Rekord Polski
Data: 30-05-2003 o godz. 07:00:00
Temat: Przyroda


Zdarzenie, jakiego byłem świadkiem miało miejsce w trakcie jednego z pobytów w Polsce. W trakcie trzytygodniowego pobytu nie mogło zabraknąć wyjazdu na pstrągi. Na Pomorzu nie brakuje rzek pstrągowych, ale z uwagi na niski poziom wód koledzy zadecydowali wyjazd w okolice miasta Czarne. Rzeka o ile się nie mylę nosiła nazwę Czarna.



Świt zastał nas już nad wodą. Zbyszek decyduje się łowić idąc w górę rzeki. Jurek i ja w dół po obu jej stronach. Już po kilku minutach mój partner z przeciwnego brzegu, włączywszy 3-ci bieg ginie mi z widoku. Idąc powoli dokładnie obrzucam głębsze miejsca, lecz bez efektu. Wreszcie na jednym z zakrętów złocisty błysk obok mojego woblera, lekkie pukniecie, zacinam i pudło. Zapalam papierosa i robię krótką przerwę. Zmieniam wobler i przygotowany do rzutu (w miejsce gdzie miałem wyjście pstrąga), gdy słyszę wołanie Jurka. Pomyślałem sobie, że nie musiał tak gnać do przodu, teraz niech czeka aż "kierownictwo" wolnym krokiem dojdzie do zaczepu i kolegę odczepi.

Wrzask był jednak tak rozpaczliwy, że przyśpieszam i wkrótce docieram do zakrętu, i co widzę? Mój kolega trzymając oburącz wygięte w łuk wędzisko wrzeszczy
- Zobacz!!!.
Co mam zobaczyć, myślę sobie a na głos mówię
- Wyjmij rybę z wody to wówczas zobaczę.
Jednak po dokładniejszym sprawdzeniu widzę, że naprężona żyłka zamiast w wodzie ginie w gałęziach drzewa nad Jurka głową a ten dalej krzyczy
- Widzisz!!!
Wreszcie widzę jego wobler zaczepiony przednią kotwicą o...ucho jakiegoś zwierzaka wielkości kota, wczepionego rozpaczliwie pazurami w konar drzewa.
- Poluzuj żyłkę - wołam.
Zwierzak poczuł się pewniej i łapą próbował zrzucić coś, co go ciągnęło za ucho. W efekcie w łapę wbiła się druga kotwica i biedne stworzenie tracąc równowagę runęło do wody. Jurek kawałkiem patyka wyrzuca na w pół utopione i śmiertelnie przerażone zwierzę na brzeg. Zdejmuje kamizelkę i obaj przyciskamy "kota" do gleby. Kotwica z ucha wyszła łatwo, tkwiącą w łapie trzeba było ułamać. Uwolniony zwierzak zataczając się jak pijany znika w pobliskich zaroślach.

Relacja Jurka była bardzo krótka. "Rzucam wobler pod krzak zwisający nad zakrętem, zamykam kabłąk, pompuję dwa razy i jak mi walnęło to od razu pomyślałem - rekord Polski. Zacinam a rekord hyc z wody i hyc, hyc po drzewie.

Koniec tej relacji wysłuchałem tarzając się ze śmiechu po ziemi. Teraz pytanie do znawców. Co to za zwierze? Pływa (wydra?) i zagrożone ucieka na drzewo.

ywrano







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=377