Wędkowanie we Francji
Data: 20-06-2003 o godz. 18:00:00
Temat: Tu łowię



Z przyjemnością dzielę się daną mi szansą wypowiedzi na temat, który być może zainteresuje wielu z Was. Wędkarstwo we Francji.

Wypada zacząć od zezwoleń i skierować się do jednego z punktów dystrybucji. Znajdziemy je najczęściej w branżowych sklepach, lecz także w mało oczekiwanych miejscach, szczególnie w niewielkich miejscowościach, gdzie mogą być zlokalizowane np. w kiosku z prasą, czy nawet piekarni.

Taką sytuację prowokuje departamentalny podział wód słodkich. Alzacja (gdzie mieszkam) podzielona jest na Bas-Rhin i Haut-Rhin, a obszar wędkarski wchodzi w skład Grand-Est, złożony z wielu innych departamentów, usytuowanych we wschodniej części kraju. I tu każdy posiadacz karty ma prawo łowić w wodach publicznych. Na pozostałe wody, najczęściej prywatne, będą 1 kat.

W zezwolenie zaopatrzyć się nam przyjdzie w owych "dziwnych" miejscach, wymienionych powyżej. Koszty 64 euro stanowił pełną odpłatność roczną, obejmującą wymienione obszary. Nikt" naturalnie" nie pyta przyszłego adepta o jego zasób wiedzy.

Wędkarstwo morskie nie podlega żadnej reglamentacji. Jedyne ograniczenia związane są z wielkością sieci, ale to już nie wędkarstwo (jak dla mnie).W wielu regionach zabronione są połowy nocą. Istniejące wyjątki dotyczą karpia i węgorza - możemy się na nie wyprawiać po zachodzie słońca na ściśle wyznaczone odcinki wód.

Oczywiście, tych kilka wskazówek dotyczących wód słodkich, mogą być dla poszczególnych departamentów zróżnicowane. To jednak przy zakupie karty regulowane jest dołączonymi przepisami (ulotki, broszury). Rzeczą szczególną są również limity wymiarowe ryb. Otóż dotyczą one jedynie pstrągów (wszystkie odmiany), lipienia, troci, sandacza i szczupaka. Całkowitym zakazem objęty jest łosoś. Podkreślam, że przepisy te dotyczą departamentu Bas-Rhin, celowo też nie podaję wymienionych gatunków. Mogą być różne dla odmiennych akwenów.

Pomimo kilku ograniczeń, typu tereny zakładowe, czy własności prywatne, dostęp do łowisk jest wygodny (często z tendencją "wjeżdżania autem do wody"). W żadnym razie nie ujmując walorów polskim krajobrazom, trzeba przyznać, że tereny, na których przyjdzie nam łowić we Francji, są często bajeczne i zaskakująco dziewicze. Trzeba tylko mijać wydeptane ścieżki, a odwdzięczy się to na wiele sposobów.

Spotkania z tutejszymi wędkarzami bywają zazwyczaj sympatyczne, często kończą się późniejszymi wspólnymi wypadami. Doświadczyłem wielokrotnie ich serdeczności i otwarcia. Nowe, nie znane mi dotąd miejsca, wskazują bez zazdrości. Nieszkodliwa doza rywalizacji wzbogaca nasze doświadczenia. Wielokrotnie na łamach P.W. wspomina się o kulturze" kolegów po kiju", naganne zachowania są znane wszędzie i nie omija to w żadnym razie tutejszych środowisk. Jak zwykle najbardziej zaśmiecone są miejsca łatwego dostępu do wody.

Ostatnim popisem "wędkarskich możliwości", którego wraz z moim kolegą byłem świadkiem, wykazali się Niemcy - permanentni bywalcy reńskiego brzegu po "naszej"stronie. Próbowali pozyskać za pomocą ciężkich błystek uzbrojonych w grube kotwice leszcze, wycierające się pod ich nogami. Przeszkodziliśmy im swoją obecnością.

Nieistotne jest, jakiej nacji są ludzie trudniący się podobnym procederem, ważne by wierzyć, że to epizodyczne przypadki. Nie często zdarza mi się widzieć moment oddawania ryb wodzie. Zasadę "no kill" traktuje się mniej poważnie, niż się spodziewacie, pomimo jej wszechstronnego propagowania.

Logiczna mnogość sklepów branżowych podyktowana jest popytem, czyli wszystko w normie. Nie mniej jednak konkurencja potentatów wyniszcza ginące z pejzażu mniejsze i droższe sklepy. Najczęściej wychodzi to na zdrowie klientom. Atrakcyjniejszy i tańszy asortyment bywa u"wielkich". Swoją drogą ciekaw jestem, czy w Polsce istnieje już sieć Decathlon" /istnieje – przyp. Red./. Jest to forma supermarketu sportowego, zatem sporo tam tego, co niekoniecznie nas interesuje. Znajdziemy tam jednak rejon wyposażony w przyzwoicie i za naprawdę przystępne ceny. Od haczyka do łodzi z silnikiem i za to również cenią ten sklep.

Zachęcam Was do odwiedzenia Francji i spróbowania swoich sił nad tutejszymi wodami. Rozumiem, że koszty nie są bagatelne (dojazd, zezwolenia, noclegi), ale nie są to również zawrotne ceny. Pod warunkiem, że uprzednio zasięgniemy stosownych informacji. Gorąco (mimo odległości) polecałbym południe, czyli Lazurowe Wybrzeże.

Jak już wspominałem, łowienie w Morzu Śródziemnym nie kosztuje nas nic.Wędkując na skalistym brzegu, czy nawet w portach możemy spodziewać się naprawdę ładnych okazów ryb morskich. Dużą frajdą jest też połów malutkich (10 do 30 cm) (pozwoliłem sobie na wolne tłumaczenie, po francusku brzmi to: "poisson du roche").Trzeba wykazać się dużym refleksem, by je pozyskać. Przynętę atakują łapczywie, ale przebiegle, bardzo często kilka ryb jednocześnie.

Jeżeli ktoś z Was zdecyduje wynająć, bądź jest w posiadaniu odpowiedniej łodzi, ma okazję powalczyć z nieco większym" kalibrem". Konger (Congre)jest częstą zdobyczą (do 40kg), a jeśli macie więcej szczęścia - może Bonito (mały Tuńczyk).

W "zimniejszych" częściach kraju do Waszej dyspozycji pozostają również ciekawe wody śródlądowe. Trudno wymieniać po kolei, nie mniej praktycznie w każdym regionie znajdziecie rzeki i jeziora wypełnione rybami. Moje preferencje to Ren oraz Ill - pewnie dlatego, że obok domu mogę znaleźć tu ciche, odludne miejsca. Ten pejzaż bardziej przypomina mi Polskę. Obie rzeki obfitują w piękne okazy szczupaka, klenia, brzany i całej masy innych. Warto spędzić kilka dni w takich miejscach, bo wspomnienia pozostaną na długo. Zapraszam więc serdecznie!

Robert67

Redagował Monk







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=417