Trollingowa saga - cz. 2
Data: 09-12-2003 o godz. 04:25:54
Temat: Spinningowe łowy


Na czym to ja skończyłem swoją opowieść... Ach tak - na holu kilkunastu ryb, na jednej wędce równocześnie. Ale nie podejrzewacie mnie chyba o łowienie "na choinkę"...



Jak niektórzy zgadli, do woblerka uczepiła mi się kolejna kłusownicza sieć. I w zasadzie już ją miałem przy łódce, już widziałem białe brzuchy owych ryb, kiedy nadwerężona plecionka suchym pyknięciem dała mi do zrozumienia, że posiada skończoną, choć niemałą wytrzymałość.

I na takich to konkluzjach, a także utrwalającej się niechęci do trollingu, zakończyłem majowe połowy na Serwach, postanawiając, że już nigdy tam nie powrócę. Owego stanowczego postanowienia jednak nie dotrzymałem, ale że nie związane już było z trollingiem, to pozostawiam je na kolejną zimową opowieść.

Po raz kolejny echosondę chwyciłem wybierając się z początkiem czerwca nad moje ulubione, położone w ostępach puszczy augustowskiej jeziorko. Zabrałem też całą pakę przynęt i mnóstwo dobrych chęci. Wszystko to, wraz ze swoją skromną osobą pozwoliłem zapakować do samochodu Saszy i nie bacząc na wszelkie przeciwności losu - z wężami wpadającymi pod koła włącznie, ruszyliśmy w sobie tylko znanym kierunku.

Woda, stanowiąca cel naszej wędrówki, była niegdyś rewirem szczupakonośnym, dopóki tej właściwości nie zmienili rybacy, regulując rybostan w poczuciu misji, zgodnie z operatem. Obecny gospodarz ma tę samą cechę co większość gospodarzy - czyli regularnie odrybia jezioro. Ma jednak równocześnie zaletę nielicznych - czyli regularnie też jezioro zarybia. Skutkuje to wysoką populacją szczupaka małego i "handlowego" - w rozmiarach od ikry do 55 cm. Przy czym najczęściej trafiają się takie okołowymiarowe. I tych właśnie spodziewałem się przede wszystkim, jako potwierdzenia skuteczności zastosowanych metod i przynęt.

Z powodu zniechęcenia Serwami odpuściłem sobie z początku trolling. Przyjąłem tradycyjną już strategię "dłubania w sałacie", o czym zapewne będzie jeszcze okazja napisać. Efektem był jeden szczupaczek o standardowym rozmiarze i kilka niedorostków. Drugiego dnia, kiedy przyjechała do mnie Namarie, postanowiłem wykorzystac nowe siły napędowe, drzemiące w naszym teamie i wiosłując na zmianę uprawialiśmy znaną mi już z Serw, partyzancką metodę trollowania.

Najpierw płyciutko - tak na trzech metrach. Wtedy to Namarie złowiła pierwszego swojego szczupaczka. A potem głębiej, głębiej i coraz szybciej. Oddawaliśmy się pasji trollingu bez opamiętania, ogarniało nas radosne podniecenie, sięgające kulminacji w momencie przygięcia szczytówki. A szczytówka - mimo, że kij solidny, przyginała się raz po raz, pulsując rytmicznie. Wreszcie przychodził moment spełnienia, kiedy oślizgły, cętkowany grubasek prężył się w dłoniach.

Ekhm... Rozpędziłem się... W każdym razie tak mniej więcej wyglądało nasze trollowanie, które tego dnia dało nam w sumie cztery wymiarowe ryby. Nie mieliśmy jeszcze wtedy rozeznania co do przynęt, ale było już jakieś mgliste przeczucie, co do wyjątkowej skuteczności jednej z nich. Wszystko miały pokazać testy w Szwecji.

I wreszcie - dwa tygodnie później, przyszedł czas na szwedzkie trollowanie. Skandynawskie jezioro wyobrażałem sobie mniej więcej tak: Oto mamy kamieniste dno jeziora. Każdy głębszy dołek zapełniają stada ryb, czasami poukładane warstwami. Na to wszystko wsypana jest drobnica - a całość zalana wodą, ledwo ponad poziom ryb. Ale wiecie co? Wcale tak różowo nie jest.

Szwedzka wyprawa była dla mnie nauką prawdziwego trollingu. W tej bardzo klasycznej postaci, na silniku spalinowym, z obowiązkową echosondą. Na jeziorze, które jest większe kilkakroć od Śniardw , silniczek elektryczny można zastosować wyłącznie jako wiatraczek na wypadek upałów. Tutaj sprzęt i metody muszą być grubo ciosane - bo i o rybę metrową nie trudno i obszerne łowisko nie jest pozbawione potężnych zawad.

Pierwszym łupem na Asnen padały dorodne szczupaki - od 75 cm do metra. I chociaż widać było raz po raz na ekranie duże łuki - to między bajki można włożyć opowieści o łowieniu szczupaków namierzonych na echosondzie. Zazwyczaj te, które widzieliśmy nie chciały brać, a potworne targnięcia spinninginem następowały wtedy, kiedy pod łodzią była teoretycznie pustynia. Podstawowym zadaniem echa była więc obserwacja dna. Dzięki temu wiedzieliśmy, kiedy podnosić zestawy, żeby wobler nie utkwił na zawsze w skałkach i kiedy przygotować się psychicznie na wjazd na mieliznę.

Zupełnie inne sytuacja była z sandaczami i okoniami. Jako że te ryby lubią się trzymać stadnie - często obserwowaliśmy ataki na przynęty chwilę po tym, gdy echosonda pokazała kilka zawieszonch w toni ryb. Zazwyczaj w pobliżu drobnicy. Okazało się też, że każda ryba inaczej bierze.

Uderzenie szczupaka to albo potwornie silne targnięcie, albo nagłe całkowite poluzowanie plecionki (atak od tyłu przynęty) i po chwili przygięcie wędki (odejście). Sandacze brały dużo delikatniej - było to skubanie, odczuwalne także jako pstrykanie w wobler, jakby od boku, lekko zmieniające jego tor. Każde sandaczowe branie trzeba było w odróżnieniu do szczupakowaego natychmiast i mocno zaciąć. Zresztą łowcy sandaczy wiedzą jak ciężko zapiąć tę rybę i jak bardzo lubi ona spadać z haka przy poluzowaniu plecionki. Jeszcze inaczej brał okoń. Najczęściej po prostu spokojnie przyginał wędkę, która po chwili miarowo pulsowała seriami przy charakterystycznych okoniowych biciach w do dna.

Po szwedzkich doznaniach zaraziłem się trollingiem na dobre. Na tyle mocno, że jeszcze w lipcu zakupiłem silnik elektryczny i postanowiłem pouczyć się tej metody na naszych wodach. Jako cel wypraw wybrałem sobie znowu moje ukochane, malownicze jezioro w Puszczy Augustowskiej. Nie jest to woda rozległa ani specjalnie urozmaicona pod względem konfiguracji dna. Wierzyłem jednak, że gdzieś tam czeka na mnie duży szczupak. Zresztą mój życiowy, krajowy rekord - 98 cm - pochodził właśnie z tego jeziora.

O tym, czy pobiłem swój rekord i czy trolling na polskich wodach okazał się skuteczny - w następnym odcinku.

Esox







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=632