VII Zlot PW okiem Esoxa - cz. 1
Data: 06-05-2003 o godz. 15:59:13
Temat: Pogawędkowe imprezy


Znowu stało się to samo. Zlot minął szybciej niż się zaczął, pozostawiając całą masę wrażeń i umacniając przyjacielskie więzi między uczestnikami. Dzisiaj krótka fotorelacja z pierwszego dnia - myślę, że tych fotorelacji pojawi się więcej, bowiem w Łagowie pstrykano fotki na potęgę.



Już w środę wieczorem, wraz z Sandałem i Wichurą moje pierwsze pakunki zlotowe i nagrody konkursowe odjechały w kierunku Łagowa. Sam pakowałem się prawie całą noc - w końcu miało to być pierwsze poważne, kilkudniowe łowienie w tym roku. Budzik zadzwonił przed piątą i po szybkim śniadanku wyruszyliśmy z Martą na dworzec. Przed dziewiątą byliśmy już w Poznaniu, gdzie ze swoją białą limuzyną oczekiwał na nas Kajko (dzięki Kajko). Po krótkim poszukiwaniu apteki ze względu na moje uczulenia, wyruszyliśmy w kierunku Łagowa.

Droga była dość upierdliwa, bo i nawierzchnia miejscami koszmarna i tłok świąteczny niemały. Jazda niektórych kierowców przypominała desant transporterami na Irak, na szczęście Kajko nie wyszedł na pierwszy front i szczęśliwie dojechaliśmy do urokliwego Łagowa.

W oddali, nad jeziorami Łagowskim i Trześniowskim górował zamek. Od jego strony Sandał i Sigi prowadzili łódki dla zlotowiczów, które na skutek potężnego wiatru rozsypały się po całym jeziorze, zdobiąc je niczym białe perełki na atłasowym granacie łagowskiej toni.

Pogawędkowicze jednak nie ułomki i zgrabnie łódki z jeziora pozbierali, bo ponad walory zdobnicze, należało przełożyć potencjalną przydatność łódek do połowu ryb. Potencjalną, bowiem wiatr był taki, że podczas całego zlotu łódki nie miały pełnej obsady.

Duch w narodzie słaby był, bowiem nieliczni tylko wyruszyli na łów. Jezioro zaskoczyło mnie dokumentnie. Miała to być płytsza woda, jednak przez pierwsze pół godziny koszmarnego łowienia na targanej wichurą łódce nie znalazłem ani jednego miejsca płytszego niż 10 metrów. Pomijając ostre przybrzeżne spady rzecz jasna. Wracając już z rezygnacją do przystani chwyciłem wahadłówką garść zieliwa, co tchnęło wiarę w moje wędkarskie, spragnione sukcesu serce. Marta z poświęceniem starała się utrzymać łódkę w miejscu, a ja obławiałem 4-metrowy, porośnięty blat. "W tym miejscu mamy szansę na rybę" - rzekłem i jakby na potwierdzenie poczułem uderzenie w cyklopa fluo nr 3 Meppsa. W kolejnym rzucie nie powtórzyło się, więc założyłem dużą obrotówkę DAM Effzet 4, ze srebrnym hologramem na skrzydełku. Chwilę po zarzuceniu, kiedy zerkałem akurat na Wichurę wyjmującego drugiego szczupaczka ciut poniżej wymiaru, poczułem dość mocne targnięcie i upragniony, żywy opór. Ryba kotłowała się w miejscu, następnie ruszyła na otwartą wodę, wyciągając trochę plecionki. Byłem przekonany, że to ładny szczupak, ale w toni wody zauważyłem szarawy kształt, który w niczym szczupaka nie przypominał. Po chwili wszystko już było jasne, koło łódki kotłował się sumek. Niestety - mój monstrualnej wielkości podbierak, za radą zlotowiczów został w domku. Poluzowałem więc trochę hamulec i oddałem spinning Marcie, krótko instruując jak należy przytrzymać rybę. Sam, obu rękami, wyjąłem suma z wody. Podczas całej akcji wiatr zepchnął nas w trzciny w okolice pomostu, gdzie pojawili się kibice - Wichura, Munio i Pajo_b. Szybki pomiar wykazał, że ryba ma 84 cm. Wyjąłem kotwiczkę peanem, zaś Pajo_b udokumentował akt zwrócenia wolności sumowi, który wszak ma wciąż okres ochronny. W ten sposób dyplom za największego drapieżnika zlotu wymknął mi się z rąk. Nic to - będą większe ryby!

Wieść o sumie gruchnęła błyskawicznie i zanim spłynąłem do przystani minąłem ekipę trolingowców. W ośrodku zaś Maro szykował się do okoniowego paproszenia. "Też muszę kupić sobie gruby kij" - rzekł, oglądając Sensitiva do 5 gramów.

Na swoje rozprawiczenie czekał też Sig, który dopiero zaczyna swoją przygodę z wędką. Tajemnicą poliszynela jest, że Sigowi szykuje się godny wędkarski następca w przyszłości, który w wieku 14 miesięcy (przy stanie 8 zębów w uśmiechniętej gębusi) polubił ugniatanie zanęty, o czym jeszcze będzie mowa w kolejnym odcinku.

Kolejnym debiutantem wędkarskim na zlocie była Marta - ale nie nasza młoda koleżanka z forum Pogawędek, lecz moja sympatia, którą przedstawiłem w ostatniej fotorelacji z wyprawy na Suwalszczyznę i Mazury.

Wyruszyliśmy brzegiem jeziora. Okolica była cudowna, okraszona ptasim śpiewem i mnóstwem zawilców w lesie.

Nad głowami górował soczyście zielony, bukowy las, porastający nadjeziorne skarpy.

Po drodze spotkaliśmy Darka, obrońcę tytułu Łowcy Największej Białej Ryby, z ostatniego zlotu. Darek szykował i sondował stanowisko, któremu pozostał wierny do końca zlotu.

A wiosna wyglądała dosłownie z każdego skrawka nieba i ziemi.

Tutaj będzie dobrze - zawyrokował Maro i rozpoczął cierpliwe paproszenie mikroskopijną przynętą. O dziwo - okonki nabierały się na ten trick masowo.

Przystąpiłem i ja do połowu na silikonowego mikroba, maskując swą zwinną, ponad 100-kilową postać w bukowym listowiu.

I o dziwo - mnie też udało się podłubać trochę okonków. A trzeba przyznać, że to zajęcie wciąga...

Maro, po zaspokojeniu pierwszego głodu ryb, przystąpił do udzielania światłych, paproszniczych nauk Sigowi. Ten zaś próbował uchwycić paproszka w rękę, bo dostrzec go na tle liści było nie sposób.

A ja dalej paproszyłem, paproszyłem...

Słońce chyliło się już ku zachodowi...

A mnie nie można było zaholować do domku. Pisałem już, że to wciąga?

A przy kwaterach trwało tradycyjne, zlotowe bratanie się. Jak zwykle Adalin dźwignął na ręce Kajka, zaś Marta i Karpiarz aklimatyzowali się na swojej pierwszej pogawędkowej imprezie.

Przyglądali się temu Wichura, Pajo_b i Munio, dokumentując co lepsze zlotowe chwile profesjonalną fotografią.

Adalin miał dość zdziwionę minę, kiedy wyszedł z pokoju, gdzie spali zmęczeni ciężką, nocną podróżą i kapką napitków Ślązacy.

Ale mina Adalina szybko się wyjaśniła, kiedy wszyscy ujrzeli, jak umęczony Jacek_dsw legł w objęciach Sigiego. Czyż nie wyglądali słodko?

Tak skończył się pierwszy dzień zlotu. Wszyscy powoli pokładli się spać, wcześniej jednak szykując sprzęt i zanęty na poranne łowy...

Pstrykał i relacjonował
Esox i Marta







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=325