Majówka w Szwecji
Data: 09-06-2003 o godz. 14:16:20
Temat: Spinningowe łowy



Wyjazd planowany był od dawna. Zimno jak cholera, dwóch zrezygnowało... Decyzja – oczywiście jedziemy. Cel wyprawy – „eksterminacja” szczupaka zasiedlającego wody Jeziora Asnen (południowa Szwecja).

Do Karlskrony dopływamy dopiero na godzinę 9:00, bo Szwedzi mieli kłopoty techniczne z promem. Kontrolę graniczną przechodzimy bez problemów. Miła pani z okienka pyta nas o cel przyjazdu. Po udzieleniu odpowiedzi uśmiecha się, nie wiem czy z politowaniem, czy ze służbową sympatią, bo na zewnątrz kłębią się czarne chmury a temperatura oscyluje wokół 6 stopni Celsjusza.

Do celu, czyli miejscowości Törnabygd zostaje nam jeszcze do pokonania jakieś 80 km. Näckhallsfjorden - „nasza” zatoka - to położona wśród lasów mieszanych (przewaga świerka) około 800 ha misa z licznymi, kamienistymi wysepkami i kamiennymi górkami oraz nielicznymi kępami trzciny. Widok na zatokę robi duże wrażenie, takich akwenów w Polsce nie ma.


Nasza przystań i łódź ze mną, czyli Gumofilcem w środku.

Po wypłynięciu na wodę okazuje się, że maksymalna głębokość sięga około 10 m, a dno niemal w całości wyścielają mniejsze i większe głazy. Już na pierwszy rzut oka niepokój nasz budzi fakt, że nie widać nigdzie śladu drobnicy czy innych oznak życia. Dochodzimy do wniosku, że w tym roku wiosna zawitała później niż zwykle...

To wymusza naszą dalszą taktykę, która polega na łowieniu na ostrych spadach, na głębokości 3 do 6m. Przynosi to efekty w postaci złowionych szczupaków, które jednak nie oszołamiają wielkością (50-60cm), co jakiś czas okraszonych szczupakiem 70cm.

Stosujemy przeważnie metodę trollingową, a jako przynęty różnej maści woblery i wahadłówki. Próby spinningowania kończą się zwykle „zawiśnięciem” na kamieniach.


Wysepka jakich wiele w naszej zatoce.

Do trolla ja używam „świeżego” Shakespeara o mocy od 10-50 Lbs (2,1m) i wędziska 20 funtowego (2,6m) do mniejszych przynęt. Kuba orze kilkoma kijami, od jerka do Cormorana 80g. Jak się okaże później, Szekspirek będzie bezkonkurencyjny...

Do końca wyprawy, mimo że okazji szukamy codziennie, nie udaje nam się zahaczyć dużego szczupaka. Po prostu jest za zimno, ten duży ma co innego na głowie ...


Nasz chleb powszedni...

Próbujemy także trochę pozwiedzać inne zatoki jeziora. Przepływamy pod mostem w Karlsbergu i wydostajemy się na jeszcze większą misę, która już bardziej przypomina charakterem nasze jeziora mazurskie. Efekty wędkowania są podobne, szczupaki biorą tylko, gdy wjedzie im się przynętą do pyska.... Aczkolwiek Kuba zacina (tym razem na 2,4 m Byrona do 180g) coś dużego. Jednak ryba spada po kilku bujnięciach..., cóż, utwierdzam się w przekonaniu, że plecionka do trollingu nadaje się mniej niż żyłka.


Zdechły miętus i zestaw. Wędkarza nie udało się wyłowić...

Wszystkie brania są na głęboko schodzące woblery w kolorze oczoj... – seledynu - czyli takie, jakich, kurde, nie mamy. Zabraliśmy przeważnie przynęty płycej pracujące. Najlepszy wobler wyprawy został wyłowiony razem z całym zestawem, do którego uczepiony był... zdechły miętus. Kuba śmiał się, żebyśmy dobrze poszukali, to może gdzieś znajdziemy też łódkę z wędkarzem, którego ten kolos wciągnął do wody.

Asnen to nie tylko szczupak, trafił się też ostatniego dnia przed tutejszym okresem ochronnym sandaczyk i okoń oraz niezupełnie z własnej woli leszcz, których to gatunków (konia i leszcza) nie wolno zwrócić wodzie (zalecane przepisami). W związku z tym zostają pożarte. Natomiast gros złowionych szczupaków wypuszczamy, poza kilkoma kolacyjnymi.


Okonek.


Sandaczyk. Przestraszył się mojej miny...


Leszcz, niestety złowiony za kapotę...


Zestaw, który sprawdził się na Asnen: duży jaskrawy wobler, Szekspirek, poczciwy Abu Ambasadeur 6500-C3 i... Gumofilc.

Wyjazd ogólnie bardzo udany; były ryby, las, spokój. Tylko czemu zawsze zlatuje to tak szybko? Kuba stwierdził, że to nawet lepiej, że nie brały jak głupie, bo znowu nic by nie zobaczył. Łowiłby jak poprzednio w jednym miejscu.


Zestaw Kuby. Raczej jeden z zestawów – nie najmniejszy Salmo Fatso (jerk i troling) i pręt zbrojenio..., tfu, znaczy kij jerkowy. I podobny do mojego multiplikator z linką do latawca...,tfu, znaczy z plecionką.

Po przyjeździe (niestety) do Polski obaj zaliczyliśmy kaca, mijając nasze rodzime jeziora z niedobitkami „ośrodków wczasowych”, wybudowanych 30 lat temu oraz budy z rybami, wymownie świadczącymi o tym, gdzie podziały się ryby z jeziora.

We wszystkich sąsiednich krajach tłucze się kasę na rybach (WNP nie liczę). U nas tłucze się ryby...

W takiej sytuacji nie wiem, czy wypada życzyć smacznego...

Gumo







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=398