Długi, śliski i zielony
Data: 02-11-2002 o godz. 20:31:13
Temat: Spławik i grunt


Stworzono o nim wiele historii, często na pograniczu rzeczywistości z wędkarską fikcją. Jest jedną z bardziej tajemniczych ryb, występujących w naszych wodach. Jest też jedną z tych najbardziej pożądanych. Jeszcze nie tak dawno bywał celem specjalnych wypraw wędkarskich. Dzisiaj jednak, najczęściej występuje jako przyłów, podczas nocnej zasiadki.



Skąd się u nas bierze?

Ano głównie z zarybienia. Większość węgorzy w naszych wodach zostaje wpuszczona jako narybek (montee), sprowadzany z Francji i częściowo Anglii. Ma wtedy około 7-8 cm długości i postać szklistej larwy. Do Europy przynosi go z Atlantyku Prąd Zatokowy (Golfstrom). W pierwszych dniach pobytu w wodach śródlądowych larwy przechodzą przeobrażenie i... ulegają skróceniu o 10-20%. Naukowcy powiedzieliby, że przeobrażone węgorzyki charakteryzują się reotaksją dodatnią. My to nazwiemy jednak po imieniu. Sznurówki wędrują pod prąd w górę rzek i cieków wodnych, aż do miejsc, które wydadzą im się odpowiednie do zamieszkania.

Te miejsca to zazwyczaj zbiorniki wodne, najlepiej ciepłe i muliste. W dzień węgorz zazwyczaj przebywa głęboko, zagrzebany w mule. Żerowanie rozpoczyna o zmroku i kontynuuje je do świtu. Penetruje wtedy wszystkie warstwy zbiorników wodnych. Pojawia się zarówno w toni, głęboko przy dnie, jak i na nagrzanych płyciznach. Na zimę zapada w odrętwienie.

Wędkarze i rybacy mówią o dwóch odmianach węgorzy, wąsko- i szerokogłowej. Kiedyś funkcjonowała teoria, że szerokogłowe to samice. Nie do końca wiadomo, czy to prawda. Dowiedziono jednak, że niezależnie od występowania obu odmian, kształt pyska węgorza zależy od stadium życiowego, w którym się on znajduje. Węgorze z szerszym pyskiem i małymi oczkami to te, które najintensywniej pobierają pokarm. Często mają one cieplejszy odcień ubarwienia - zielonooliwkowy, czy zielonożółty. Z czasem, kiedy zew natury nakazuje węgorzowi rozpocząć tarłową wędrówkę, pysk ryby wyraźnie się zwęża, a ciało uzyskuje zielonosrebrzyste zabarwienie. Co ciekawe - powiększają się także oczy - pewnie po to, aby łatwiej było znaleźć jakąś dorodną samicę.


Zielone gagatki.

W tym okresie, po kilku - kilkunastu latach stałego pobytu w jednej okolicy, węgorz charakteryzuje się reotaksją ujemną, a my już wiemy, co to znaczy. Wiedzą też rybacy, którym okres wędrówek ryb daje możliwość skutecznego odłowu za pomocą sieci stawnych. Wędrówki mają miejsce wiosną i jesienią. Te pierwsze odbywają się głównie przy pełni księżyca, najintensywniej w parne, ciepłe i burzowe noce. W czasie pierwszej i ostatniej kwadry węgorz zatrzymuje się na żerowanie. Jesienne wędrówki są mniej podatne na fazy księżyca i warunki pogodowe. Jednak w drodze na tarliska węgorz prawie całkowicie przestaje żerować.

Ciągnące na tarło ryby spływają rzekami do Bałtyku i kierują się do Cieśniny Duńskiej. Wpływają do Morza Północnego i dalej do Atlantyku. Do dzisiaj jednak nie ma pewności co się dzieje z węgorzem dalej, bowiem Morze Północne jest ostatnim miejscem, w którym się go spotyka w czasie wędrówki. Istnieją dwie teorie co do dalszego losu ryb. Jedna zakłada, że płyną one na bardzo dużych głębokościach, kierując się do Morza Sargassowego. Druga mówi, że węgorze europejskie giną, zaś do tarła przystępują tylko węgorze amerykańskie. Pewne jest, że samo tarło odbywa się w głębokich partiach wody, a po jego odbyciu dorosłe ryby, skądkolwiek by nie były, giną.

Kiedy go łowić?

Najlepszy okres połowu węgorza zaczyna się w czerwcu, kiedy znika nadmiar pokarmu w postaci rybiej ikry, a woda jest już nagrzana. Do tradycji wędkarskiej wpisuje się już wyprawy na tę rybę w noc świętojańską. Węgorz bierze dobrze do końca wakacji. Potem, wraz z ochłodzeniem wody, jego apetyt się zmniejsza. W październiku zazwyczaj żerowanie się kończy.

Węgorz żeruje nocą, przy czym wyróżnia się kilka okresów zwiększonej aktywności pokarmowej. Pierwszy z nich rozpoczyna się po zachodzie słońca, drugi przypada często przed północą, a trzeci nad ranem. Ale to tylko teoria. W praktyce bywa różnie i wiele zależy także od rodzaju wody, fazy księżyca i warunków pogodowych. Jako zasadę można przyjąć, że węgorz nie żeruje w czasie pełni. Widok "łysego" nad wodą przyprawia go o miłosny nastrój i przypomina szczęśliwe dzieciństwo w morzu Sargassowym. A przy takiej zadumie nie chce się jeść. Co innego - kiedy na niebie tkwi tylko zasłonięty chmurami rąbek, a noc jest ciepła. Gdy dodać do tego lekki zachodni wiatr i nadciągającą chmurę z deszczem - mamy wymarzoną pogodę na węgorze.

Gdzie i co zarzucić?

Łowiska zielonych wężyków znajdują się prawie wszędzie. Jeśli biorą - to wezmą w płytkiej jeziornej zatoce, przy wpływach i wypływach cieków, ale także wokół wysp, podwodnych górek, czy na przybrzeżnych spadach. Potężne okazy trzymają się raczej głęboko, ale i na blacie porośniętym osoką, moczarką, rogatkiem, rdestnicą znajdziemy "metrówkę". Kiedy obserwowałem rybaków odławiających węgorze gospodarczo zauważyłem, że agregatem, przy trzcinach, łowią średnie ryby. Na największe zastawiali samołówki (sznury, pęczki) w toni sielawowej.

Do połowu węgorza można użyć całkiem szerokiej gamy wędkarskich metod. Począwszy od klasycznej gruntówki, poprzez delikatne zestawy z elektroniką, skończywszy na spławikówce. Kiedy było można łowić na żywca, była to również całkiem skuteczna metoda. Gruntowy zestaw węgorzowy jest bardzo prosty. Plecionka lub żyłka (mniej niż 0,30 nie ma sensu), przelotowy, możliwie lekki ciężarek, obowiązkowy krętlik i dość długi przypon (0,25 - 70 cm) z hakiem węgorzowym (2 - 2/0). Używanie cienkich żyłek jest niepotrzebne i może uniemożliwić wyjęcie większej ryby wraz z kępą zielska, w którą lubi się ona wbijać. Krętlik zapobiega skręceniu żyłki, bowiem węgorz lubi po braniu i w trakcie holu wirować jak śruba. Dobrze, jeśli w zestawie mamy solidną agrafkę - łatwiej i szybciej zmienimy połknięty głęboko zestaw na nowy, przygotowany wcześniej w domowym zaciszu.

Gruntówkę w rzece stawiamy na sztywno z dzwonkiem, jednak na wodach, gdzie nie ma uciągu dużo lepiej jest zostawić otwarty kabłąk kołowrotka i przycisnąć żyłkę do podłoża jakimś lekkim przedmiotem. Jeszcze lepiej sprawdza się gruntówka ze wskaźnikiem elektronicznym i bombką. Tę dobrze jest ustawić na wysokich podpórkach, aby pozostawić rybie sporo luzu przy braniu. Bywa, że węgorz żeruje kapryśnie i nie jest prawdą, że kiedy wyczuje i chwyci przynętę to już jej nie puści. Z moich doświadczeń wynika, że gruntówka ze wskaźnikiem jest kilkakrotnie skuteczniejsza od tradycyjnej. Węgorza daje się łowić też na gruntówkę ze spławikiem. Wtedy cała uwaga skupia się na świetlikach, a kiedy te giną z oczu, na żyłce.


Przy braniu uwaga skupia się na żyłce.

Brania węgorza są bardzo różne. Sporo zależy tu od przynęty. Mniejsza bywa połykana od razu, a ryba potrafi się nie ruszyć z miejsca przez dłuższy czas od brania. Większe przynęty są zazwyczaj unoszone przez węgorza w jakieś wybrane z jemu tylko znanych przyczyn miejsce. Często nawet dość odległe. Jednak dopóki żyłka szybko schodzi z kołowrotka zacięcie jest ryzykowne. Ryba prawdopodobnie trzyma tylko kawałek przynęty w pysku. Czasami, jeśli wyczuje coś podejrzanego, potrafi porzucić swój kąsek. Częściej jednak zatrzymuje się w pewnym momencie i spokojnie go połyka. Wtedy zacięcie jest w miarę pewne.

Po udanym zacięciu dobrze jest spróbować oderwać węgorza od dna. To połowa sukcesu. Bezwzględnie wykorzysta on bowiem wszelką roślinność i wodne zawady, aby się o nie zamotać. Poderwany do góry węgorz, kiedy nie jest oblepiony łanem zieliwa, dość szybko wychodzi do powierzchni, często zwijając się w "ósemkę". Wydawać by się mogło, że to już koniec walki i wystarczy tylko użyć podbieraka. Tymczasem nadchodzi drugi, bardzo trudny moment. Przy samym brzegu ryba szczególnie łatwo znajdzie pieńki, kamienie, czy inne zawady, w które chętnie da susa. Bardzo dużo węgorzy traci się właśnie "u stóp". A to zawiną się między nogami pomostu, a to uciekną w stronę zwalonego drzewa, to znowu zawiną się w faszynie lub wcisną między kamienie rzecznej główki. Dlatego podciągając rybę, należy dość forsownie naprowadzić ją nad podbierak i bardzo precyzyjnie podebrać. Nieudane podebranie bowiem pozwoli węgorzowi zaplątać żyłkę i ją urwać lub ukręcić, zanim rybę wydobędziemy na brzeg.

Na co bierze?

Sporo jest węgorzowych przynęt. Ryby te potrafią wziąć na wszelkie robaki - białe, czerwone, rosówki. Nie przepłyną obojętnie koło liniejącego raka, lub tzw. szyjki rakowej. Tu trzeba jednak uważać, by nie minąć się z prawem, bo niektóre gatunki raków są pod całkowitą ochroną. Łowi się węgorze na pijawki, małże, specjalnie preparowane przynęty na bazie ikry rybiej. Wreszcie na same ryby. Według ichtiologów podstawę pożywienia węgorza stanowią organizmy bentosowe, czyli mięczaki (małże, ślimaki), larwy owadów (ochotkowate), skorupiaki (kiełże, ośliczki). Ryby stanowią mniej niż połowę masy pożywienia dorosłych węgorzy. Wśród ryb dominuje płoć (24,9%), okoń (22,7%) i ukleja (8,6%). Węgorz nie gardzi też ikrą i narybkiem lina oraz sandacza, podczas rozrodu tych gatunków.

Przynęty, które sprawdziły się najlepiej w moim wędkowaniu to pęczek kompostówek, lub rosówka z kompostówką (kompostówka dla zapachu). Na te przynęty brały węgorze wszelkich rozmiarów. Z ryb - doskonała była mała ukleja, okonek i płoć. Nigdy nie miałem brania na filet krąpia, leszcza, krasnopióry. Jednego węgorza złowiłem na pasek ze szczupaka. Nie próbowałem założyć fielcików z lina, bo kiedy sam go złowię, to z węgorzem już się nie podzielę. Zdarzało mi się jednak wyłapywać małe sielawy, uciekające rybakom w niewodu. Brania na tę przynętę były doskonałe. Na "rybie" przynęty nie złowiłem węgorza krótszego niż 60 cm. Co ważne - do tej pory, przy połowie "zielonych" nie sprawdziły mi się zanęty podawane w punkt łowiska, lub w koszyczku. Łowiłem natomiast dość udanie w pobliżu barki, na której znajdował się rybny bar. Przy sprawianiu ryb właściciel uprawiał nielegalny proceder wyrzucania odpadków do wody. Ściągało to z daleka węgorze i sumy.

I tyle by było tej sagi o węgorzu. Może trochę nie w czas ta saga, bo długi, śliski i zielony udał się na spoczynek, w mulistej pierzynie. Ale nam przecież wolno o nim pomarzyć. A poza tym - czuję przez skórę - że lada chwila doczekamy się pomysłów, co z takim złowionym węgorzem można zrobić. Zaręczam, że sposobów na przyrządzenie tej wyśmienitej, choć tłustej ryby, jest wiele. Dzisiaj, niesamowitym zbiegiem okoliczności, dostałem w prezencie od przyjaciół z Suwalszczyzny litrowy słój węgorza w galaretce z octem. Czytajcie więc, a ja idę przekąsić...

Opowiadał: Esox
Fotografie: Archiwum Sylwii Gościmskiej







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=52