Sazana znad wędy o piwie gawędy - łyk 8
Data: 17-04-2003 o godz. 12:20:35
Temat: Bajania i gawędy



Przyszedł wreszcie czas na kilka łyków moich gawęd o polskiej tradycji warzenia i kultury picia piwa. A jest o czym mówić! Zdaję sobie sprawę na ciążącej na mnie wielkiej odpowiedzialności za ten stan rzeczy. Ponieważ jest to mój debiut pisarski na ten temat, co znakomitsi znawcy przedmiotu, proszę, niech raczą mnie rozgrzeszyć z wszelkich niedoskonałości. Czytając, dobrze wszak będzie mieć na względzie uwagę, że to znad wędy o piwie jedynie gawędy i w dodatku z... kufelkiem pienistego w ręce.

* * * * *


Jak daleko sięgają historyczne przekazy o Słowianach (Lechitach), tak nieustannie przemycane w nich są wiadomości o wytwarzaniu przez nich piwa. Przeplatają się one z informacjami o drugim ulubionym przez słowiańskie plemiona napitkiem - syconym miodem. A wszystko to działo się jeszcze na długo przed wprowadzeniem do Polski chrześcijaństwa. Jak wiemy z poprzednich gawęd starożytni pisarze greccy i rzymscy wspominają o napoju sporządzanym z pszenicy i jęczmienia. Przez nielicznych swych zwolenników poświęcany był rzymskiej bogini rolnictwa, Cererze, i stąd jego łacińska nazwa cerevisia. Sądzić nam należy, że skoro Tacyt tak wiele złego mówił o germańskim pociągu do piwa, a milczał na ten temat o Lechitach, to jedynie dlatego, że o zakarpackiej Lechii zapewne nic nie wiedział...

Już sama nazwa - piwo, czyli napój, coś do picia - jest znakomitą lingwistyczną wskazówką na to, że było ono znane od pradziejów Polski. W końcu ziemie nad Gopłem i Wartą miały odwiecznie rolniczy charakter, zatem zboże w postaci jęczmienia, pszenicy i prosa było najlepszym, bo obfitym i pod ręką surowcem do jego produkcji. Sposób produkcji piwa był wówczas bardzo prosty: tłuczone w moździerzach a uprzednio wyprażone ziarno zalewano gorącą wodą. Następnie po ostygnięciu dodawano do tego zacier. Kiedy tak przygotowany płyn uległ procesowi fermentacji stawał się lekkim, musującym i znakomicie gaszącym pragnienie napitkiem. Również nazwa - piwnica, określająca na początku chłodne miejsce, w którym pierwotnie składowano i handlowano piwem jest dowodem na najdawniejsze ślady tego, iż Słowianie znakomicie znali ten napój.

Jako ciekawostkę wspomnę, że tradycja picia piwa w naszym narodzie była tak stara i mocno zakorzeniona, a stosunek do niego tak serdeczny, iż jeszcze w XIX wieku toczono na ziemiach polskich kłótnie pomiędzy Niemcami a Polakami, dotyczące pierwszeństwa w wynalazku piwa! Znany językoznawca Brückner twierdził, że najlepszym dowodem, iż Niemcy po raz pierwszy zapoznali się z piwem u Słowian jest to, że ich bier jest przeróbką słowiańskiej nazwy piwo. Sądzę jednak dzisiaj, że owe kłótnie bardziej były chyba odbiciem stanu ducha piwoszy kiwających się nad kuflem, niż ich świadomości mającej jakąś podbudowę naukowo-archeologiczną. Z poprzednich gawęd dobrze przecież już wiemy, że wcześniej byli Sumerowie, Babilończycy, Egipcjanie, Chińczycy, Grecy, więc o co w końcu się kłócić?

Pierwsze pisemne wzmianki o piwie spotyka się, a jakże, u Galla Anonima! Ów kronikarz, spisujący na początku XII wieku podania naszych pierwszych władców, wkłada w usta Piastowi słowa: "Mam ci ja naczyńko warzonego piwa, com go przysposobił na postrzyżyny mego jedynaka...". Opisując zaś same postrzyżyny Siemowita wspomina: "...goście Piasta obficie zapijali jedzenie beczułką dobrze sfermentowanego piwa, którego ciągle ubywało". Czytając te słowa nie mogę oprzeć się wrażeniu, że i dzisiejsze wszelkiej maści imprezy towarzyskie, rodzinne, okolicznościowe a nawet uroczystości polityczne (kiełbasa i piwo wyborcze!) nie potrafią już obyć się bez złocistego napoju z białą pianą. A tak jeszcze niedawno bezgranicznie królowała na naszych stołach wódka...

Piwo cieszyło się popularnością nie tylko w najniższych warstwach społecznych. Mimo, że zupełnie nie było podobne do dzisiejszego, jednak zawędrowało na książęce i nawet królewskie stoły! Potwierdza to kronikarz niemiecki Thietmar z Merseburga (975 - 1018), biskup merseburski. Pamiętacie zapewne z nauk szkolnych na lekcjach historii zjazd w Gnieźnie w 1000 roku? Przybył wówczas do Polski młodziutki (21 lat!) cesarz niemiecki Otton III by radzić nad zjednoczeniem chrześcijańskiej... Europy. Tak! Już wówczas były pomysły na stworzenie "Unii Europejskiej"! A wiecie co zrobił nasz Chrobry? Thietmar nadmienia, że książę Bolesław wybiegł naprzeciw zdrożonemu cesarzowi i na powitanie wręczył mu... wielki kufel, podobno doskonałego piwa.

Ale to jeszcze nie wszystko! Słuchajcie co było dalej, a było bardzo politycznie! Piwo musiało być chyba rzeczywiście znakomite skoro na taki gest cesarz Otton III zdjął swój diadem cesarski i włożył go na głowę Bolesława. Do tego wszystkiego wręczył mu w darze gwóźdź z Krzyża Pańskiego oraz włócznię św. Maurycego. Nie wiem czy moc polskiego piwa była tak znaczna czy głowa młodego cesarza tak słaba, że wyzwoliła tyle w nim hojności... Zresztą nasz książę Bolesław zrewanżował się Ottonowi III równie wspaniałą relikwią, ofiarowując mu ramię św. Wojciecha (który zginął 23 kwietnia 997 roku, zaś Bolesław wykupił od Prusów jego ciało za tyle złota ile ono samo ważyło).

Ten iście cesarski gest przymierza i przyjaźni niemieckiego władcy wyniesienia polskiego księcia do godności brata i sprzymierzeńca, oburzył wielce dostojników cesarstwa... Nie wiem czy przypadkiem nie nastąpił tu jakiś błąd w protokole dyplomatycznym, bo gdyby cesarscy dostojnicy też wówczas dostali po wielkim kuflu doskonałego piwa, inaczej by się zapewne zachowali... Niestety, kronika Thietmara milczy na ten temat a wyciągane przeze mnie wnioski mogą być zbyt pochopne... Przyznajcie mi jednak rację, iż jest faktem, że piwo zbliża ludzi! Fama o włożeniu diademu na Bolesława książęcą głowę poszła w świat i mimo, że do prawdziwej ceremonii jego koronacji doszło dopiero w 1025 roku, sława i prestiż naszego władcy wzrosły na międzynarodowej arenie niepomiernie. Pomyśleć, ileż w tym zasługi piwa!

Do Bolesława Chrobrego, przyznaję, miałem zawsze sympatię jako, przede wszystkim, do pierwszego koronowanego króla polskiego. Zawsze też wiedziałem, że był również znakomitym strategiem i politykiem. Im więcej dowiadywałem się jednak o jego piwnej słabości, tym jeszcze bliższym stawał mi się człowiekiem. Pokochałem go jednak najbardziej za to, że pijał tyle piwa, iż Niemcy przezywali go złośliwie Trink-bier, co oznacza ni mniej, ni więcej... piwosza. Rozumiem złość Niemców w tym przypadku. Ale ileż w tym określeniu odnajduję zwyczajnego, ciepłego określenia dla ludzkiej z krwi i kości istoty ziemskiej uległej smakowi ulubionego napitku, mimo, że płynęła w jej żyłach błękitna krew piastowska!

Przezywanie przez Niemców naszego władcy piwoszem, miało również i wiele wieków później swoje następstwa. Mianowicie, na tę okoliczność nasz poeta Ludwik Kondratowicz (1823 - 1862) bardziej chyba w literaturze znany jako Władysław Syrokomla, wysnuł swój "Napis na kuflu", który tak bardzo przypadł mi do gustu, że pozwolę go sobie tu przytoczyć:

Niemcy nam chcieli ukraść Kopernika;
Z przywłaszczonego odarto ich blasku,
Chcieli nam dowieść, że piwo wynika,
Z ich wynalazku.
Ale w Dytmara pismach zostawiona
Pamiątka stara, kronikarska, żywa,
Bolesław Wielki przyjmował Ottona
Kufelkiem piwa.





cdn.

Sazan







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=310