Udany połów w... lesie
Data: 07-09-2003 o godz. 01:25:50 Temat: Przyroda
Co można zrobić późnym latem lub jesienią, kiedy ma się trochę wolnego czasu, a nie jest akurat na rybach? Odpowiedź jest prosta - idzie się na grzyby. Zrobiliśmy tak i my - czyli Marek_b, Munio, Pajo_b i niżej podpisany. "Połów" był nadzwyczaj udany, zaś Marek_b zajął się obsługą cyfraczka i wszystko udokumentował - na zaostrzenie grzybowego apetytu Pogawędkowiczom.
Wyruszyliśmy jeszcze po ciemku, aby po zebraniu ekipy w różnych punktach miasta, dotrzeć o świcie na miejsce. Wiadomo - grzyby wychodzą nocą...
Na pierwszy ogień poszły koźlarze, zaś Munio - jako znawca grzybowych terenów - sięgał też po czerwonogłówce i maślaki.
Tego malucha - "maryniaka" - znalazł Pajo_b.
Sporo grzybów - jak ten czerwonogłówiec - było malutkich. Znaczy, że się dopiero zaczynają!
Brak słów...
Krajobraz w podwarszawskich lasach pomału robi się jesienny.
Mawiają, że ten grzyby zbiera, kto się grzecznie drzewom kłania...
...i coś w tym jest.
Miażdżąca przewaga gospodarzy wyprawy, znających specyfikę tego terenu, wpędzała mnie we frustrację. Humor poprawił mocny akcent pod koniec grzybobrania - 18 małych borowików pod jednym dąbkiem.
Jednak prawdziwe okazy zbierali wybitni specjaliści. Munio nie był grzybowym "nokillowcem".
I znowu brak słów... Ech ten Munio...
Porównanie zawartości koszyków - tradycyja każdego grupowego grzybobrania.
Na kolację zjadłem smażone kanie i zupkę grzybową. Borowiki zaś, po krótkim obgotowaniu, powędrowały do zamrażarki. Zimą, kiedy już zapomnimy o żółknących liściach, kwitnącym wrzosie i żywicznym zapachu babiego lata, upiekę kawał szynki i podam z prawdziwkami w śmietanie. Mareczku, Munio, Pajo - czujcie się zaproszeni! A dzisiaj dziękuję Wam serdecznie za tę wyprawę. Odwdzięczę się za tydzień przewodnictwem na Kalejtach.
Fotografował Marek_b, sprawozdawał Esox
|