KONKURS - Dziadek
Data: 20-11-2003 o godz. 23:03:13
Temat: Konkursy


Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu. Posiadam znajomego, który hoduje karpie. Oprócz stawów hodowlanych posiada także zbiornik typowo wędkarski, który udostępnia do wędkowania. I akcja miała miejsce właśnie na owym zbiorniczku.



Z kumplem Mariuszem postanowiliśmy niedzielne popołudnie spędzić wylegując się na słonku, a jeżeli dodatkowo można połączyć lenistwo z zarzuceniem wędek? Czemu nie? Zarzuciliśmy po jednym DS-ie, ciche "psssst" i gulgamy złoty napój, rozłożeni w fotelach.

Mijały chwile, co jakiś czas wyciągaliśmy jakiegoś karpia, amura czy innego karasia. Na przeciwległym brzegu stawu, prawie dokładnie naprzeciw nas, swe gruntówki rozłożył jakiś starszy pan. Po chwili obserwacji zorientowałem się, że to stały bywalec łowiska. Często z nim rozmawiałem przy okazji innych wizyt u znajomego, wysłuchując opowieści o potworach, jakie ów jegomość wyciągał ze stawu, o połamanych wędziskach, czy porwanych żyłkach. Fajne opowiastki, sporo można by napisać o nich, ja jednak powiem tylko tyle, że żadnej nie udało mu się opowiedzieć, dwa razy zachowując ten sam scenariusz. Fantasta, ale nieszkodliwy, miły dla ucha. Opowiadałem właśnie Mariuszowi jedną z tych jego historii, kiedy to wpadliśmy na iście diabelski pomysł.

Wykorzystując, że dziadek zasnął i nie ma dzwonków na wędkach postanowiliśmy zrobić śpiochowi psikusa. Staw nie był szeroki. Biorąc pod uwagę odległość na jaką nasza ofiara miotała zestaw z koszykiem, okazało się, że spokojnie możemy ze swojego miejsca zahaczyć i wyciągnąć dziadkowy zestaw na nasz brzeg. Jak żeśmy wyknuli, tak i zrobili. Z wielką finezją podciągałem zaczepiony zestaw na nasz brzeg. Uważałem, aby rytmicznie drgająca wędka nie zbudziła jakimś nieprzewidzianym dźwiękiem dziadka.

Udało się! Chwila namysłu, co by tu podczepić, nasz wzrok w jednej chwili pada na puszkę po kukurydzy.
- Będzie dobrze chodzić - zauważa Mariusz. Nie sposób się nie zgodzić z powyższym spostrzeżeniem. Zawiązać trzeba tak, aby nie było zdradzających nasz czyn kokardek, ale i tak, aby puszka się nie "spięła". Tak robię.

Delikatnie wkładamy puszkę do wody, w ręku pozostawiam sobie żyłkę. Dziadek akurat sie obudził, jednak nie spieszno mu do sprawdzenia zestawów, na szczęście. Oczekujemy momentu najodpowiedniejszego do brania. Nagle dziadek wstaje z fotelika i idzie brzegiem do łowiącego w odległości około 30 m wędkarza. Coś tam gestykuluje, przypala od niego papierosa.
- Teraz! - syknął Mariusz.
Zaczynam ciągnąć za żyłkę. Siedzimy skuleni obok siebie i rechoczemy, oczekując reakcji dziadka. Chyba łypnął okiem bo nagle się wyprostował, ale nie rusza do wędek. No to ja gwałtowniej, dziadek rusza! Najpierw kilka kroków spokojnych, ja mocniej, dziadek szybciej. Już nie idzie, gna! Ja szarpię! Już się nie śmiejemy, wyjemy, ale w taki sposób, żeby nie było słychać na przeciwległym brzegu. A to nie jest proste. Dziadek łapie za kij i zamaszystym ruchem w tył dokonuje zacięcia. Ledwo zdążam wypuścić żyłkę z ręki. Zaczyna się faza holu.
-Podbieeraaaak!!!! - wrzeszczy w niebogłosy Dziadek. Gość, od którego niedawno zaczynał rajd do wędek, leci z podbierakiem.
- K***a, za mały! - kwituje dziadzia, z politowaniem patrząc na podbierak. My płaczemy, dziadula walczy.
- Tołpyga, jak nic! - dziadkowi gęba sie nie zamyka - Ale idzie ciężko!
- Nie, toć to na pewno jesiotr! - dalej zgaduje łowca.

Ledwo wytrzymujemy żeby nie zacząć sie turlać ze śmiechu!
- Siedzi! Potwór! - krzyczy do nas.
- Chyba sum! - odpowiada mu Mariusz, ja płaczę.
- Słabnie, coś mniej walczy - dalej komentuje łowca.

Fakt, na coraz krótszym "dyszlu" puszka przestaje być walczącą rybą, a zaczyna budzić wątpliwości - co za cholera się uwiesiła? Kolejny widok, który sprawił nam ogromną radość to oczy, jakie dziadek zrobił na widok wprowadzanego w okolice podbieraka okazu. Tego się nie da opisać, łypie wywalonymi gałami to na puszkę, to na nas, to na puszkę, to gdzieś w dal. Jednak do końca pozostawia zero wątpliwości, co do holu, kwitując:
- Zobaczcie moi mili, jaka szczwana była, nie dość, że się uwolniła to jeszcze w zawadę blaszaną weszła! Takie tu są potwory!

Piecia







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=592