Moja Wobleroza - cz. III - warsztat i narzędzia
Data: 12-11-2002 o godz. 23:10:00
Temat: Zrób to sam


Wszystkim tym, którzy wybrali drogę strugania i zebrali już odpowiednie materiały przedstawię narzędzia i warsztat niezbędny do sprawnej produkcji woblerów. Jest to naprawdę niewielkie wyposażenie, każdy "majsterklepka" większość narzędzi z pewnością posiada. Ale po kolei...



Przydatne, choć nie konieczne, będzie średniej wielkości imadło i oczywiście stół do jego przykręcenia. Nie polecam tu stołu w jadalni, bo nasze pierwsze struganie może stać się natychmiast tym ostatnim. Dobrym rozwiązaniem jest wygospodarowanie sobie miejsca w piwnicy czy garażu, gdzie będziemy odcięci od świata, ale nie odcięci od wentylacji. Jakieś miejsce do siedzenia, najlepiej miękkie i wygodne jest niezbędne. Nie łudźmy się, woblera nie da się zrobić w 15 minut, więc oszczędzajmy nasze nogi ich płynne przejście w plecy. Przygotujmy także miejsce, gdzie nasze polakierowane woblery będą mogły schnąć, a my będziemy mogli spokojnie patrzeć w oczy rodzinie i sąsiadom.

Mój zestaw narzędzi do produkcji woblerów jest bardzo skromny. Wymienię je w kolejności, w jakiej używam ich w kolejnych etapach dłubania.
Aby wyciąć kształt woblera z większego kawałka drewna potrzebne jest imadło i piła ramowa do metalu, samo powstawanie korpusu woblera wymaga użycia noża - może to być scyzoryk o krótkim ostrzu. Doszedłem już jednak do takiej wprawy, że moje "struganie" odbywa się bez użycia noża. Niezbędny będzie też pilnik-tarnik oraz kilka kawałków papieru ściernego różniących się grubością ziarna.

Rowek, w którym umieszczam stelaż woblera i jego obciążenie wycinam za pomocą samego brzeszczotu piłki do metalu. Rowek powstający w ten sposób jest wąski, gdy chce zrobić większego woblera z mocniejszym stelażem z grubszego drutu wtedy za pomocą taśmy klejącej łączę ze sobą dwa brzeszczoty.

Teraz nadchodzi czas na decyzję: czy naciąć rowek na ster w tym etapie produkcji, czy dopiero po malowaniu i lakierowaniu. Aby nie utrudniać sobie pracy przyjąłem zasadę, że jeżeli wobler ma mieć przednie uszko zaczepowe standardowe (tzn. nie wyprowadzone w ster), to nie nacinam teraz rowka, zostawiam to na czas po lakierowaniu. W przypadku woblerów z uszkiem w sterze konieczne jest nacięcie rowka na ster w tym etapie, bo inaczej będzie to BARDZO utrudnione, wręcz prawie niemożliwe. Poza tym od kąta i głębokości nacięcia zależeć będzie ukształtowanie i długość tej części stelażu, która ma być umieszczona w sterze.

Do wykonania stelażu woblera używam kawałka metalowego pręta o średnicy 3-4 mm (dobieramy go w zależności od tego, jaka ma być średnica oczek zaczepowych). Samo kształtowanie drutu przebiega przy pomocy obcążek (mam do tego celu obcęgi celowo przytępione), dwóch kombinerek i obinaczy do drutu. Sam proces kształtowania stelażu opisze w następnym odcinku. Gdy nie dysponowałem drutem odpowiedniej długości łączyłem jego kawałki za pomocą lutownicy, dziś lutuję jedynie konstrukcje, które chcę celowo wzmocnić (myślę o woblerach trociowych i innych na duże ryby).

Do umocowania stelażu w korpusie woblera używam kleju typu SuperGlue, więc żadne dodatkowe narzędzia nie są tu potrzebne. Do umieszczenia obciążenia z ołowiu stosuję małe nożyczki i śrubokręt, dodatkowo mogą nam się tu przydać wiertła do metalu o średnicach 3, 4, 5 mm. Zaszpachlowanie rowka wykonuję wykałaczką lub zapałką, później piłuję to pilnikami iglakami.

Wreszcie czas na prace lakiernicze i wykończeniowe. Nie ukrywam, że lubię to robić najbardziej, gdyż w tym etapie możemy dać swoim dziełom cząstkę siebie i sprawić, że będą one jedyne i niepowtarzalne oraz rozpoznawalne. Łowiąc w pewnej pomorskiej, pstrągowej rzeczce wyławiałem bądź znajdowałem na drzewach wyśmienite woblery, których twórcę poznałem za jakiś czas w pociągu. Wszystkie miały podobny charakter, choć każdy był inny... Do malowania nie potrzebujemy znów wielkiej ilości profesjonalnych narzędzi, ale jeśli chcemy, aby naszym kolegom wytrzeszczały się oczy i padało sakramentalne "jak ze sklepu!!!" to należy tu używać dość drogiego sprzętu. W malowaniu moich woblerów miałem kilka etapów, opiszę te techniki w dalszych odcinkach.

Na pewno potrzebne nam będą dobrze zamykane pojemniki na farby i lakiery, spory, szczelnie zamykany słoik na lakier, kilka lepszej jakości pędzelków i pędzli malarskich (te z wychodzącym włosiem odpadają!) kilka patyków lub prętów o różnej grubości, troszkę gąbki (najlepsza jest gąbkowa uszczelka do okien, z klejem z jednej strony). Dla tych, którzy pragną z malowania uczynić sztukę i nie poprzestaną na wyprodukowaniu w swoim życiu kilku woblerów, niech rozejrzą się za profesjonalnym aerografem wraz z osprzętem, ale zaznaczam, że nie jest to tani sport. Dla początkujących dłubaczy wystarczą w zupełności farby w sprayu i kilka podstawowych kolorów farbek nitro.

Malowanie korpusów składa się z kilku etapów: utwardzania podkładem, malowania głównym kolorem, imitowania łusek, malowania grzbietu i brzuszka woblera, malowania oczu i wszelkich ozdóbek typu paski, kropki i ciapki. Po każdym etapie należy woblera powiesić aż do wyschnięcia. Do tego potrzebne jest nam miejsce do wieszania - wystarczy jakaś deska czy listwa, w której krawędzi wbijemy co kilka centymetrów malutkie gwoździki. Wieszakami służącymi do schnięcia mogą być spinacze biurowe, mi od lat służą wciąż te same kawałki miedzianego drutu nawojowego do transformatorów. No i jakaś gazeta (byle nie wędkarska!!!) która ochroni podłoże przed zabrudzeniem i zbierze nadmiary ściekających farb i lakierów.

Teraz już tylko wykończeniówka: zdjęcie z wieszaków, oczyszczenie oczek z lakieru (nożyk z wąskim i krótkim ostrzem, kawałek zaostrzonego drutu stalowego). Kolejny etap to nacięcie za pomocą brzeszczotu (lub dwóch sklejonych w zależności od potrzebnej szerokości) rowka na ster, lub oczyszczenie rowka już wcześniej naciętego (radzę tu sobie kawałkiem brzeszczotu z którego wyciąłem prawie tylko same zęby).

No i na koniec to co będzie stanowiło o pracy naszej przynęty - ster. Wycinam go sporymi nożyczkami z kawałka poliwęglanu, piłuję pilnikiem gładzikiem, nacinam ewentualny rowek brzeszczotem. Pozostaje wklejenie steru, zebranie ewentualnego nadmiaru kleju i... testujemy. Wanna z wodą i kawałek żyłki z agrafką na jej końcu wystarczy w zupełności.

Jak widzicie, aby powstała nasza pierwsza przynęta, wcale nie potrzeba do tego jakichś wyszukanych narzędzi. Spotkałem się już z opisami amatorskiej produkcji, gdzie po przeczytaniu spisu samych tylko niezbędnych narzędzi każdy nie zdecydowany, przyszły strugacz dałby sobie od razu spokój. Można tak, a można i po mojemu.



Nie czuję się gorszy przez to, że nie używam profesjonalnych noży czy pilników modelarskich, a według wielu opinii moje przynęty wyglądają i sprawują się nie najgorzej. W kolejnym odcinku opiszę każdy z etapów produkcji. Mam nadzieję, że wkrótce i Wasze woblery trafią za pośrednictwem jakichś pni i nadbrzeżnych gałęzi do pudełek innych wędkarzy, którzy stwierdzą: "znalazłem wspaniałą przynętę, to chyba jakaś firmowa, w każdym razie piękna!!!"

Dżąs







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=60