Lin już tuż, tuż - przygotowanie
Data: 08-04-2003 o godz. 12:02:59
Temat: Spławik i grunt



Wiosna za pasem. Wędziska wyczyszczone, kołowrotki wysmarowane i tylko pozostaje czekać, aż ruszy się lin.
Nie będę Wam pisał, jak wygląda ta ryba. Wszyscy ją znają. Jednak dla niejednego jest to ryba – marzenie. Aby jednak skutecznie ją łowić, trzeba poświęcić jej więcej czasu. Mało tego, trzeba być systematycznym. Ale po kolei...

Oczekiwanie

Lody szybko topnieją, słonko zaczyna ostro przygrzewać. W domu nie można wytrzymać i człowieka aż rwie nad wodę. Można złapać za bacika, posiedzieć i połowić płoteczki. Można zaczaić się na leszcza, nawet na wczesnowiosenne karpie.

Jeśli chcecie zająć się linem, proponuję zacząć od spacerów wokół wody z wędką spławikową i mierzenia głębokości. Szukamy rozległych płycizn, najlepiej na północnym brzegu. Im większa łacha płycizny, tym lepiej. Omijamy łachy piaszczyste i kamieniste. Może się zdarzyć, że na północnym brzegu takich nie ma. Szukamy więc na wschodnim i zachodnim. Południowy brzeg, wybieramy wtedy, gdy nie ma płycizn na innych.

Łagodne zwiększanie głębokości do 1 m w odległości 20 metrów od brzegu, to już miejsce godne uwagi. Absolutnie nie wybieramy miejsca, gdzie wzdłuż brzegu jest główny ciąg komunikacyjny wędkarzy.

Mamy namierzone miejsca. Teraz już bez wędek przychodzimy na obserwację. Ważne jest, aby woda - dotychczas krystaliczna po zimie - zaczęła tracić przejrzystość. Spowodowane to może być dwoma czynnikami: falowaniem wody w kierunku brzegu lub ryciem dna przez ryby. Obydwa czynniki są godne uwagi i obydwa powinny wpłynąć na wybór łowiska.

Falowanie i podnoszenie osadów z dna nie gwarantuje pobytu tu ryb. Może być jeszcze za wcześnie na nie. Po falowaniu woda szybko się klaruje, po rozpoczęciu żerowania - woda utrzymuje już swój zmącony stan. Jeśli wyśledzimy takie miejsca, a nie były one nęcone, to już mamy zalążek sukcesu. Zbyt wczesne podanie zanęty i nie zjedzenie jej spowoduje skuteczne zepsucie takiego miejsca.

W literaturze podano, że temperatura wody od +11 stopni Celsjusza gwarantuje żerowanie linów. To prawda, ale kto z nas będzie ją mierzył? Zamiast tego wystarczy uważna obserwacja wody.

Przygotowanie łowiska.

Mamy już łowisko rokujące nadzieję. Teraz trzeba popatrzeć, jak wygląda to na miejscu, czyli tam, gdzie spodziewamy się linów. Należy dokładnie poprzeciagać haczykiem cały planowany rejon łowienia, urywając niejeden haczyk i właśnie w ten sposób, jak echosondą, rozpoznać łowisko. Wiemy już, gdzie zagłębienia dna, krzaczki, wysokie trawy i inne szczegóły. Informacje te bardzo się przydają podczas łowienia.

Stanowisko wybieramy tak, aby nasza sylwetka możliwie dobrze wtapiała się w tło brzegowe. Całe nasze stanowisko musi być w jednym miejscu, aby siedząc na stołeczku można było sięgnąć do siatki w wodzie, sięgnąć do wody po rybę, mieć w pobliżu przynęty i co najważniejsze - sucho pod nogami.

Zaczynamy nęcić

Na początek nie można zbytnio szaleć. Najlepiej podawać zanętę bardzo drobną (najtańsza nęta w sklepie wędkarskim ), dodając do niej sporo czerwonych i białych robaczków. Nie zapominajmy o tym, że zależy nam na linach. Do zanęty dodajemy więc kozieradkę. Na 1 kg suchej zanęty zaledwie 20 g kozieradki.

Przez pierwsze dwa dni nęcimy tylko tą zanętą (około 2 kg wystarczy). Najważniejsze, żeby nęcić godzinę przed świtem, kiedy jeszcze jest ciemno. Musicie więc mieć wyrobioną siłę wyrzutu kuli zanętowej, które muszą jak najbliżej siebie lądować w wodzie. Wierzcie mi, że po ciemku jest to bardzo trudne i na dodatek szacowana odległość rzutu jest zupełnie różna od tej podczas dnia. Zostawiamy zatem na początek dwie kule i jak tylko się rozjaśni, z zamkniętymi oczami staramy się je podać w to samo miejsce. Po wpadnięciu kuli niejeden się zdziwi, gdzie te one faktycznie poleciały.

Teraz już wiemy, jak daleko będziemy łowić. Po dwóch dniach zwiększamy dawkę zanęty i trochę ją zmieniamy. Dodajemy ziarna tłuczonej, surowej kukurydzy, mielone biszkopty i coco-belge. Osobiście dodaję też otręby pszenne. Ilości składników bazy może być różna i zależna od zasobności portfela. Ważne jest, aby na kilogram zanęty dodawać ciągle 20 g kozieradki.

Trzeciego dnia wrzucamy już 3 kg zanęty. Jak zwykle godzinę przed świtem. Już po pół godzinie powinno być widać oznaki życia w wodzie: spławianie ryb - głównie karasi. Jeżeli do świtu i nawet godzinę po nim nie zobaczymy na wodzie znaku życia, nie będą wydobywały się bąbelki, znaczy to, że źle wybraliśmy łowisko. Zaczynamy wówczas od nowa w innym miejscu, albo czekamy jeszcze tydzień, wstrzymując się z zanęcaniem.

I tak oto po 5 dniach nęcenia łowisko jest gotowe do wędkowania.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=300