8 godzin ze spinningiem
Data: 25-10-2002 o godz. 11:59:51
Temat: Wieści znad wody


Zaczynam łowienie na Nysie Kłodzkiej w rejonie wsi Skorogoszcz. Woda bardzo niska, ale przezroczysta - dawno nie widziałem takiej czystej wody w Nysie. Zakładam szpulę z żyłką, idę prawą stroną rzeki w dół, jakieś 2 kilometry. Mam tylko jedno branie szczupaka, który się na dodatek się spina.



Głębokość w tym rejonie nie przekracza dwóch metrów, a i to tylko w dołkach. Środek rzeki płytki, widać żwirki i większe kamienie. Brzeg tworzy opaskę, a co kilkanaście metrów w wodę wcinają się takie mini ostrogi. Tutaj powinno sią aż roić od jazi i kleni! Ale ani woblerek, ani obrotówka nie przynoszą najmniejszego rezultatu.

Wracamy z kolegami do samochodu i jedziemy do wsi Wronów. Kolejne kilometry i zero ryb. Woda bardzo czysta, dno rzeki w większości żwirowate, sporo rafek oraz głęboczków przy burtach. Niestety pusto. Na Nysie spotykamy tylko jednego wędkarza. Miejscowy próbuje skusić na robaczka jakiegoś leszcza, bądź płoć. Pytamy o drapieżniki - mówi, że niska woda i szanse na coś większego są równe zeru.

My jednak się nie załamujemy. Jedziemy teraz na Odrę w rejon wioski Kopanie. Na główce promowej siedzą wędkarze łowiący sumiki karłowate. Na spina nie ma brań. Stan wody średni. Dwie godzinki szybko mijają bez brania.

Kolejna zmiana miejsca. Tym razem jedziemy na kanal Odry, w rejon śluzy w wiosce Wanowice. Widzimy, że działa elektrownia wodna. Podejmujemy więc szybką decyzję o obłowieniu lewej strony kanału. Głęboko tam na jakieś 4 metry. Kolejna zmiana przynęty na perłowego twistera - Relaxa i jest pierwsze branie z opadu. Bardzo mocne, ale niestety spóźniam zacięcie i sandacz spina sie po kilkudziesięciu sekundach. A nie był wcale mały.

Mijają kolejne godziny, jest jeszcze kilka puknięć, ale nie udaje się nic zaciąć. Na prawym brzegu kanału grupka wędkrzy łowi na żywca, jakieś 15 metrów od śluzy. To tutaj widok niemal codzienny.

Podsumowanie: zrobiliśmy kilkanaście kilometrów wody, mieliśmy kilka brań, jednak zabrakło szczęścia. Ale i tak bywa. Trudno, za to kolejny raz plecionka udowodniła, że jest warta swojej ceny. Zostawiłem w wodzie tylko jedną przynętę, zaś łowiąc na żyłkę zwykle konczyło się na kilkunastu zerwanych.

Jak zwykle zastanawiamy się też nad tym, dlaczego nikt nie dba o rzeki, jazy bez przepławek... Przecież tu mogłaby docierać troć, a może nawet łosoś. Z roku na rok woda coraz czystsza, ale pogłowie ryb, szczególnie drapieżników, jest bardzo małe. Gdzie się podziały stada brzan z Nysy? Nie miałem jeszcze przyjemności walki z tym "przerośniętym " kiełbiem, a ochotę na to mam i to wielką. Jutro sobota i pewnie znowu wezmę spina w dłoń. Pojadę na ryby, jak co weekend i znowu będę narzekał na bezrybie, bezsensowną gospodarkę rybacko-wędkarską. A tak wcale nie musi być. A może będzie tak, że moje dzieci doczekają się naprawdę rybnych wód

Marcin (Marcinek)







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=36