Wobleroza Dżąsa - cz. II
Data: 28-10-2002 o godz. 01:11:17
Temat: Zrób to sam


Po niezbędnym wstępie czas na opisanie – z czego i czym strugać. Podstawowym narzędziem każdego woblerotwórcy jest... anielska cierpliwość i dokładność. Zepsuć efekt swojej pracy można na każdym niemal etapie produkcji, choć znając kilka prostych zależności kierujących pracą woblera dochodzi się do takiego etapu, w którym z każdej setki nowych przynęt tylko kilka wymaga pewnych korekt, aby tchnąć w nie życie. Ale i mnie po kilku (z okładem) latach strugania zdarza się wypuścić przynętę o pracy przypominającej zachowanie zaspanego ciernika.



W którymś z kolejnych odcinków mojej sagi woblerowej opiszę sposoby tchnięcia życia w te nieudane przynęty. A teraz przejdźmy do sedna sprawy. Aby powstał wobler potrzebujemy przede wszystkim materiału na jego korpus. Zawsze wydawało mi się to ogromnym problemem, szczególnie po lekturze kilku artykułów w wędkarskiej prasie. Jednak już tak coś ze mną jest, że nawet te niby ciężkie problemy rozwiązują się jakby same od siebie. Pierwsze moje woblery powstały więc z tego co potrafiłem znaleźć. Mieszkałem w pobliżu Wisły, której brzegi w pobliżu mojego miasta są strome, więc sporo leży tam przewróconych drzew. Znalazłem kilka leżących topól, z których kora odchodziła sama... Materiał niezły, choć trochę miękki i posiadający jedną olbrzymią wadę – okropny, ciemnorudy kolor, szczególnie uciążliwy w trakcie szlifowania a także bardzo utrudniający wykonywanie przynęt w jasnej tonacji kolorystycznej. Ale zapał do samodzielnego wykonania tych przynęt zwyciężył wszelkie przeciwności.

Pierwszym etapem w pracy z tą korą jest wystruganie z niej jakiegoś przyzwoitego, nie popękanego kawałka. Dalej już idzie gładko. Ten etap w zasadzie jest tak samo uciążliwy w stosunku do każdego materiału, z którego powstają moje przynęty. Miałem już do czynienia także z drewnem balsy, sosny i lipy, wszystkie mają swoje zalety i wady, ale nie widzę żadnego powodu, aby woblerów nie wystrugać z czegoś zupełnie innego. Gatunków drewna jest u nas sporo, dochodzą do tego pianki polistyrenowe, poliuretanowe i wiele innych materiałów. Widziałem np. działające woblery które powstały z... modeliny. Ale namawiam początkujących strugaczy do zajęcia się drewnem lipy, gdyż jest dość łatwe i wdzięczne w obróbce. Skąd wziąć to drewno? Rozejrzyjcie się wokół siebie – to moja rada... Lipą zarośnięta jest Polska nasza cała, a do wystrugania kilkudziesięciu woblerów potrzebujemy jednej solidniejszej gałęzi. Kiedy podstawowy materiał już mamy, trzeba go dobrze wysuszyć. Wystarczy taką, najlepiej okorowaną gałązkę włożyć latem (w lipcu nie sposób pomylić lipę z innym drzewem) do piwnicy, a późną jesienią będziemy już mieli wyśmienity materiał na nasze rękodzieła.

Kolejnym materiałem, o który musimy się zatroszczyć jest w miarę nierdzewny drut. Przez wiele lat posługiwałem się... biurowymi spinaczami. Ich największą zaletą jest olbrzymia dostępność i żadna cena. Komiczne są jednak same momenty zakupu, gdy przez kilka minut stałem nad otwartym pudełkiem i rozginałem spinacze. Te olbrzymie oczy sprzedawców i ich mina potrafią utkwić w pamięci na całe życie. Ale nigdy nie wytłumaczyłem dlaczego tak je oglądałem i do czego były mi potrzebne. Niektóre ze spinaczy były wyśmienite, inne gorsze, ale wszystkie jakie widziałem nadawały się do produkcji woblerów. Drut ten jest dokładnie tak miękki, jak być powinien. Wyprostowany spinacz biurowy jest idealny, jednak tylko do woblerów maksymalnie 5 centymetrowych, ale... daje się lutować. Większość tego drutu jest i tak szczelnie schowana we wnętrzu woblera, więc takie kaleczne połączenie nie ma najmniejszego znaczenia. W zeszłym roku jednak kolega kupił dla mnie kilogram nierdzewnego drutu w jakiejś hucie na Śląsku. Ten kilogram ma pewnie z pół kilometra, a ja zużywam rocznie kilka metrów, więc posłuży jeszcze moim wnukom.

Innym materiałem jakiego potrzebujemy jest coś na stery. Od razu na wstępie przestrzegam – nie oszczędzajcie na tym elemencie. Nie chodzi mi tu o estetykę czy inne względy, ale tylko i wyłącznie o trwałość. Wobler, w którym ster łamie się po kilku minutach łowienia jest do niczego, choćby nie wiadomo jak pięknie przez tą chwilę pracował. Żadne pleksi czy inne tworzywa z butelek po szamponach nie nadają się do tego celu. Przeżyłem ten etap, więc wiem co mówię. Podstawą na stery jest poliwęglan, choć można wykorzystać także coś innego. Mitem jest niedostępność poliwęglanu. Znajomy pracujący na jakiejś nowoczesnej budowie, sprawę szybko rozwiąże. Tam często stosuje się na zadaszenia, ścianki działowe czy inne boksy w pasażach tzw. poliwęglan komórkowy – dwie warstwy połączone ożebrowaniem. Poza tym w każdym składzie budowlanym zajmującym się pokryciami dachowymi dostaniecie ten materiał. Inna sprawa to jego cena, gdyż kupić wtedy trzeba sporą płytę (ok. 2 m kw.), ale gdy zakupu dokona kilku kolegów na spółkę da się to przeżyć. Materiału w takim wypadku też nie zabraknie nawet waszym wnukom.

Ale napisałem powyżej także o czymś innym. To coś to zwrotne butelki PET po Pepsi, Coli czy innych napojach. Tylko te zwrotne nadają się do tego, bo mają dostatecznie grube ścianki. Jest to materiał niełamliwy, jednak w porównaniu do poliwęglanu bardzo trudny w obróbce – za żadne skarby nie chciał mi się piłować. Cierpliwym polecam wykonywać stery z cienkiej blaszki (mosiądz, aluminium, stal itp.), ale to tylko dla woblerów do zadań specjalnych. Jeśli chodzi o wyważanie woblerów, taśma ołowiana załatwi w zasadzie wszystko, choć ja używam także śrutu ołowianego – do czego, to w kolejnych odcinkach.

Kolejne materiały potrzebne nam do wykonania woblera to chemia. Niestety tego jest sporo, więc wymienię to, co jest niezbędne dla początkującego strugacza. W miarę zaawansowania sami stwierdzicie, co jest Wam jeszcze potrzebne. Po pierwsze klej typu SuperGlue, Cyjanopan czy Kropelka. Liczcie jedną tubkę na około 15-20 woblerów. Innym potrzebnym klejem jest Poxipol – używam plastycznego i przezroczystego. Po wielu próbach z innymi klejami doszedłem właśnie do Poxipolu i nie zamierzam się z nim na razie rozstawać. Jedno opakowanie to dawka na ponad 100 woblerów, jeśli nie więcej... Ponieważ nasze woblery powinny podobać się zarówno nam jak i rybom, trzeba je jakoś estetycznie ubrać. Ostatnio stosuję wyłącznie farby w sprayu, choć marzy mi się profesjonalny aerograf. Nie podam producentów puszek z farbą, ważne, aby używając różnych producentów sprawdzić przed właściwym malowaniem czy farby wzajemnie się nie gryzą i wzajemnie nie rozpuszczają. Porozmawiajcie z młodymi twórcami graffiti (byle nie tymi, co smarują na murach napisy w stylu Widzew pany albo Kocham Kachę) – wiele dobrego mogą Wam doradzić, choć ceny ich puszek mogą przyprawić o zawroty głowy. Potrzebna będzie także zwykła puszka białej farby nitro. No i na koniec lakier.

Specjalnie ten temat ruszam dopiero tu, bo to bardzo ważny element każdego woblera. Lakier to najbardziej niesforne i nieprzewidywalne stworzenie! Potrafi zepsuć efekt wielu godzin pracy, ale potrafi tez go uwydatnić! Źle dobrany lakier potrafi rozpuścić całą naszą pracę malarską, potrafi wszelkie misternie malowane kropki i paski zamienić w jednolitą burą plamę. Używam obecnie w zasadzie tylko lakierów poliuretanowych. Wypróbowałem Domalux półmatowy i tak mi już zostało, choć wcale nie uważam go za ideał. Jego zaletą jest dostępność, po wyschnięciu bardzo twarda i gładka powierzchnia, ale i on pokazał mi kilka razy rogi. Bywało tak, że kilka kolorowych warstw spłynęło dzięki lakierowi na podłogę. Są inne lakiery, np. dwuskładnikowe, ale każda puszka jest zbyt droga, aby pozwolić sobie na ot takie eksperymenty. Przestrzegam! Wypróbujcie na jakimś kawałku drewna czy Wasze farby i lakiery, którymi malujecie woblery, nie kłócą się ze sobą!

No i na sam koniec, dla ekstremalistów-zdobników, kilka rad. Pamiętajcie, że palacze tytoniu krócej żyją, ale w ich paczkach po papierosach znajdziecie cudowne folie w kolorach srebra i złota. Pamiętajcie, że różne opakowania po cukierkach, margarynach, masłach serkach, twarożkach i czym tam jeszcze chcecie też mogą sprawić, że nasze woblery będą jedyne i niepowtarzalne. Pamiętajcie też o swoich Paniach, szczególnie tych zdobiących kolorami swoje paznokcie. Może mają jakiś „nieprzydatny” zaschnięty lakier? Przechodząc obok pasmanterii, udając, że żona czy kochanka wysłała Was po gumę do majtek, zapytajcie czy nie ma tam przypadkiem brokatowej wstążki czy innych mieniących się nitek czy cekinów. No i oczywiście nie przepuście żadnemu sklepowi z materiałami dziewiarskimi, zerknijcie pod pozorem szukania jakiegoś materiału typu moro, na półki z mieniącymi się brokatowymi tkaninami. Zawsze można powiedzieć sprzedawczyni (ciekawe, nigdy nie spotkałem tam sprzedawcy), że to na szal dla żony, na upojną sylwestrową noc. Tyko nie próbujcie tłumaczyć do czego ten materiał ma posłużyć tak naprawdę!

Pamiętajcie, że ryby mają oczy, wiec wobler musi im się spodobać. Nie wszystko złoto, co się świeci. Zauważyłem ciekawą rzecz – im wobler bardziej zjedzony zębem czasu, tym bardziej podoba się rybom. Ciekawe dlaczego. Teraz zostawiam Wam trochę czasu na ochłonięcie i po głębszej analizie za i przeciw wybrania jedynej słusznej drogi – drogi strugania. W następnym odcinku narzędzia i... do pracy!

Dżąs







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=43