Amury i ja
Data: 04-09-2003 o godz. 07:00:00
Temat: Spławik i grunt


Sierpień kilka lat wstecz nie był udany, jeżeli chodzi o spinning. Co ma począć student i wędkarz w jednej osobie po błyskawicznym zamknięciu sesji w czerwcu - nazbierać śliwek i iść na amura. Może to oczywiście zrobić każdy, kto chce przeżyć trochę emocji z tą pięknie walcząca rybą.



Łowisko
Łowiskiem była kilkuhektarowa glinianka o zróżnicowanej głębokości. Połowa akwenu to płaskodenna płycizna o głębokości 0,5-1,5 m, druga część to pofałdowane górki i wałki z dziurami do 8 m. Na środku części płytkiej są dwie wyspy urozmaicające pozornie monotonne łowisko. Dno gliniaste, ale bardzo twarde (nigdy nie zauważyłem tutaj bąblowania) i zupełny brak roślinności podwodnej to akurat zaleta naszego celu połowów. Wybór miejsca nęcenia był oparty na kilkuletnich obserwacjach zachowania okazałych amurów, które krążyły wokół wysp zbierając liście opadłe z drzew, czasem nawet skubały trawę zwisającą z brzegów. Głębokość wokół wysp to ok. 1,2 m, odległość od brzegu "stałego" do wyspy ok. 35 m w sam raz na rzut, bez potrzeby stosowania hiperołowiów.

Ryby
Regularne zarybienia amurem od kilkunastu lat sprawiły, że w upalne dni pod powierzchnią można było obserwować torpedy o długości od 70 do 130 cm! Nikt nie umiał im się dobrać do skóry, pojedyncze sztuki łowione na skórkę chleba, kukurydzę czy ziemniaki raczej nie przekraczały 4 kg.

Przynęty, nęcenie i łowienie
Amury łowiłem, na co nęciłem: śliwki mirabelki, śliwki węgierki oraz brzoskwinie. Eksperymentalnie próbowałem na kłącza tataraku, pęczki koniczyny, jabłka i buraki cukrowe. Tylko na tatarak złowiłem rybę, na dwie ostatnie przynęty nie zanotowałem nawet brania. Przed pierwszym zarzuceniem wędki nęciłem przez tydzień o tej samej porze. O 6:00 do wody trafiało od 3 do 4 litrów owoców. Pomocna w nęceniu jest kobra, proca to broń zbyt "wolnostrzelna". Z kobry można było śmignąć od razu 4 lub 5 śliwkami. Fabryczne kobry oprócz ceny miały jeszcze jedną wadę były wymyślone z myślą o kulkach proteinowych, które w 90% mają mniejszą średnicę od śliwek.

Mój przyrząd do nęcenia zrobiłem z rury PCV o średnicy 40 mm. Po nagrzaniu nad palnikiem gazowym (aby zapobiec fałdom rura była wypełniona piaskiem), wygiąłem ją w rękawicach do odpowiedniego kształtu i utrwaliłem wygięcie w zimnej wodzie. Pozostało wyciąć brzeszczotem lub ostrym nożem fragment rury, zakorkować dół i kobra gotowa, a koszty to dosłownie grosze. Po dwóch dniach nęcenia mogłem rzucać w punkt z dokładnością do 5 m, czyli zupełnie wystarczająco jak do tych celów. Kobra nadaje się tylko do nęcenia mirabelkami, brzoskwinie są duże a węgierki mają jajowaty kształt (tutaj była pomocna proca zrobiona z drutu i cewnika).

Tydzień nęcenia to czas obmyślania jak śliwkę założyć na zestaw, żeby nie spadła przy rzucie lub nie została ściągnięta przy braniu. Zakładanie bezpośrednio na hak odrzuciłem od razu, pozostał włos. Jednakże próby z zestawem włosowym, gdzie śliwka była blokowana jakąś trawką lub stoperem (jak tradycyjne zakładanie kulek proteinowych) kończyły się spadaniem jej z włosa przy wymachu. Wymyśliłem sposób pokazany na rysunku.

Przeszywałem śliwkę kawałkiem plecionki zakończonej z dwóch stron pętelkami po obu stronach pestki. Po przeszyciu przeciągałem jedną pętelkę przez drugą i zaciskałem na pestce jak lasso. Wolną pętelkę obcinałem i dowiązywałem do haka. Tak zbrojonej przynęty nie sposób było stracić ani przy wyrzucie, ani przy braniu.

Zestaw
Łowiłem karpiowym wędziskiem firmy Byron "Power Pro Carp" o wyrzucie 45-90 g, długości 4,20 m (była trochę za długa, zwłaszcza przy samodzielnym podbieraniu, optymalne byłoby 3.30-3.60m), maksymalnej i dopuszczalnej wytrzymałości żyłki 15 kg. Kołowrotek Mikado Greyhound, największy z serii. Muszę przyznać, że jak na tak tani kręcioł okazał się superwytrzymały. Mam go do dziś przy gruntówkach i niejedną ładną rybę przy jego pomocy wyjąłem. Żyłka o średnicy od 0.25 do 0.30 mm (na łowiska zarośnięte i zaczepowe radzę dołożyć 0.05 mm. do żyłki i do przyponu), przypony o długości ok. 40cm. wykonywałem z plecionki 0.16 lub 0.18 mm. Sam zestaw to gruntówka z przelotowym ciężarkiem i krętlikiem, połączenie przyponu z żyłką za pomocą krętlika. Najtrudniejszy okazał się dobór haczyków. Amur ma dość twardy pysk i niestety nie pamiętam konkretnego modelu. Były to Mustady, czarne z oczkiem produkowane z myślą o kulkach proteinowych, wielkość od 2 do 2/0. Po zarzuceniu zestawu wędka spoczywała na podpórkach, brania sygnalizowane były "piszczkami" oraz swingerami. Stosowałem "swingi" własnej roboty o dość długim ramieniu i wieszałem je nisko dając dużo luzu na branie.

Łowienie, czyli branie, zacięcie, hol i podebranie
Brania najczęściej były wolne, ale zdecydowane. Bardzo często ryba najpierw sygnalizowała "chęć współpracy" kilkukrotnym lekkim podciągnięciem zestawu, potem następowała wolna i jednostajna jazda swingera do kija. Bardzo rzadko, ale były zupełnie zaskakujące łupnięcia o kij. Jak tylko swinger dochodził do kija wykonywałem mocne, szerokie zacięcie i wtedy zaczynała się jazda. Większe sztuki bardzo często wykonywały wyskok "delfinem", czasem nawet dwa-trzy, po czym bez problemu dawały się podciągnąć pod brzeg. Jeżeli hamulec był źle nastawiony po chwili był trzask przyponu, jeżeli ustawiony był jak należy ryba w kilka sekund wybierała kilkadziesiąt metrów żyłki i następowało przeciąganie liny, gwizd kołowrotka na przemian z pompowaniem na kiju. To bardzo charakterystyczne dla azjaty, że po zacięciu "pozornie" bardzo szybko poddaje się i daje się podciągnąć pod nogi, chwilę potem jest to, co lubię najbardziej, gwałtowny odjazd na hamulcu. Wszystkie ryby podbierałem samodzielnie odpowiedniej wielkości podbierakiem, podebranie nie nastręcza trudności, jeżeli rybę zmęczymy i wyłoży się na powierzchni.

Kiedy
Najlepsze żerowanie to sierpień i wrzesień, zresztą wtedy najłatwiej o śliwki. Ja w połowie września przepadłem za sandaczami, kumpel łowił jeszcze długo na mrożone śliwki. Ostatnie amury złowił na tydzień przed lodem! Najlepsza pogoda to ciepłe i pochmurne dni z wiatrem marszczącym taflę. Dni parne i bezwietrzne nie były rewelacyjne, amury wtedy łaziły leniwie pod powierzchnią. Najlepsze efekty miałem wcześnie rano, ale nie wiem czy wynikało to z pory nęcenia czy z upodobań gatunku, ponieważ złowiłem ładne amury zarówno w południe, wieczorem jak i w nocy.

Ciekawostki
Dopóki przynęta była tajemnicą moją i kumpla brania były regularne i pewne, czyli cały pierwszy owocowy sezon. Tajemnica to klucz do sukcesu, zbyt wielu amatorów łowów na śliwki prowadzi do przenęcenia i rozproszenia ryb, bo każdy nęci gdzie indziej. Amury oprócz wzmożonej aktywności w porze nęcenia doskonale reagowały na głos wpadających do wody śliwek. Nieraz kilka minut po zanęceniu coś ruszało swingerami. Żeby nie przekarmiać ryb, co 2 godziny rzucaliśmy kasztanami i żołędziami, przychodziły jak "na słuch". Zastanawiam się czy aby żołędzie i kasztany też nie były w ich menu, wszak zęby gardłowe amura to nie lada aparat.

Samice w Polsce są o wiele grubsze, bo niemal cały czas wypchane ikrą. W pierwszym "śliwkowym" sezonie złowiłem w 3 tygodnie 27 sztuk ponad 5 kg. Największy miał 93 cm i 9,20 kg, 16 sztuk przekroczyło 80 cm. Znudzony sztukami do 10 kg postanowiłem zapolować na "prababkę". Ja się doczekałem tylko jednego brania, ale Jurek miał ich kilka - na całą brzoskwinię! To brały łodzie podwodne, nie pomogła żyłka 0,40 mm. za blisko były krzaki.
Życzę wszystkim takiego urozmaicenia sezonu.

sandalista







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=499