Okoń - dla mnie monstrum
Data: 16-08-2003 o godz. 08:20:17
Temat: Wieści znad wody


Mam 10 lat. 26.07.2003r. byłem nad Biebrzą z tatą i łowiliśmy ryby. Tata łowił na spławik a ja na malutką blaszkę.



Razem z tatą od rana byliśmy nad rzeką a przez cały dzień było bardzo gorąco i parno. Tato dzień wcześniej zanęcił miejsce na leszcza a teraz siedzieliśmy i czekaliśmy na pierwsze brania. Niestety "cisza w wodzie jest ogromna" - tak mówi mój tata. Na haczyk czepiały się wzdręgi a wszystkie niewielkich rozmiarów. Zmiana przynęty na czerwonego robaka przyniosła efekt w postaci brań małych okoni.

Nudno było okropnie bo nie złowiliśmy żadnej większej ryby. Właśnie z tych nudów wziąłem do ręki spinning założyłem małą "coca-colę" i ruszyłem na "swoje łowy". Wędrowałem wzdłuż rzeki i polowałem wzdłuż brzegu na okonie. Co jakiś czas moją "coca-colkę" atakował okonek, niestety mimo zmian w prowadzeniu blaszki okonki odprowadzały ją do brzegu a nie atakowały. W trakcie mojego chyba około 500. rzutu, w momencie, gdy nie widziałem jeszcze blaszki poczułem szarpnięcie wędki, szczytówka wygięła się znacznie i poczułem jak coś na drugim końcu walczy.

Po żyłce zobaczyłem jak ryba ucieka pod okrągłe liście grążela, a wiem, że rośliny te mają bardzo mocne łodygi, przez które straciłem nie jedną blaszkę. Udało mi się jednak wyprowadzić moją zdobycz bliżej brzegu dzięki temu, że mam trzymetrowy spinning. Po wyjęciu z wody rybki okazało się, że był to okoń o długości 25 cm. Gdy wyjmowałem haki zobaczyłem, że mój "bandyta" ma w gardle dwie małe uklejki. Był to chyba bardzo głodny okoń.

Tato oczywiście zazdrościł mi zdobyczy, bo on nie złowił tak dużej ryby, a zawsze jak jesteśmy nad wodą to o długość walczymy. Taka to była moja przygoda.

okonio_lapacz







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=480