Rzeki Francji – Ren (Rhin)
Data: 19-11-2003 o godz. 08:10:00
Temat: Tu łowię


1320 km rzeki, mającej swój początek w Szwajcarii oraz ujście do Morza Północnego w Holandii. Jest jednym z najważniejszych w Europie szlaków wodnych. Zasila elektrownie hydroenergetyczne, w innych chłodzi reaktory atomowe. I jest przy tym także obiektem wędkarskich wypraw.



Pomimo, że Ren zajmuje tylko skromny skrawek terytorium Francji, wywołuje szereg kontrowersji pośród zainteresowanych jego eksploatacją. Z jednej strony nieodwracalny proces industrializacji, z drugiej ekologia i wszystko, co z tym związane, czyli również wędkarstwo.
Degradacja rzeki sięga epoki średniowiecznej, kiedy to nadmierne polowy łososia spustoszyły jej rybostan. Powstały pierwsze młyńskie tamy, uniemożliwiające migrację ryb. W roku 1449 weszła w życie „Strasburska reglamentacja połowów na Renie”, mająca na celu ochronę nie tylko ryb, ale także licznie zamieszkującego nadreńskie obszary ptactwa. Nie przeszkodziło to by w XVIII wieku wykorzystać do spławu drewna dorzecza, niszcząc po raz kolejny strukturę biotopową rozrodu wielu gatunków, uznanych dzisiaj za szlachetne.

W efekcie negatywne połowy doprowadziły do podpisania w 1885 roku konwencji - obowiązującej do dnia dzisiejszego - „ Odłowu łososia w Renie”. Zakładała ona odłów
250 000 sztuk łososi rocznie na całym obszarze Renu. Nietrudno zgadnąć, że liczebność populacji tego gatunku drastycznie spadła. Możliwe jest również, że coraz bardziej perfekcyjne metody rybołówstwa, rozwinięte w 2 poł. XIX wieku spowodowały „drobną manipulację” w statystykach.

W XVIII wieku wewnętrzne koryto rzeki zostaje poddane kolejnym torturom. Prace trwają do 1880 r. Odcięte zostają dorzecza, poprzez konstrukcje tam i wałów, co w nieuchronny sposób prowadzić musiało do zniszczenia tarlisk i miejsc schronienia się dla wielu gatunków ryb. Spowodowało to również obniżenie wód gruntowych i odcięcie starego ramienia rzeki.

Regulacja średniego Renu datuje się na lata 1880 - 1900. W tym czasie regulowane są również jego dopływy, budowane liczne tamy, co w efekcie całkowicie uniemożliwia migrację lososia. W latach 1817-1874 inżynier o nazwisku Tulla wprowadza w życie ” genialny plan” restrukturyzacji nazwany ”Rhin superieur”. Ma on na celu ochronę przeciwpowodziową i epidemiologiczną oraz eksploatację dna rzeki.
Prace postępują do XX wieku, owocując powstaniem „Grand Canal d’Alsace”. Do dzisiejszych czasów Ren zablokowany jest w swoim „komfortowym” łożu, przez co jego długość uległa skróceniu o ¼ na odcinku od Bazylei do granicy państwa w Hesse.

Niechciane efekty uboczne uwidoczniły się na „głównym Renie”; szybkość i siła nurtu zniszczyła wysepki, powodując zmiany w ukształtowaniu dna. Zniknęły podwodne górki, kolejnej degradacji uległy naturalne tarliska ryb. Erozja dna spowodowała ponowne obniżenie poziomu wód gruntowych, stare koryto wraz z dopływami zostało na zawsze odcięte od rzeki. Po raz kolejny „ potęga człowieka powaliła na kolana Matkę Naturę”.

Kolejny okres degradacji to lata między 1895 a 1966 r. Na Renie wyrosło 11 hydroelektrowni . Seria zastaw i grobli spowolniła jej nurt, tworząc zbiorniki retencyjne stanowiące kolejną przeszkodę dla migrujących gatunków. Jeśli do tego dorzucimy wzmożony ruch barek i innych jednostek pływających, stwierdzimy, że życie w takich warunkach jest dalekie od ideału.

W roku 2000 w kooperacji z działaczami z Niemiec rozpoczęto introdukcję łososia. Piękne zamierzenie nie dało jak dotąd pożądanych efektów. Pisano na ten temat m.in. w WW - nietrafiona inwestycja „Łosoś za 5000 marek”. Rzeczywiście, informacji na ten temat jest niewiele, by nie powiedzieć - nie ma ich wcale!

Nie przeszkadza to jednak innym gatunkom w ich rozwoju i dorastaniu do słusznych rozmiarów. Egzystuje tu przekrój wszystkich ryb spotykanych w naszych wodach. Poczynając od kiełbia a skończywszy na sumie. Kiedy dokładniej spenetrujemy obszary nadreńskie okaże się, że istnieją tu jeszcze dzikie zakątki. Są to przeważnie tereny należące do rezerwatów przyrody. Obowiązujący na nich zakaz połowów sprzyja upajaniu się urokami natury w jej naturalnym, jakże zapomnianym wydaniu. Miejsca do uprawiania wędkarstwa jest pod dostatkiem i bardzo często bywają to atrakcyjne łowiska. Ściągają wielu przyjezdnych nie tylko z Francji. Najczęściej, co jest oczywiste, rejestracje samochodowe posiadają literkę „D”. Nikomu to nie przeszkadza tym bardziej, że nad Renem prawie z każdym napotkanym człowiekiem można rozmawiać po niemiecku.

Od pięciu lat, kiedy tylko mam wolną chwilę staram się być nad jego brzegiem.
Tu zapominam o kłopotach i wszystkie złe myśli uciekają tam, gdzie ich miejsce. Poznałem tu wielu wędkarzy. Niektórzy z nich są dzisiaj dobrymi kolegami po kiju. Mimo spędzonego nad jego brzegami czasu, stanowi on dla mnie ciągle tajemnicę. Częste wędrówki poszczególnych gatunków sprawiają, że nie ma miejsc stuprocentowych. To wielki obszar i dobrym rozwiązaniem jest łódka - najlepiej z echosondą. Pomimo, że łatwiejsze do obławiania są przylegle kanały i mniejsze rzeczki, dla mnie prawdziwym wyzwaniem jest duża, nie zbadana woda. Pewnego dnia w rozmowie ze strażnikiem portowym, pełniącym również funkcję strażnika ochrony przyrody dowiedziałem się, że w turbiny elektrowni, pomimo licznych zabezpieczeń, dostają się - jak to określił - ”monstre”. Ryby zidentyfikowane jako brzany, szczupaki czy sandacze o rozmiarach spędzających sen z powiek. Szkoda, że giną w taki sposób, lecz dowodzi to jednocześnie istnienia ”reńskich gigantów”.

Czekam na swoją szansę wierząc, że wreszcie zapiszę w swoim kalendarzu dzień, w którym spotkam się z jednym z tych potworków. Z pewnością pochwalę się nim na łamach Pogawędek Wędkarskich.
Nie wiem, czy przekonałem Was do odwiedzenia tych okolic. Ręczę, że są tego warte. Zatem do zobaczenia nad Renem, czego wszystkim i sobie życzę.

Robert67







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=587