aparat jednorazowy. Wszystko jest w takim czymś jednorazowe. Aparat kończył życie z równoczesnym końcem filmu. Cena owego wynalazku adekwatna była jednak do jego długowieczności. Wypstrykałem jednak tym ustrojstwem cały film. Udałem się następnie do punktu usług fotograficznych i z bijącym w sercu podnieceniem oczekiwałem efektu swoich prac. Przeglądając zdjęcia z "jednorazówki" niedowierzałem własnym oczom. To, co miałem w dłoniach nie nadawało się do niczego, nawet tam gdzie król piechotą chadza ze względu na swą sztywność i twardość... Jakość - gorzej niż mizerna. Trzeba było wiedzieć co jest na zdjęciach, aby widzieć co one ukazują. Wielkie oczekiwanie przerodziło się w wielkie rozczarowanie. Ale czego możemy oczekiwać od aparatu za cenę paczki dobrej zanęty?

Zdesperowany, schowałem do torby wędkarskiej aparat, ten najbardziej porządny i w miarę "profesjonalny". Ten z szafki, o którym wcześniej wspominałem. Oczywiście będąc przezornym, za aparatem poleciały zapasowe baterie i dodatkowy film. Dość szybko wykonałem 36 ujęć. Powrót z punktu gdzie wykonano mi odbitki miałem z miną nad wyraz nietęgą. Sporo zdjęć, oczywiście najciekawszych - popsutych. A to rozmyte, a to pasek od aparatu w kadrze, ucięta głowa, samo niebo. Rozpacz pogłębiła się jak "rybom życia" brakowało na zdjęciach głów, ogonów lub innych części ciała. Wyciągnąłem wnioski załadowałem kolejny film. Każde następne ważne zdjęcie wykonywałem parokrotnie, tak na wszelki wypadek. Pech chciał, że efektu się nie doczekałem. Powodem było naświetlenie filmu. Podobno miałem źle domknięty aparat. Tak mówił pan z punktu usługowego; jaka była prawda nie dojdę bo i co to zmieni? Kolejny film okazał się szczęśliwy. Zdjęcia ładnie wyszły tylko jak pokazać komuś w grudniu rybę złowioną w maju?

Wkroczyłem w erę aparatu cyfrowego. To dopiero jest wynalazek. Pstrykam zdjęcie, efekt widoczny mam od razu. Nie wyszło - sruuu i na nowo można zrobić. Pstrykam ich o wiele więcej. Całość trafia potem do komputera. Wybrane ujęcia drukuję, reszta będzie do oglądania i na pamiątkę. Fajnie usiąść sobie z piwem lub jakimś sokiem i oglądając, wspominać miniony sezon. Mówię Wam - super sprawa! Ale jak wszystko tak i to ma swoje plusy i minusy. Plusy to takie, że efekt wykonanego zdjęcia jest widoczny od razu. Dochodzi do tego nieograniczona liczba posiadanych ujęć, gdyż wykonanie formy papierowej nie jest konieczne i wymagane od razu. Minusy? No, są a jakże. W myśl powiedzenia "że apetyt rośnie w miarę jedzenia", zacząłem zmieniać cyfrowe wynalazki. A to za ciężki, za duży, potem za mały zawsze czegoś brakuje, jest za mało. Rosną oczekiwania od efektu końcowego. W chwili obecnej jestem ponownie na etapie poszukiwań nowego aparatu.

Tekstem tym chciałem poruszyć jedynie problem. Zachęcić do kontynuowania wątku. Gawęd w temacie może być więcej, do czego zachęcam. Same omówienie zasad, technik fotografowania zajmie sporo czasu i miejsca. Można pokusić się na rozgraniczenie fotografii analogowej (tradycyjnej) od cyfrowej. Dużym wyzwaniem jest opisanie samego sprzętu, jeszcze większym warsztatu. Myślę, że to dobry pomysł i jest wielu tu obecnych, którzy fotografię uprawiają jako dyscyplinę, są nią zafascynowani. Mam nadzieję, że znajdą się osoby chętne do podzielenia się swoją wiedzą w temacie. Nie ma się czego bać, nie każdy jest zawodowcem w dziedzinie, w której ma coś do powiedzenia. Trzeba spróbować, odważyć się, gdyż zawsze znajdzie się ktoś, kto wie mniej niż my sami w tym temacie. Zapraszam.

Jarbas







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=646