Jak zostać spinningistą?
Data: 03-03-2003 o godz. 22:00:29
Temat: Spinningowe łowy


Ostatnio zadał mi takie pytanie syn mojej koleżanki z pracy. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć. Początkowo namówiłem go, aby kupił sobie spinning, kołowrotek, "jakieś tam" przynęty i spróbował łowić. Wiem, że wcześniej łowił na spławik więc podstawowe obycie z wędką miał. Ale...



Pewnego dnia przy okazji wizyty u swojej mamy wszedł do mojego biura i z miną bardzo zatrwożoną opowiedział mi o dotychczasowych swoich poczynaniach ze spinningiem. Podsumowując jego wypowiedź oceniłem, że chłopak ma wielki zapał, jednak ograniczony był możliwością dojazdu do łowiska. Zaplanowany miałem sobotni wyjazd nad ulubione łowisko, a że miałem jechać sam zaproponowałem mu, żeby jechał ze mną. Oczy zaświeciły mu jak reflektory i wypada tylko nadmienić, że do piątku wieczora dzwonił do mnie dwa razy dziennie, czy się nic nie zmieniło.

Umówiłem się, że przyjadę po niego w sobotę o 3:00 rano. Martwiłem się w piątek wieczorem czy nie zaśpi, ale pomyślałem, że najwyżej pojadę sam, co często mi się zdarza. Nie zdziwiło mnie to wcale kiedy rano przy garażu zastałem mojego młodego kolegę, stojącego z wędką i plecakiem. Nie mógł się doczekać, wstał wcześniej i przybiegł bo bał się, że o nim zapomnę. Uśmiechnąłem się tylko, bo czy kiedyś nie robiłem tak samo? Zapytałem, czy wszystko ma i po uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi przystąpiliśmy do załadunku samochodu. Później zostało dopiąć tylko przyczepkę z łódką i wreszcie wyjazd na łowisko! Przez półtorej godziny jazdy buzia mu się nie zamykała. Opowiadał mi wszystko co wiedział o spinningu, czego doświadczył sam, co przeczytał, z kim rozmawiał, kogo podpatrywał, gdzie już łowił. Reasumując chłopak "zadanie domowe" odrobił dobrze, bo teorię miał w jednym paluszku. Co do praktyki - połowił trochę okonków przy przybrzeżnych trzcinach i z pomostów nad jeziorem, gdzie jego rodzice mają kamping. No cóż zobaczymy...

Nad wodę dotarliśmy około 4:30. Świtało. Zwodowaliśmy łódkę, poukładaliśmy graty. Podczas gdy ja zajęty byłem trzymaniem kursu na łowisko rozłożył i zmontował swój spinning, a następnie zaprezentował mi swoje przynęty. Miał ich dość sporo i to bardzo różnorodnych. Widać było, że miał spore kieszonkowe, bo jak na początkującego był dobrze zaopatrzony. Ustawiłem łódkę na łagodnym spadzie i przystąpiłem do montowania swojej wędki. Młody w tym czasie obławiał wodę niedużym ripperem. Obserwując go nie miałem wrażenia, że dopiero zaczyna przygodę ze spinningiem. Ruchy miał pewne, zdecydowane. Wędką posługiwał się sprawnie. Nie zauważyłem niczego co by można było skorygować, czy zwrócić mu na to uwagę. Aż miło było popatrzeć. Co ciekawe, nie zauważyłem, aby mnie podpatrywał. Nie ten chłopak! Zamknął się zupełnie w sobie. Pełna koncentracja na wędce, rzutach i prowadzeniu przynęty. Nie powiem, że zdziwiłem się, kiedy po chwili holował ładnego okonka. Pomogłem mu go podebrać podbierakiem i chciałbym zaznaczyć, że robiłem to częściej młodemu jak sobie. Nie uważam się za dobrego technicznie spinningistę, po prostu lubię ten sposób łowienia. Nie uważam, że umiem dużo, czy średnio. Nie uważam, że mogę kogoś czegoś nauczyć. Uważam natomiast, że jest to piękna forma wędkarstwa. Siedziałem sobie w łódce i obserwowałem Młodego, jak wyciąga kolejne okonie.

Około południa spłynęliśmy do brzegu, aby zrobić sobie przerwę, rozprostować kości, coś zjeść. Opowiadałem mu w tym czasie o wodzie, na której łowimy. Jakie miałem na niej sukcesy i porażki. Słuchał z zaciekawieniem o moich początkach i o tym, że wędkarstwo to ciągła nauka. Dzisiaj jest tak a jutro inaczej. Wędkowanie to jedno wielkie kombinowanie. Ważne jest miejsce łowienia, sposób, przynęta a najciekawsze jest to, że nie ma schematu, nie ma recepty i gotowego wzorca. Jedna wielka improwizacja.

Wypłynęliśmy ponownie. Łódkę ustawiłem niedaleko trzcin. Skoncentrowałem się na łowieniu, o Młodym zapomniałem. W pewnym momencie usłyszałem odgłos hamulca w kołowrotku. Spojrzałem na Młodego, który z wielkim spokojem zmagał się z zaciętą rybą. Odłożyłem wędkę i obserwowałem rozwój wydarzeń . Nie wierzyłem, że Młody to nowicjusz. Nie miałem podstaw. Hol ryby przeprowadził bezproblemowo. Nie zauważyłem niczego, co bym zrobił inaczej jak on. Długo napawałem oczy widokiem jego szczęścia, kiedy ściskał w dłoniach złowionego szczupaka.


fot. Esox

Jego pierwszy szczupak w życiu! Pomogłem mu go odhaczyć i nim się spostrzegłem, zaproponował aby go wypuścić. Młody zadowolony był z okonków, które jako trofeum miał zabrać do domu, a szczupaka chciał wypuścić. Na szczęście - dodał.

Do domu wracaliśmy w ciszy. Młody spał. Spoglądałem na niego i mu zazdrościłem. Zazdrościłem mu, że pomimo chęci które posiada ma jeszcze coś. Ma smykałkę. Nie wszystkiego wszak w życiu można się nauczyć. Czasami do pewnych rzeczy trzeba mieć talent. Wierzę w to, że Młody kiedyś będzie dobrym spinningistą. Chociaż zastanawiam się czy już czasem nie jest.

Jarbas







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=260