Lin już tuż, tuż - pierwszy wypad
Data: 14-04-2003 o godz. 14:11:09
Temat: Spławik i grunt



Mamy już wybrane łowisko, jesteśmy po 5 dniach obserwacji wody i już wiemy, że ryby na nas czekają. Jakie to niby proste, prawda? W końcu nadchodzi dzień prawdy i nawet zasnąć nie można. Wyobraźnia już działa. No i popełniamy pierwszy błąd. Jaki? Ano taki, że na ryby jedziemy nie wyspani. W drodze na łowisko niepotrzebnie wzrasta nam poziom adrenaliny. W końcu tyle pracy za nami, że należałoby się spodziewać sporych efektów. Drugi błąd. Na dzisiaj te dwa błędy starczą za temat do omówienia. Opiszę obraz Waszej przygody.

Pierwsza zasiadka

Jesteśmy nad wodą godzinę przed świtem. Pierwsza rzecz - zanęta. Koniecznie cała musi znaleźć się w łowisku. Ile tego? Jak zwykle 3 kilogramy. Myjemy dokładnie wiadro po zanęcie i sprawdzamy uważnie, czy okruchy zanęty nie są rozrzucone po terenie. Nos blisko ziemi i czeszemy teren. Rozmazujemy każdy napotkany kąsek. Sprawdzamy blisko brzegu, czy czasem nie widać śladów zanęty. Jeżeli jest, rozmywamy je wodą i już nie ma znaku naszego nęcenia.

Na szczęście jest jeszcze ciemno i raczej wędkarska brać nie podpatrzy naszych poczynań. Przeważnie jeszcze nad wodą nikogo nie ma.

Urządzanie stanowiska

Wygodne krzesełko lokujemy jak najbliżej wody. Najlepiej, jak jest tak blisko, że można dotykać ręką wodę. Podpórki ustawiamy przed stołeczkiem. Jeden komplet z prawej a drugi z lewej ręki. Pamiętajmy: wędki trzeba obsługiwać na siedząco. Umieszczamy zestawy na podpórkach. Z prawej - bardziej delikatny, z lewej - zestaw silniejszy. Łowimy na spławiki - odległość niewielka. Spławiki koniecznie lekko przegruntowane - daje to gwarancję położenia przynęty na dnie.

Teraz musimy wbić jeszcze pozostałe, trzy podpórki. Jedna na siatkę, w środku, między zestawami – siatka musi być bardzo czysta (wyprana w automatycznej pralce). Dwie podórki ustawiamy wzdłuż brzegu, z prawej strony stanowiska – będą nam służyć do kładzenia wędziska w czasie nakładania przynęty na haczyk.

Kolej na wiadro po zanęcie ( koniecznie z wiekiem ). Te napełniamy do połowy wodą i kładziemy z lewej strony, lekko z tyłu. Wieko zamykamy do połowy. Cześć otwartą (szpara) odwracamy w naszym kierunku. Teraz powinno już być wszystko OK.

Przynęty

Jeszcze w domu, po rannej kawusi, obdarowujemy fusami (pół łyżeczki) swoje czerwone robaczki. A co? Niech nie śpią, jak będą na haku. Przy dodawaniu fusów bardzo dobrze jest zamieszać robaczki palcem, żeby fusy dotarły do wszystkich zakamarków. Wtedy nawet te najbardziej leniwe robaki będą musiały zaciągnąć się kofeinką

W sklepie wędkarskim zakupiliśmy 3 porcje białych robaczków. Dwie paczuszki odkładamy do zanęty, trzecią przesypujemy do opakowania po margarynie Rama. Tam robaczki mają sporo miejsca i nie będzie potrzeby uważać, czy czasem nie uciekają z pudełka (za wysokie burty). Do tego pudełka wsypujemy pół łyżeczki kozieradki. Znowu mieszamy wszystko palcem.

Na pierwsza zasiadkę nie zabieramy rosówek. Na nie przyjdzie czas w maju i czerwcu, kiedy karaś już będzie na tarle.

Na łowisku przynęty lokujemy pod stołeczkiem. Jest mało prawdopodobne, żeby je niechcąco kopnąć i wysypać.

Teraz trzeba zająć się swoim ubiorem. Sprawdzamy, czy mamy w kieszonce kamizelki miarkę i cążki do wyhaczania ryb. Z torby wyjmujemy wielką szmatę (około połowy ręcznika) i moczymy ją. Szmatę kładziemy na wieku wiaderka.

Wszystko gotowe? No tak, ale jeszcze jest ciemno. To dobrze. Można usiąść i popatrzeć na wodę.


Już jest nasz - fot. Marek_b

Sprzęt

Skoro jeszcze świt nie pobielił nieba, opiszę Wam sprzęt, jakim łowimy. Wędki teleskopowe o długości 3,60 m - akcja szczytowa, ale niekoniecznie. C.w. do 80 g. Mówiąc krótko - najzwyklejsze kije, jakie znam.

Używamy kołowrotków o szpuli stałej - byle hamulec działał bez zarzutów.

Zestaw delikatniejszy - żyłka (teraz wczesna wiosna) 0,18 mm, bez przyponu, hak nr 10, czarny, kuty, bez jakichś dziwnych odkształceń grota. Spławik o wyporności 1,5 g, cieniutki, o bardzo dobrze widocznej antence. Obciążenie (niestety, jeszcze ołów) - drobne śrucinki, jedna za drugą, zaczynając od 10 cm za haczykiem. Obciążenie takie ma wiele zalet. Nie czepia się trawek i drobnych patyczków. Ryba biorąc przynętę dźwiga bardzo mały ciężar.

Zestaw mocniejszy taki sam, tyle że żyłka o grubości 0,20 mm. Starajmy się używać żyłek tonących. Spławiki montujmy na agrafeczce, jednopunktowo, za dolną część spławika (kil). Agrafkę taką stopujemy (płytkie łowisko) od dołu jednym stoperkiem, od góry dwoma stoperkami. Często zdarza się, że podczas holu, czy zacięć zmieni nam się pozycja spławika. Właśnie ten drugi stoper będzie nam wskazywał prawidłowe ustawienie.

Zaczyna świtać

Niebo na wschodzie robi się niebieskie, z krzaków zaczynają wypływać łyski i perkozy. Nie widzą nas i płyną całkiem blisko. To dobrze, widać za plecami mamy wał lub jakąś inną osłonę. Nie możemy jeszcze zarzucać zestawu, bo spławików i tak nie będzie widać.

O dziwo, po plecach zaczynają przebiegać dreszcze – czyżby ochłodzenie? No tak, zbyt wczesna porcja adrenaliny spowodowała, że organizm teraz zaczyna cierpieć. Woda zaczyna żyć. Znad tafli dobiegają odgłosy plusków. Dawno odpłynęły bąble po zanęceniu, a tu pojawiają się nowe. Co tak skacze? Liny?

Próbny wyrzut zestawu - oby nie z przynętą. Spławik raz jest widoczny, raz nie - to małe chmurki pary przelatują nad wodą. Oj, trzeba jeszcze poczekać. Na dodatek zbyt mała widoczność powoduje, że spławik mieni się w oczach i nawet widzimy co jakiś czas branie. To wszystko zmyłka. W takich warunkach, gdyby na haku był robaczek, łatwo o błąd w czasie zacięcia. Gdy ryba dostanie hakiem w pysk i zwieje, na mojej wodzie oznacza to koniec wędkowania. Poczekajmy zatem jeszcze trochę.

Mija kolejne 10 minut i już widoczność wyraźnie się poprawiła. Na hak z prawej zakładamy 4 białe robaczki. Po zarzuceniu starannie zatapiamy żyłkę. Na lewy zestaw zakładamy 3 czerwone robaczki, przebijając je raz na środku w zgrubieniu i dodajemy najmniejszego białego, żeby robaczki nie zsunęły się z haka. Uwaga - wędkujemy już na siedząco.

Pięć minut wpatrywania się w spławik. Oczy zaczynają nam opadać razem z głową. Senność. No tak, przecież całą noc przekoziołkowaliśmy w łóżku, zamiast smacznie spać. Wystarczy, że teraz przegapimy branie i rybka się ukłuje naszym hakiem. To oznacza, że nasze wysiłki poszły na marne.

Wreszcie, na białego robaczka, spławik powoli wychodzi do góry. Daje lekki skos i zaczyna stopniowo znikać gdzieś w prawo. Delikatne zacięcie, jest. Ryba lekko przytrzymuje zestaw i powoli daje się podciągać. Raz i dwa, i już na brzegu. Sięgamy po mokrą szmatę i nakrywamy nią rybę. Przez szmatkę, bez pryskania, ryba spokojnie daje się wyjąć. Odkładamy wędzisko na podpórki rezerwowe, odhaczamy pierwszego ładnego karasia. Pysk karasia kierujemy w szparkę wieka wiaderka i wciskamy go do środka. Z mokrej szmatki karaś bez problemu przedostaje się do wiadra, a nasze ręce – czyściutkie.

Na wodzie nie było słychać plusku ryby i sąsiedni wędkarze nie zauważyli, że coś już się dzieje.


Cierpliwość popłaca - fot. Marek_b

Zaczyna się prawdziwe wędkarstwo. Ryby podchodzą to na jeden, to na drugi zestaw. W końcu musimy zacząć łowić na jeden kij. Nie jest już możliwe obsługiwanie dwóch wędek. Fakt ten niechybnie zostanie zauważony przez sąsiadów. Przyjdą popatrzeć na co i jak. Powąchać zanętę. ”No, ale teraz wczesna wiosna... Pan wrzucił zanętę? Oj, straszny błąd. To dlatego Pan nic nie łowi. Proszę popatrzeć, czy u mnie widać gdzieś zanętę?”

Zanim jednak to się stanie, przelewamy zawartość wiaderka z rybami do siatki. Wkrotce "zapach strachu" ryb z siatki przedostanie się na łowisko. Ryby panicznie uciekną. Przestanie brać. N wędkarzy, którzy będą chcieli zająć naszą miejscówkę, to dobry sposób. Skoro ryby i tu nie biorą? Widać brały tylko rano.

Nie martwimy się tym, że lin nie podszedł. Jest sporo karasia i to dużego. Następne 5 dni nęcimy tak, jak dotychczas. Robimy jednak małą znaczącą zmianę. Całą zanętę barwimy na kolor dna. Z reguły jest to ciemne podłoże i doskonałym wyjściem jest dodanie ziemi ogrodniczej kupionej w kwiaciarni. Ta, bardziej torfowa, barwi lepiej.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=306