Asknet w Kanadzie
Data: 17-09-2003 o godz. 00:59:42
Temat: Wieści znad wody


Ponieważ nie mogę doczekać się sprawozdania naszego kolegi Askneta z jego pobytu i wędkowania u mnie, postanowiłem w skrócie przedstawić na PW małą fotorelację. Na wstępie chcę jednak zaznaczyć, że mam dostęp tylko do 50% fotek. Widać cenzura (czyt. Aski) nie dopuściła reszty do pokazania szerszemu kręgowi osób... :-)

Jak widać poniżej, przywitanie Askneta na ziemi kanadyjskiej minęło pod znakiem piwa, choć muszę zaznaczyć, że ja zaopatrzyłem się tylko w 3 butelki a On... w pełny wózek. Tak mniej więcej wyglądał nasz sklep z przynętami...


Przyroda sprawiła nam niemiłą niespodziankę, bo ryba po prostu nie brała. Starałem się uatrakcyjnić ten pobyt szczególnie w czasie, kiedy nie piwkowaliśmy. Była zatem Niagara...




Poniżej, fotka z dołu. W drodze powrotnej musiałem nieść naszego znakomitego Kolegę.


Była również i wieża...



...i w tym momencie "gumeczki mu puściły".

W poszukiwaniu ryb byliśmy też na Georgian Bay.


Radek już wesoły, ale po tylu piwach...


...czasami mnie denerwował. Chciałem go nawet tam zostawić...

Ryby w dalszym ciągu nie brały i Radek pozostawał jedynie pod wrażeniem krajobrazów. Czasami jednak, prócz kaca, udało się coś złapać.


Gdy tak leniwie płynął czas, nagle... Radkowi udało się złapać coś większego! Wyciągnął szczupaka!


Z tym szczupakiem działa się dziwna rzecz. W momencie jego wyciągnięcia miał długość ok. 60 cm. Po dwóch godzinach okazało się, że miał prawie 80 cm, a jak dobiliśmy do brzegu urósł do długości ponad 1 m.

Z dalszego wędkowania zostałem wyeliminowany bo akurat otworzyli sklep z piwem. Przysnąłem nieco na łódce i kiedy zostałem obudzony po 3 - 4 godzinach, poinformowano mnie, że musimy już wracać.

W drodze powrotnej padła propozycja krótkiej kąpieli w potoku. Trudno jednak było do tego namówić Radka. Wolał się raczej...


...opalać.

Nasz powrót do brzegu.


Dalsze dni mijały na oczekiwaniu...


Aż tu pewnego dnia, na tydzień przed wyjazdem Radka - "weszły".

Uchwycony moment holu.


I choć nie były to duże sztuki...


...myślę...


...a nawet jestem pewien, że rączki go bolały. Zresztą, niech sam o tym opowie!

Czasami wędkowaliśmy w większym gronie (sorry, nie myślę tutaj o Ruskich...)



Skutek był jednak mizerny. Czyżby za dużo wypitego piwa?

Pamiętam jak Radek straszył mnie, że Jego, muchowa metoda będzie lepsza na łososia...


...niż moja, na taki głupi wynalazek.


Być może wygląda to prymitywnie ale sprawdza się w 99%. Prawda, Radku?

Mimo wszystko, doszedł z czasem do takiej perfekcji, że ciągnął rybę za rybą!



Czasami i nam udało się coś złowić... jak nam nie przeszkadzał.




Jeszcze jedna ciekawostka na zdjęciu.


U nas tępi się to wszelkimi możliwymi sposobami. Słyszałem (czytałem), że w Polsce ma się je chronić. Radek widział jak wygląda ryba po ukąszeniu tego szkodnika. Pstrąg w większości wypadków potrafi się uwolnić od minoga ale łosoś nie za bardzo i zdycha.

Na zakończenie jeszcze jedno branie zarejestrowane na zdjęciu.


To przeżyliśmy na jeziorze. Ryba walczy inaczej i po 15 minutach okazało się, że była lepsza.

Tak wygląda nasz "bolid".


Przejechaliśmy nim 4800 km, z tego 2000 km na ryby, a 2800 km zabrało Radkowi szukanie drogi powrotnej do domu, szukaniu drążka zmiany biegów i ciągłe zadawanie pytania "jak szybko teraz jedziemy?". O zepsutych hamulcach nawet nie wspomnę...

I to by było na tyle... Większość ryb została złowiona na ikrę i "marshmelow". Żyłka o wytrzymałości do 4,5 kg, ale to już może lepiej Aski opisze.

Aaaaaa... Jeszcze jedna fotka!


Radek! Sam wiesz, gdyby nie mój pies, żadna ryba nie byłaby na brzegu. Myślę, że podobnie jak ja, Ty też miło spędziłeś czas i będziesz miło wspominał Kanadę?

Hromehunter







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=514